Zarzekali się, że ich nie używają. Groźne systemy rakietowe Rosjan widziane w Ukrainie
Po ataku rakietowym na dworzec w Kramatorsku, do którego doszło w kwietniu, Rosjanie twierdzili, że nie wykorzystują rakiet "Toczka-U". Tymczasem w okolicach okupowanego Ługańska Ukraińcy zauważyli samochodowe zestawy służące do wystrzeliwania takich pocisków.
8 kwietnia rosyjska rakieta Toczka-U trafiła w dworzec w Kramatorsku w obwodzie donieckim, na którym trwała ewakuacja cywilów. W wyniku krwawego ataku zginęło (dane Służby Bezpieczeństwa Ukrainy) 61 osób, a 114 zostało rannych. Wśród zabitych było co najmniej pięcioro dzieci.
Władze Rosji wówczas, że ataku dokonała strona ukraińska, bo rosyjska armia nie ma rakiet "Toczka-U" w swoim arsenale. Szereg niezależnych ekspertów, w tym dziennikarze śledczy Conflict Intelligence Team, udowodnili, że nie jest to prawda. Na podstawie opublikowanych w internecie materiałów eksperci dowiedli, że Rosjanie używają tej broni.
W niedzielę 10 lipca do sieci wyciekły kolejne nagrania, na których widać rosyjskie systemy rakietowe "Toczka-U" Tym razem flota pojazdów wojskowych, które przewożą wspomniany system wyrzutni rakietowych była widziana w okolicy okupowanego przez Rosjan Ługańska.
Rosjanie bombardują miasta
Celem rosyjskich rakiet i bomb na Ukrainie są obiekty cywilne – m.in. domy mieszkalne, szpitale, teatry, szkoły i centra handlowe. W Kijowie, Krzemieńczuku, Charkowie, Mariupolu, Kramatorsku, Mikołajowie setki cywilów zginęły w wyniku rosyjskich ataków rakietowych i bombowych.
W fałszywych raportach z frontu Moskwa przekonuje, że atakuje tylko cele wojskowe i używa broni precyzyjnej. Od pierwszych dni wojny zarówno na froncie, gdzie ostrzał prowadzony jest ze wszystkich rodzajów uzbrojenia, a agresor stosuje metodę "spalonej ziemi", jak i w głębi kraju, gdzie uderzają rosyjskie rakiety manewrujące, celem stają się zwykli mieszkańcy.