Zaniedbania policji ułatwiły Stokłosie ucieczkę?
Dane Henryka Stokłosy wprowadzono do
policyjnej bazy osób poszukiwanych z 17-dniowym opóźnieniem. Czy
zwłoka ułatwiła biznesmenowi ukrycie się? - pyta "Życie Warszawy".
15.02.2007 | aktual.: 15.02.2007 03:29
Z wpisaniem Stokłosy do bazy danych spóźnił się podwładny insp. Jarosława Marca, obecnie dyrektora Centralnego Biura Śledczego.
Policja twierdzi, że zwlekała z rejestracją, by - z uwagi na liczne kontakty Stokłosy w środowisku policyjnym, prokuratorskim i sędziowskim - nie dopuścić do przecieku. Ale - jak się dowiedziało "Życie Warszawy" - były komendant główny policji gen. Marek Bieńkowski miał wątpliwości, czy działania były prawidłowe. Zanim podał się do dymisji, polecił wszcząć postępowanie i wyjaśnić, dlaczego doszło do zaniedbań.
"Życie Warszawy" dotarło do nieznanych dotąd informacji, z których wynika, że na początku poszukiwań policja mogła popełnić błędy. Już 4 stycznia śledczy zdobyli dowody obciążające Stokłosę, m.in. zeznania jego doradcy podatkowego i księgowej.
Zaraz po tym nazwisko biznesmena powinno było trafić do Krajowego Systemu Informacji Policyjnej. Tymczasem stało się to dopiero 22 stycznia. Według niektórych źródeł Stokłosa mógł jeszcze być w styczniu w Polsce. Jeśli tak, to ten "poślizg" był mu wyjątkowo na rękę. Mógł umożliwić ściganemu zamknięcie wielu spraw i ewentualny wyjazd z kraju. (PAP)