Zamordował swoją szwagierkę. Kobieta była z nim w ciąży
Przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie rozpoczął się proces 33-letniego Grzegorza G. oskarżonego o szereg przestępstw, m.in. o morderstwo swojej szwagierki. Mężczyźnie grozi kara dożywocia.
Postawiono mu zarzuty kradzieży samochodu i pieniędzy siostry jego żony. Ponadto odpowie za usiłowanie dwóch oszustw i kradzież sprzętu elektronicznego wartego pół miliona złotych z miejsca, w którym pracował.
Proces przez większość czasu będzie toczył się przy zamkniętych drzwiach. Sąd przychylił się do wniosku adwokata oskarżonego i pełnomocników, którzy ze względu na ważny interes prywatny rodziny ofiary. Utajniono kwestie związane z głównym zarzutem, czyli zabójstwem.
Grzegorz G. miał zadać swojej szwagierce Jolancie Ś. szereg uderzeń w głowę połówką cegły. Ponadto na ciele ofiary znaleziono ranę kłutą szyi. Bezpośrednią przyczyną jej śmierci było najprawdopodobniej zachłyśnięcie się krwią i uduszenie.
Kobieta była w 7. miesiącu ciąży z oskarżonym. Po przeprowadzeniu sekcji zwłok kobiety ustalono, że stan rozwoju płodu nie pozwala na postawienie oskarżonemu zarzutu popełnienia podwójnego morderstwa.
Początkowo Grzegorz G. nie przyznawał się do zabójstwa - twierdził, że śmierć kobiety to wynik nieszczęśliwego wypadku (miała spaść ze skarpy). Po przedstawieniu mu dowodów z sekcji zwłok przyznał się do zabójstwa. Tłumaczył, że nie planował wcześniej zbrodni, zabójstwo miało być efektem burzliwej kłótni.
Na początku 37-latek przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów, ale pod koniec postępowania zmienił zdanie. Teraz nie przyznaje się do zabójstwa, a jedynie do ukrycia zwłok. Psychiatrzy którzy go zbadali stwierdzili, ze w chwili popełniania morderstwa był poczytalny.
Co ciekawe, początkowo postępowanie było prowadzone było w kierunku handlu ludźmi. Zaginięcie ciężarnej Jolanty Ś. zgłosiła jej rodzina. Od dłuższego czasu nie mogli nawiązać z nią kontaktu, a minął już termin jej porodu. Matka zamordowanej ofiary, przekazała policji wiadomość, jaką miał dostać od córki, o tym że sprzedała nowo narodzone dziecko i nie chce by jej szukać. Niedługo potem zaginął sam oskarżony - jego żona zgłosiła to zniknięcie na policję. Śledczy powiązali ze sobą te dwie sytuacje, podejrzewając, że Grzegorz G. może być zamieszany w zniknięcie.
Źródło: RMF24