Zamieszany w aferę w łódzkim pogotowiu domaga się "trzynastki"
Szef Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego Tomasz S., zamieszany w aferę w łódzkim pogotowiu, domaga się przed sądem pracy od Wojewódzkiej Stacji Ratownictwa Medycznego w Łodzi wypłaty trzynastej pensji.
31.12.2003 | aktual.: 31.12.2003 13:38
W grudniu 2002 r. Tomasz S. został dyscyplinarnie zwolniony z pracy w pogotowiu przez dyrektora Bogusława Tykę. Według niego S., jako pracownik stacji, działał na szkodę firmy, kierując jednocześnie fundacją "Na Ratunek", a więc - zdaniem Tyki - instytucją konkurencyjną dla pogotowia.
Decyzję dyrektor podjął wbrew stanowisku Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego, który nie wyraził zgody na zwolnienie swego przewodniczącego. Tomasz S. odwołał się od decyzji Tyki. Pod koniec września tego roku sąd przywrócił S. do pracy i przyznał mu 18,3 tys. zł odszkodowania z tytułu okresu pozostawania bez pracy.
Teraz Tomasz S. domaga się przed sądem od pogotowia - jak powiedział - "wypłacenia zaległej wypłaty za 2002 rok, kiedy pracował w firmie".
Dyrektor Tyka nie zamierza wypłacać pieniędzy. Według niego, Tomasz S. domaga się około 3 tys. zł. "S. został z pracy zwolniony dyscyplinarnie i żadna trzynastka mu nie przysługuje" - powiedział dyrektor. Przyznał, że odwołał się już od decyzji nakazującej powrót do pracy Tomasza S. Sprawę tę rozstrzygnie sąd wyższej instancji.
W sprawie wypłaty trzynastej pensji sąd zawiesił postępowanie do czasu rozstrzygnięcia, czy zwolnienie S. było zgodne z prawem.
W lutym 2002 r. Tomasz S. został zatrzymany przez policję w związku z podejrzeniem o udział w aferze w łódzkim pogotowiu. Prokuratura zarzuciła mu przyjęcie co najmniej 60 tys. zł w zamian za informacje o zgonach pacjentów, nakłanianie rodzin zmarłych do korzystania z usług konkretnych firm pogrzebowych i naruszenie tajemnicy zawodowej.
Pod koniec stycznia 2002 roku "Gazeta Wyborcza" i Radio Łódź ujawniły, że w łódzkim pogotowiu handlowano informacjami o zgonach, a być może celowo zabijano pacjentów.
W czerwcu tego roku prokuratura - po 17 miesiącach śledztwa - postawiła zarzut uśmiercania pacjentów byłemu sanitariuszowi łódzkiego pogotowia. W połowie grudnia zarzut zabójstwa jednej osoby postawiono drugiemu sanitariuszowi.