Zamiast karetki jedzie wóz strażacki. Poruszająca historia z Pomorza
Wóz strażacki zamiast karetki pogotowia coraz częściej wysyłany jest do chorych w Tczewie w woj. pomorskim - wynika z relacji strażaków. To efekt obciążenia pracą zespołów karetek, a problem został nagłośniony po śmierci 75-latki, której wnuczka nie mogła doczekać się przyjazdu pogotowia.
Problem z wyjazdami karetek pogotowia do chorych w Tczewie opisał portal tcz.pl. Do tczewskiej redakcji napisała mieszkanka miasta, która na przyjazd karetki do babci czekała ponad cztery godziny od pierwszego telefonu do dyspozytora.
75-latka zmarła mimo reanimacji po kolejnych kilku godzinach, a śledczy nie wszczęli postępowania, bo "zmarła była przewlekle chora, cierpiała na cukrzycę, wcześniej przeszła udar i dwa zawały".
- Nagłaśniamy tę sprawę, by pokazać, co muszą przechodzić osoby, które potrzebują pomocy w czasie pandemii - powiedziała wnuczka 75-latki reporterom tcz.pl. Kobieta zaznaczyła również, że od dyspozytora usłyszała w jednej z kilku rozmów, że "szybciej przyjedzie straż pożarna niż karetka".
Okazuje się, że skierowanie do chorego wozu z ratownikami ze straży, a nie karetki pogotowia, to w Tczewie coraz częstsza praktyka.
Rzecznik tczewskiej straży pożarnej kpt. Michał Myrda w rozmowie z Onetem przyznaje, że gdy dyspozytor ratownictwa medycznego nie ma dostępnej karetki na miejscu, dzwoni po pomoc.
Zamiast karetki jedzie wóz strażacki. "Izolowane zdarzenie medyczne"
- Gdy nie było koronawirusa, takie sytuacje występowały sporadycznie, w ostatnim czasie odnotowaliśmy jednak wzrost zdarzeń - wyjaśnia rzecznik. Dodaje, że w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia strażacy udzielają pomocy na miejscu i nie przewożą pacjenta do szpitala. W raportach strażacy taki wyjazd opisują jako "izolowane zdarzenie medyczne".
Tczewski portal zauważa z kolei, że niedawno wojewoda pomorski zgodził się na uruchomienie dla Tczewa dodatkowego zespołu ratownictwa medycznego.
Źródło: tcz.pl, Onet