Zasada zasad
To było zaskakujące expose. Zaskakujące,
jeśli wziąć pod uwagę styl, w jakim uprawiał dotychczas politykę
Jarosław Kaczyński. Było też zupełnie inne niż jego wcześniejsze
wystąpienia w Sejmie tej kadencji. Jak choćby to, gdy o wotum
zaufania zabiegał poprzedni premier Kazimierz Marcinkiewicz -
ocenia na łamach "Rzeczpospolitej" Małgorzata Subotić.
20.07.2006 05:40
Zdanie z początku przemówienia, że warto być Polakiem, warto, by Polska trwała jako duży, liczący się kraj, stało się lejtmotywem całego expose. Premier określił je, używając barwnego stwierdzenia, jako "zasadę zasad".
Powtórzył rzeczy doskonale już znane z programu Prawa i Sprawiedliwości: walka z korporacjami, budowa autostrad, powstanie trzech milionów mieszkań, prowadzenie polityki historycznej. Tę ostatnią sprawę uznał za szczególnie ważną, zapowiedział nawet utworzenie muzeum historii Polski.
Dlaczego Jarosław Kaczyński do polityki historycznej przykłada taką wagę? Odpowiedź na to pytanie jest kluczowa dla zrozumienia celu, do jakiego dąży w polityce. Trzeba konsolidować polską świadomość narodową, dumę Polaków tłumaczył premier.
I mówił wielokrotnie o konieczności budowania polskiej wspólnoty. Słowo "wspólnota" padało nawet w zaskakujących kontekstach, na przykład wtedy, gdy mówił o przygotowaniu młodzieży do życia w społeczeństwie informatycznym. To właśnie budowa narodowej wspólnoty jest nadrzędnym celem w planie politycznym Jarosława Kaczyńskiego - uznaje autorka komentarza.
Jeśli się o tym pamięta, zaskakujące złagodzenie tonu wystąpienia, zaapelowanie przez premiera o obniżenie poziomu natężenia konfliktów politycznych staje się bardziej zrozumiałe. Dotychczas Jarosław Kaczyński działał przez wywoływanie kryzysów. Jeżeli sposób, w jaki wygłosił swoje exposÚ, nie jest tylko zabiegiem socjotechnicznym, to mamy do czynienia z zapowiedzią nowego stylu sprawowania przez niego władzy. Byłoby to potwierdzenie zasady, że władza zmienia - konkluduje Małgorzata Subotić. (PAP)