PolskaZamieszanie na plebanii św. Brygidy

Zamieszanie na plebanii św. Brygidy

Czy prałat Henryk Jankowski nie zamierza wrócić ze szpitala na plebanię bazyliki św. Brygidy? Wszystko wskazuje, że tak jest. "Dziennik" dowiedział się, że z siedziby parafii wynoszone są co bardziej cenne rzeczy. Duchowni związani z bazyliką są zaskoczeni i nie wiedzą, jak się zachować w tej sprawie.

Wywożenie sprzętów trwa od kilku dni. Z jednego ze źródeł kościelnych dowiedzieliśmy się, że ksiądz Henryk Jankowski postanowił się spakować w minioną środę, czyli dzień po wydaniu przez abp. Tadeusza Gocłowskiego, metropolity gdańskiego dekretu usuwającego go z funkcji proboszcza parafii. - Wtedy się zaczęło - mówi nam jeden z gdańskich duchownych, który prosi o zachowanie anonimowości. - Do kartonów wkładano mnóstwo rzeczy, od komputerów po lichtarze i dość drogie zastawy stołowe. Nikt nie jest w stanie powstrzymać ludzi księdza, bo jak? To on tu rządził i w każdej chwili może powiedzieć, że to wszystko jest jego.

Wiadomo, że jedną z osób, które na polecenie prałata wywożą rzeczy z parafii, jest długoletni wychowanek i współpracownik ks. Jankowskiego Wojciech Knitter (on sam nie rozmawia z dziennikarzami). Wojciech Podjacki, przewodniczący Ligi Obrony Suwerenności, która broni prałata, nie widzi w tym nic podejrzanego. - Pan Knitter od jakiegoś czasu już zabiera swoje rzeczy, m.in. należący do niego komputer. Nic nie wiem o tym, aby zabierano jakieś inne sprzęty - mówi Podjacki. To, że w parafii dzieje się coś dziwnego, potwierdził nam wczoraj nowy administrator bazyliki św. Brygidy ksiądz Krzysztof Czaja. - Nie wiem, co zrobić w tej sprawie - powiedział wyraźnie zaskoczony i zmieszany ksiądz Czaja. - W tej chwili jestem na lekcjach w szkole i jeśli nadal dochodzi do wynoszenia rzeczy, to będę chyba musiał przerwać zajęcia.

Ksiądz przyznał, że choć nie chce podgrzewać i tak gorącej już atmosfery wokół parafii, to nie podoba mu się to, co dzieje się od kilku dni. - Przecież prałat Jankowski miał tu zostać. Nie rozumiem, dlaczego się wyprowadza - mówi duchowny. - Czy ksiądz jest w stanie powstrzymać współpracowników ks. Jankowskiego, aby choćby móc się przyjrzeć, co jest zabierane? - pytamy. - A co mi odpowie pan Knitter, kiedy zapytam go, do kogo należy ten talerz, komputer, czy długopis? Powie, że to księdza prałata albo jego. Ja tu nie mam nic do gadania - odpowiada ks. Czaja. Nieoficjalnie mówi się, że prałat Jankowski ma długi m. in. u dostawców bursztynu. Czy jest to powód, dla którego z parafii znikają cenne rzeczy?

Co ze zdrowiem prałata?

Wczoraj poinformowaliśmy, że ksiądz Jankowski trafił do Akademii Medycznej w Gdańsku, a konkretnie do Kliniki Gastroenterologii, gdzie przechodzi badania. Z informacji, które przekazał w niedzielę Wojciech Podjacki z Ligi Obrony Suwerenności wynika, że prałat doznał dwóch wylewów do oka i żołądka. Nasze źródła jednak podają, że choć ksiądz od dawna ma problemy zdrowotne, to jego stan nie wymagał aż tak szybkiej interwencji lekarzy. Wczoraj jednak przewodniczący Podjacki po raz kolejny potwierdził, że ksiądz przeszedł kilka poważnych zabiegów i jego stan już się poprawił.

- Samopoczucie ma lepsze, jest zrelaksowany. Teraz czekamy na diagnozy lekarskie - mówi Podjacki. Szef LOS dodał też, że prałat jeszcze nie odwołał się do arcybiskupa w sprawie dekretu, ale na pewno nie zamierza się z tego wycofać. Administrator parafii św. Brygidy w Gdańsku ks. Krzysztof Czaja spodziewa się, że ks. prałat Henryk Jankowski do niedzieli opuści szpital.

Waldemar Ulanowski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)