PolskaZarębski: Rywin mówił, że doradza rządowi; Rywin zaprzecza

Zarębski: Rywin mówił, że doradza rządowi; Rywin zaprzecza

Andrzej Zarębski zeznał przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że 9 lipca 2002 r. spotkał się z Lwem Rywinem i rozmawiali o ustawie o rtv. Rywin miał mu wtedy powiedzieć, że doradza stronie rządowej w sprawie ustawy. Rywin - po raz pierwszy od początku procesu - skomentował zeznania świadka i powiedział, że "nigdy w życiu" nie doradzał rządowi.

Według Zarębskiego na umówionym wcześniej spotkaniu 9 lipca (był na nim także prezes telewizji kablowej UPC Marek Sowa) Rywin "mglistym i niejasnym językiem" powiedział im, że doradza "drugiej stronie" w sprawie ustawy o mediach. Dokładnych słów Rywina Zarębski nie pamiętał.

Grupa nieformalna

W śledztwie Zarębski zeznał jednak, że Rywin poinformował, iż jest "w nieformalnej grupie doradzających premierowi w sprawie ustawy o mediach". Rywin miał wówczas nie wymieniać żadnych nazwisk, ale Zarębski zinterpretował jego wypowiedź w ten sposób, że "ludzie z bliskiego otoczenia premiera, zainteresowani szybkim uchwaleniem ustawy, proszą Rywina o opinie w tej sprawie".

Indagowany przez sąd, a potem przez prokuratora i obrońców Zarębski oświadczył w końcu, że Rywin nie wymienił wtedy nawet nazwiska premiera, mówił jedynie o "drugiej stronie". Zarębski nie miał jednak wątpliwości, że chodzi o stronę rządową.

Po zakończeniu zeznań Zarębskiego na te jego słowa zareagował Rywin. Dotychczas nie składał żadnych oświadczeń - mówił, że zrobi to w późniejszym terminie. We wtorek uczynił wyjątek od tej zasady.

Luźne tematy

"Rozmowa zaczęła się na tematy luźne, a potem skonkretyzowała się na spotkaniu premiera z nadawcami prywatnymi 26 czerwca 2002. Zarębski poinformował mnie, że zawarto wtedy kompromis z nadawcami prywatnymi i jedyna niezałatwiona sprawa to tantiemy i prawa autorskie dla twórców. Chodziło o to, żebym się włączył w ten jedyny temat, bo reszta ustawy jest załatwiona. Nie było takich słów 'ja - doradca - rząd'. Nigdy w życiu nie byłem niczyim doradcą, nie brałem udziału w konsultacji" - powiedział Rywin.

W odpowiedzi na to jego nieoczekiwane oświadczenie, Zarębski podtrzymał to, co powiedział w prokuraturze i przed komisją śledczą - także ten fragment zeznań, w którym twierdził, że z ówczesnej "niejasnej i mglistej" wypowiedzi Rywina wynikało, iż doradza on stronie rządowej w sprawie ustawy o rtv.

Wcześniej Zarębski zeznawał, że we wrześniu 2002 r. Adam Michnik, opowiadając mu o ofercie Rywina zapewnił, że w trakcie konfrontacji u premiera Rywin wymienił jego nazwisko wyłącznie w takim kontekście, że rozmawiał z nim o ustawie o mediach, a nie jako tego, kto miałby go wysłać do Agory.

Przypadkiem w restauracji

Do tego spotkania doszło na początku września, już po opublikowaniu krótkiej notki na ten temat w tygodniku "Wprost". Michnik i Zarębski spotkali się przypadkiem w restauracji. "Czytałeś?" - spytał go Michnik. "Tak. Ty naprawdę go nagrałeś?" - miał odpowiedzieć Zarębski.

"Tak. I wiesz, on wymienił twoje nazwisko" - kontynuował naczelny "Gazety Wyborczej". "Ale w jakim kontekście?" - dopytywał się Zarębski. "No, że rozmawia z tobą o ustawie" - wyjaśnił Michnik. "No to ja chcę wiedzieć więcej" - odparł mu Zarębski i umówili się na spotkanie.

Kilka dni później Michnik przedstawił Zarębskiemu treść oferty Rywina i zapewnił go, że "GW" chce wszystko wyjaśnić. Zarębski podejrzewał wtedy, że cała sprawa to raczej prowokacja i próba skompromitowania Agory. Wykluczał, podobnie jak Michnik, by premier stał za Rywinem.

Żal Zarębskiego

Już po publikacji artykułu 27 grudnia 2002 r. Zarębski miał żal do "Gazety Wyborczej" za to, że w zapisie nagrania rozmowy Rywina i Michnika pominięto fragment jego dotyczący i że dziennikarz nie spytał go o to. Ten fragment to słowa Rywina wypowiedziane do Michnika: "zawołał mnie Zarębski też i Wandzię", w kontekście prowadzenia rozmów na temat ustawy o rtv i ewentualnego kupna Polsatu przez Agorę (Rywin chciał być prezesem Polsatu po transakcji).

Zarębski mówił, że w związku z tym, iż został zamieszany w całą sprawę, domagał się prawa zabrania głosu na ten temat. W grudniu 2002 r. udzielił autoryzowanego wywiadu "GW". Gdy jednak obrońcy Rywina pytali go o poszczególne zdania (wynikało z nich m.in., że Zarębski miałby się spotykać z Rywinem przed 26 czerwca 2002 r. gdy premier ogłosił kompromis z mediami), Zarębski wycofał się z tych stwierdzeń.

Zarębski tłumaczył, że tekst autoryzował pośpiesznie i "nastąpiła pomyłka sekwencji czasowych". Dodał, że prostował te swoje słowa w prokuraturze i komisji śledczej. Nie wysłał jednak sprostowania do gazety, bo - jak mówił we wtorek - bardziej liczą się dla niego słowa wypowiedziane pod przysięgą, niż te podane w gazecie.

W prywatnym mieszkaniu Michnika

Zarębski zeznał też, że 6 września 2002 r. w prywatnym mieszkaniu Michnika spotkał się z nim także prezes TVN Mariusz Walter oraz wiceprezes Agory Piotr Niemczycki. Wówczas Michnik miał opowiedzieć Walterowi o ofercie Rywina. Według Zarębskiego prezes TVN był nią "wstrząśnięty".

Wcześniej przed sądem zeznawał były dyrektor z Canal+ Stefan Makarczyk. Powiedział, że Rywin zwierzał mu się, iż "ma problem z 'Gazetą Wyborczą'", "Michnik się na niego uwziął" i w "GW" ukaże się "nieprzyjemny tekst" na jego temat. Według świadka, już po publikacji artykułu 27 grudnia 2002 r. Rywin mówił mu, że to, co w nim napisano jest "jednym wielkim nieporozumieniem" i że fakty nie są takie, jak przedstawiła je "GW".

15 lipca 2002 r. Makarczyk był na przyjęciu w ambasadzie Francji, gdzie spotkał Rywina. Tego samego dnia - według Agory - Rywin po raz pierwszy złożył swą korupcyjną propozycję Wandzie Rapaczyńskiej. Później natomiast na przyjęciu w ambasadzie miał się spotkać z prezesem TVP Robertem Kwiatkowskim. Według Makarczyka rzeczywiście planowano, że Rywin spotka się z Kwiatkowskim, ale tylko po to, by zapoznać go z nowym zarządem Canal+.

Asystentka przed sądem

Zeznawała też asystentka Michnika Agnieszka K. Powiedziała, że 22 lipca 2002 r. o godz. 11.00, gdy Rywin przyszedł do Michnika, wprowadziła gościa do gabinetu redaktora naczelnego. Podała im wodę i kawę. Zapewniła, że nie pito alkoholu. Pytana, czy zauważyła, by ktoś wchodził do gabinetu Michnika przed wizytą Rywina, asystentka nie wykluczyła tego, ale też nie przypominała sobie takiej sytuacji.

Michnik i autor tekstu Paweł Smoleński mówili wcześniej, że prowadzący dziennikarskie śledztwo Smoleński wszedł, by włączyć stojący za książkami magnetofon. "Czy to możliwe, by ktoś wszedł do gabinetu innym wejściem?" - dopytywał sędzia Marek Celej. "Mógł przedostać się przez taras" - brzmiała odpowiedź.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)