ŚwiatZamieszki w Niemczech. Jak na francuskich przedmieściach?

Zamieszki w Niemczech. Jak na francuskich przedmieściach?

Młodzi mężczyźni demolują place, plądrują sklepy i atakują policjantów w niemieckich miastach. Tamtejsze media zauważają, że ekscesy przypominają zamieszki na francuskich przedmieściach.

Zamieszki w Niemczech. Jak na francuskich przedmieściach?
Maciej Deja

Już drugi raz tego lata w niemieckiej metropolii doszło do aktów przemocy - w czerwcu w Stuttgarcie, a w ostatni weekend we Frankfurcie nad Menem. W obu przypadkach setki, głównie młodych mężczyzn, zachowywały się wyjątkowo agresywnie w stosunku do policji. Ludzie rozbijali szyby, rzucali śmietniki na ulice. W Stuttgarcie plądrowali nawet sklepy. Nagrania wideo z Frankfurtu pokazują mężczyzn rzucających szklanymi butelkami w policjantów. Przy każdym trafieniu ludzie stojący obok wiwatowali.

Obydwa przypadki ekscesów wywołały w Niemczech kilka debat: jaką rolę odgrywają pandemiczne ograniczenia, że emocje wyładowywane są szczególnie gwałtownie w nocy w miejscach publicznych? Jak ważne jest mówienie o tym, że większość uczestników zamieszek pochodzi ze środowisk imigrantów? Czy w Niemczech dojdzie do tego samego co na przedmieściach francuskich miast?

Koronawirus i frustracja

Koronawirus jest niczym łatwopalny środek - mówi politolog Stefan Luft w rozmowie z DW. Pandemia nie jest jednak główną przyczyną przemocy. Tego zdania jest także kryminolog Dirk Baier, szef Instytutu Przestępczości i Prewencji na Uniwersytecie Nauk Stosowanych w Zurychu. - Panuje ferment wśród młodych ludzi. Epidemia koronawirusa doprowadziła do wysokiego poziomu frustracji, ale to nie wystarczy - mówi Baier.

"Składniki" przemocy widoczne są w zasadzie w każdy weekend: płynie alkohol, konflikty nasilają się o późnej porze. Potem interwencja policji i sytuacja zaostrza się. - Potrzeba wystarczająco dużo młodych mężczyzn, którzy nie mają zahamowań i którzy już w przeszłości byli notowani z powodu agresywnego zachowania - wyjaśnia Dirk Baier. Dodaje, że jeśli spotyka się wystarczająco dużo takich osób, może powstać krytyczna masa i dojść do eksplozji.

Tak najwyraźniej było we Frankfurcie. Według policji większość z 39 aresztowanych była już znana policji z powodu takich przestępstw, jak kradzież czy handel narkotykami.

Imigranci. To co?

Zarówno w Stuttgarcie, jak i we Frankfurcie znaczna część uczestników zamieszek pochodziła ze środowisk imigranckich - w Stuttgarcie połowa, we Frankfurcie "przeważająca część". Nie wiadomo jednak, co to dokładnie oznacza. Czy chodzi o osoby ubiegające się o azyl, czy też Niemców, których rodzice pochodzą z innych krajów.

Doprowadziło to do debaty na temat stopnia, w jakim czynnik migracji przyczynia się do spirali przemocy. Przedstawiciele prawicowo-populistycznej AfD, ale i chadeckiej CDU skarżą się na zanikające bezpieczeństwo wewnętrzne spowodowane nieudaną integracją. Inni obawiają się stygmatyzacji Niemców ze środowisk imigranckich.

Również politolog Luft wyjaśnia eskalację przemocy wśród młodych mężczyzn w Stuttgarcie i Frankfurcie nieudaną integracją: - Mają rozdwojoną tożsamość. Z jednej strony dystansują się od społeczeństwa, z którego pochodzą i pokolenia rodziców, ale z drugiej strony nie są jeszcze częścią niemieckiego społeczeństwa. Poruszają się w subkulturze, w której dochodzi do takiej eskalacji przemocy.

Dla kryminologa Baiera pochodzenie może być jedynie punktem wyjścia, a nie można na tym poprzestać. - To nie migracyjna przeszłość wywołuje przemoc, tylko związane z nią obciążenia biograficzne. Musimy przyjrzeć się tym obciążeniom - mówi. Chodzi m.in. o to, że imigranci są bardziej dotknięci bezrobociem i brakiem perspektyw.

Kryminolog z Zurychu zauważa również, że wśród osób ze środowisk imigranckich istnieje więcej "standardów męskości zorientowanych na przemoc". - To młodzi mężczyźni, którzy nie mają zbyt wiele poza swoją fizycznością. Prawdopodobnie nie są dobrze zintegrowani pod względem szkoły, wykształcenia, zawodu. I prawdopodobnie w dzieciństwie i we własnej rodzinie doświadczyli przemocy - mówi Baier.

Zamieszki w Niemczech. Jak we Francji?

Niezależnie od roli imigranckich przesłanek przemoc w Stuttgarcie i Frankfurcie budzi skojarzenia z zamieszkami na francuskich przedmieściach. Tam odsetek osób ze środowisk migracyjnych jest bardzo wysoki, a warunki społeczne niejednokrotnie złe. Co kilka lat wybuchają ekscesy, a fala zniszczenia przetacza się przez przedmieścia. Zdjęcia przypominają te z Frankfurtu. Podobna jest także nienawiść do policji - czytamy.

W 2005 roku zamieszki we Francji wywołała śmierć dwóch nastolatków po policyjnym pościgu. Zamieszki w Stuttgarcie i Frankfurcie były również następstwem operacji policyjnych: w Stuttgarcie chodziło o zwalczanie narkotyków, we Frankfurcie o pomoc poszkodowanemu w wyniku bójki. - Ma to również związek z tym, jak o policji mówiono w ciągu ostatnich kilku tygodni – stwierdza Baier. Oskarżano ją o rasizm, nie wiedząc, czy tak jest. - Szczególnie dla osób ze środowisk migracyjnych to często spotykana narracja: teraz idą w moim kierunku, ponieważ jestem imigrantem, jak to ma miejsce na całym świecie, dlatego się bronię.

Niemiecka prasa: tolerancja zaślepia

Sytuacja w Stuttgarcie zaostrzyła się po kontroli dotyczącej narkotyków. - Mówi się, że policjanci zachowują się przy tym rasistowsko i właśnie w takim przypadku kontroli doszło do eskalacji - przypomina Baier. Pomimo pewnych podobieństw istnieją jednak różnice między zamieszkami we Francji i w Niemczech.

- Nie mamy takiej skrajnej polaryzacji społecznej. Aż 29 z 39 podejrzanych we Frankfurcie nad Menem pochodziło z okolicznych miast. A zatem trudno mówić o eksplozji przemocy z jakieś zapomnianej dzielnicy. Trzeba jednak uważać - przestrzega politolog. Miasta powinny promować budownictwo socjalne w różnych punktach tak, aby nie powstawały całe osiedla zamieszkiwane przez ludzi w trudnej sytuacji społeczno-ekonomicznej.

We Frankfurcie zapadły już pierwsze decyzje. Plac Operowy, który był sceną ostatnich ekscesów, będzie zamknięty od pierwszej w nocy. Podejrzane osoby będą miały zakaz wstępu do miasta. Policja jest w stanie chronić miejsca publiczne - mówi politolog Luft. Ale trzeba jej na to pozwolić.

Lisa Hänel Deutsche Welle

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl"

Źródło artykułu:Deutsche Welle
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (559)