Zarzuty dla lekarzy odpowiedzialnych za śmierć niemowlęcia. Nowe fakty w sprawie
Nowe fakty w sprawie śmierci 8-miesięcznej dziewczynki. Po ponad 2 latach zarzuty usłyszało dwoje lekarzy, których działanie biegli określili jako narażenie na bezpośrednie niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub utraty życia. Oskarżeni nie przyznają się do winy.
02.02.2015 17:06
Powracamy do sprawy sprzed ponad dwóch lat. Po długim śledztwie Prokuratura Rejonowa w Głogowie (woj. dolnośląskie) przedstawiła zarzuty dwojgu lekarzom, których działanie przyczyniło się do śmierci 8-miesięcznej dziewczynki. Teraz grozi im do 5 lat pozbawienia wolności.
Wszystko zaczęło się 7 stycznia 2013 r., tuż przed północą, gdy na izbę przyjęć szpitala w Głogowie przyjechali rodzice z 8-miesięczną córką. Niemowlę trafiło na oddział dziecięcy i tam postawiono diagnozę zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych, notabene trafną. W takiej sytuacji dziecko wymagało przetransportowania do specjalistycznego ośrodka. Kilka godzin później, około 3.00 w nocy wystąpiły u dziewczynki objawy wstrząsu septycznego, które wymagały ponownej oceny stanu zdrowia przed podjęciem transportu.
Do przetransportowania dziecka na specjalistyczny oddział do Wrocławia, wezwano karetkę z przychodni ze Wschowy, oddalonej od Głogowa o około 25 km, z którą szpital miał podpisaną umowę na przewóz chorych. Jak twierdzili rodzice dziecka, pod szpitalem stały ambulanse pogotowia ratunkowego. Dziecko zabrano przetransportowane, pomimo konieczności ponownej oceny stanu zdrowia po wstrząsie septycznym.
- W czasie transportu stan 8-miesięcznego dziecka pogorszył się. Lekarz będący w karetce zdecydował o zatrzymaniu pojazdu i wezwaniu pogotowia ratunkowego, które po przybyciu udzieliło pomocy dziewczynce. Dziecko trafiło na oddział intensywnej terapii, gdzie zmarło po trzech dniach - mówi Liliana Łukasiewicz z Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Rodzice 8-miesięcznej dziewczynki złożyli zawiadomienie do prokuratury. Przez blisko 2 lata trwało śledztwo, w którym oparto się na licznych ekspertyzach biegłych z zakładu medycyny sądowej. Dopiero na początku 2015 r. do Prokuratury Rejonowej w Głogowie dotarła opinia od biegłych z Warszawy, którzy uznali, że działania lekarki z głogowskiego szpitala oraz lekarza ze Wschowy, który przyjął dziecko do transportu, naraziły niemowlę na niebezpieczeństwo utraty życia lub doznania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
- Katarzyna L. ze szpitala w Głogowie jest oskarżona o to, że nieprzytomne dziecko z rozpoznaniem zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych i z objawami wstrząsu septycznego przekazała do transportu medycznego bez uprzedniej konsultacji anestezjologicznej w celu wyrównania stanu klinicznego niemowlęcia. Ułatwiłoby to przeprowadzenie sztucznej wentylacji w przypadku zaburzeń oddechowych, których dziecko doznało podczas transportu. Katarzyna L. nie podjęła również starań o przetransportowanie dziecka najbliższą wolną karetką. W wyniku podjętych działań doprowadziła nieumyślnie do śmierci dziecka z powodu niewydolności oddechowo-krążeniowej - tłumaczy Łukasiewicz.
Lekarzowi ze Wschowy przedstawiono zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci oraz narażenia dziecka na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia. Stwierdzono, że dopuścił on do transportu medycznego dziecka znajdującego się w stanie wstrząsu septycznego i braku przytomności, bez zlecenia stosownych konsultacji anestezjologicznych.
Zdaniem biegłych, Katarzyna L. powinna podjąć staranie o przetransportowanie dziecka najbliższą dostępną karetką, nawet mimo braku podpisanej umowy z daną firmą. Wezwanie karetki z przychodni we Wschowie było ostatecznością.
Lekarze nie przyznali się do przedstawionych im zarzutów. Radosław W., lekarz z przychodni we Wschowie, tłumaczył, że chciał jak najskuteczniej ratować dziecko, a to jego zdaniem umożliwiał tylko transport do Wrocławia.
Teraz Katarzynie L. i Radosławowi W. grozi do 5 lat pozbawienia wolności.