ŚwiatZamordowani Polacy dali życie Irlandczykom

Zamordowani Polacy dali życie Irlandczykom

Mijają właśnie dwa miesiące od chwili, gdy w Dublinie z rąk pijanego irlandzkiego nastolatka zginęło dwóch Polaków. O tragedii i policyjnym śledztwie obszernie pisały gazety w Polsce i Irlandii, jednak niemal całkiem bez echa przeszła inna informacja - rodziny zabitych Polaków zgodziły się oddać ich organy na przeszczep. Uratowały w ten sposób co najmniej siedmioro Irlandczyków - pisze "Dziennik".

29.04.2008 | aktual.: 29.04.2008 11:24

26-letni Paweł Kalita i 28-letni Mariusz Szwajkos byli w Irlandii od ponad roku. Obaj pracowali w warsztacie samochodowym na przedmieściach Dublina. Gdy feralnego wieczoru 23 lutego wracali do domu, zaczepiła ich grupa irlandzkich nastolatków, żądając, by kupili im piwo. Polacy odmówili, a wtedy pijany 17-latek rzucił się na Pawła i zadał mu trzy ciosy śrubokrętem w krtań. Chwilę później ten sam chłopak zaatakował również Mariusza. Paweł umarł jeszcze w karetce pogotowia, jego kolega przez kolejne pięć dni bezskutecznie walczył o życie w szpitalu.

Do Dublina natychmiast pojechała zawiadomiona przez irlandzką policję matka Pawła Justyna Kalita. Tam w szpitalu Beaumont Hospital leżał pod respiratorem jej syn. Był w stanie śmierci mózgowej. Modliłam się o cud, ale już nic nie dało się zrobić - opowiada płacząc. Płakała również wtedy, gdy irlandzki lekarz poprosił ją o zgodę na pobranie narządów syna.

Opowiadał mi, jak cierpią ludzie, którzy latami czekają na przeszczep. Tłumaczył, że są właściwie skazani na śmierć, bo w Irlandii dawca z tak rzadką grupą krwi jak mój Paweł trafia się niezwykle rzadko - szlocha kobieta. Matka zgodziła się na pobranie organów. Dzięki temu Pawełek jest ze mną, jego serce jeszcze bije, nie wszystko poszło do ziemi - mówi. Organy jej zmarłego syna uratowały życie pięciu osobom.

Zgodę na pobranie narządów podpisał również brat Mariusza Szwajkosa. Nie wahał się długo, gdy lekarze przekonywali, że dzięki temu nowe życie dostanie kilku ciężko chorych Irlandczyków. Nie każdego byłoby stać na taki piękny gest. To niesamowite, że tracąc w tak dramatycznych okolicznościach najbliższą osobę z rodziny, potrafili zdobyć się na ofiarę i przebaczenie - mówi Jan Sipior, wójt Szczucina, skąd pochodził Mariusz Szwajkos.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)