Zamiast karetki - poczta głosowa
W Lelowie strach chorować. Mieszkańcy skarżą
się, że mają kłopot z dodzwonieniem się na pogotowie. Ostatnio po
wykręceniu numeru zamiast dyspozytorki włączała się poczta
głosowa. Ratowniczy numer komórkowy 112 też milczał - pisze
"Trybuna Śląska".
02.09.2004 | aktual.: 02.09.2004 07:30
Rodzina 10-letniego Darka Brycha, który w piątek złamał nogę, bezskutecznie usiłowała dodzwonić się na pogotowie. Chłopiec został odwieziony do szpitala prywatnym samochodem. To nie pierwsze kłopoty mieszkańców Lelowa z pogotowiem ratunkowym. Trzy tygodnie temu do umierającego mężczyzny pogotowie przyjechało za późno, bo w pobliskiej stacji w Koniecpolu nie było wolnej karetki. Mieszkańcy Lelowa obawiają się o bezpieczeństwo i życie swoje i bliskich - podaje dziennik. Nie daj Boże mieć wypadek u nas czy w okolicy, nie ma szans na ratunek - twierdzą oburzeni.
Częstochowskie pogotowie jest zaskoczone informacją o problemach rodziny Brychów. Wcześniej nikt z Lelowa nie zgłaszał do stacji żadnych kłopotów z łącznością - informuje "Trybuna Śląska". Dzwoniący pod numer 999 powinni zostać połączeni z częstochowskim Centrum Powiadamiania Ratunkowego. Nie rozumiemy, dlaczego nie stało się tak w tym przypadku - informuje Dariusz Kopczyński, zastępca dyrektora pogotowia ds. medycznych. - Oczywiście będziemy to sprawdzać, bo taka sytuacja nie powinna się powtórzyć. (PAP)