Zamiast flaszki: klik i przesyłka, woreczek i pigułka. Ale starzy wciąż wolą pić

Alkohol przestaje być modny. Młodzi wolą syntetyczne narkotyki – łatwiej dostępne, tańsze i… bardziej "sexy". Ale starsi Polacy trzymają się butelki jak ostatniej deski ratunku. Maria Banaszak z MONAR-u ostrzega: uzależnienie nie odchodzi. Ono tylko zmienia twarz.

alkoholizmZamiast flaszki: klik i przesyłka, woreczek i pigułka. Ale starzy wciąż wolą pić
Źródło zdjęć: © Unsplash.com | Thom Masat
Dorota Kuźnik

Dorota Kuźnik, Wirtualna Polska: Od 2005 roku statystyczny Polak wypijał każdego roku powyżej 9 litrów czystego alkoholu. Dopiero 2023 rok przyniósł zmianę i zeszliśmy poniżej tej granicy. Rzeczywiście pijemy teraz mniej?

Maria Banaszak, certyfikowana specjalistka w dziedzinie psychoterapii uzależnień, prowadzi profile edukacyjne pod nazwą: @pani_od_narkotykow, zawodowo związana z MONAR-em: Nie do końca i nie wszyscy. Przy alkoholu zostało starsze pokolenie, młodsze sięga po inne substancje.

Czyli młodzi już nie piją?

Dla nich alkohol już dawno przestał być głównym problemem. Oczywiście piją, ale bez porównania mniej niż ich równolatkowie kiedyś. To nie znaczy, że zapanowała moda na superzdrowy styl życia i teraz wszyscy uprawiają jogging, jogę i jedzą kiełki. Ale ograniczenia związane ze sprzedażą alkoholu działają całkiem nieźle wobec młodych i teraz łatwiej jest im - wbrew pozorom - kupić narkotyki. Zwłaszcza te syntetyczne – "złej jakości", zanieczyszczone, toksyczne, o nie do końca znanym działaniu, a więc tanie. A alkohol jest drogi, niepraktyczny i zwyczajnie - jakkolwiek to nie zabrzmi - niemodny.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rozmowy w Turcji. Zełenski przywitany przez Erdogana

Co to znaczy, że alkohol jest niepraktyczny?

Wiemy, jaki ma zapach, jak zachowuje się pijany człowiek i jakie są konsekwencje w postaci kaca. W przypadku młodych to problem. W przypadku starszych oczywiście też, ale oni mają sporo okazji, żeby używać alkoholu "kulturalnie". W końcu patrząc na cały przekrój społeczny, to niezmiennie od lat jest nasz "narodowy sport". Pijemy z najróżniejszych okazji, pijemy z braku okazji i mamy do tego dobudowaną pełną racjonalizację i normalizację. Nie tylko społeczne i kulturowe przyzwolenie, ale też aprobatę lub wręcz presję.

I może dlatego alkohol jest bardziej niebezpieczny?

Każdy narkotyk, a alkohol również jest narkotykiem, jest niebezpieczny. Tylko każdy w inny sposób. Dlatego nie lubię budowania "rankingów" wokół zagrożeń związanych z używaniem substancji psychoaktywnych.

Natomiast dane dotyczące alkoholu nie są optymistyczne. Niepokojące jest to, że chociaż wiemy faktycznie więcej o negatywnych skutkach picia, odsetek pijących spada bardzo powoli. Oczywiście alkohol - jak wspomniałam - traci na popularności wśród młodych.

Ale pokolenie dzisiejszych 40-latków i starszych nie tylko nie rezygnuje, ale nawet dokłada. Na to wpływają oczywiście różne czynniki, na przykład to, że mamy niełatwe czasy. Media co rusz alarmują, że świat wisi na włosku, otaczają nas kryzysy: ekonomiczne, ekologiczne, społeczne, kulturowe, polityczne, epidemiologiczne. Do tego zanikają więzi społeczne, a to ważny czynnik ochronny naszej kondycji psychicznej. W tym wszystkim ludzie gorzej sobie radzą sobie z regulowaniem emocji. A tam, gdzie jest mniej relacji, a więcej napięć, presji i lęku, otwiera się pole do niekonstruktywnych sposobów na regulowanie emocji. Starsze pokolenia będą sięgać po to, co znane i sprawdzone. I tu wchodzi alkohol - oswojony i dostępny.

Kiedy zaczyna się alkoholizm? Kiedy przestajemy pić rekreacyjnie, a stajemy się uzależnieni?

Kiedy przyjemność zamienia się w nawyk, a nawyk zamienia się w konieczność. Kiedy alkohol staje się odpowiedzią na każdą emocję – nie tylko, żeby coś uczcić, ale też, żeby czegoś nie czuć, zapomnieć lub czuć inaczej. Kiedy picie staje się jedynym sposobem na odpoczynek, radzenie sobie z problemami, czy spędzanie czasu wolnego. Oraz, a właściwie przede wszystkim, kiedy pijemy nie po to, żeby zrobiło się przyjemnie, ale dlatego, że kiedy nie pijemy, jest bardzo nieprzyjemnie. Jesteśmy w stanie zrobić i poświęcić wszystko, żeby ten dyskomfort zniwelować poprzez ciągłe powracanie do nałogowych rytuałów.

Mechanizm jest analogiczny w przypadku wszystkich uzależnień, zarówno tych od substancji, jak i od czynności.

Alkoholizm to głównie męska choroba?

Nie. I w sumie nigdy nie był. Tylko kobiety piją inaczej, nie na widoku, bez społecznego przyzwolenia. Kobiety generalnie częściej wybierają mniejsze ryzyko "nakrycia", bo tak jesteśmy biologicznie zaprogramowane. Dlatego częściej uzależniają się od substancji legalnych jak alkohol czy leki.

Częściej też biorą pod uwagę opinię i ocenę społeczną, ale również własną ocenę. Mają szereg standardów, które same sobie narzucają. Wśród "stereotypowych pijaczków" spędzających całe dnie na ławeczkach pod sklepami raczej nie będzie kobiet. To jednak wcale nie znaczy, że kobiety nie piją. Po prostu będą pić dyskretnie, najczęściej w domu. Będą udawać przed światem i same przed sobą, że nie mają problemu.

W końcu są dobre w "makijażu".

Można tak to określić. Mężczyźni chętnie pozwalają sobie na alkoholowe opowieści, dowcipy i przechwałki w "świetle reflektorów", kobiety najczęściej piją "gdy zgaśnie światło". Na przykład przed zaśnięciem, czy wtedy, kiedy dzieci pójdą spać i nikt nie patrzy, albo piją więcej, ale w mniejszych ilościach w ciągu dnia. Równocześnie rozwijają wokół swojego picia jeszcze więcej racjonalizacji niż mężczyźni. Rzadziej piją "bo lubią", a częściej jako na przykład argument, żeby mieć więcej energii do działania. Z kolei kobiety z wysoko funkcjonujących środowisk będą pić drogie i ekskluzywne alkohole, bo przecież "to nie alkoholizm".

Natomiast jeszcze częściej niż alkohol kobiety wybierają leki uspokajające i nasenne, szczególnie z grupy benzodiazepin, właśnie dlatego, że się je łatwiej maskuje. Mówiąc w cudzysłowie - "wódkę" widać i czuć, a alkoholizm nie jest chorobą, którą da się ukryć na dłuższą metę. Al leki można bez skrępowania trzymać w torebce czy na nocnej szafce i nikt się nie zorientuje, że to narkomania jak każda inna. W końcu blister tabletek nikogo dzisiaj nie dziwi. Przecież "to tylko leki".

Podsumowując - po alkohol sięgają równie chętnie kobiety i mężczyźni, ale młodzież już niekoniecznie. To znaczy, że problem z alkoholizmem zacznie być wkrótce wypierany przez inne uzależnienia?

Minusów picia dla młodych jest więcej niż plusów, oczywiście z ich punktu widzenia. Jak wspomniałam nieletnim wcale nie jest łatwo alkohol kupić - zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, gdzie trudno o anonimowość; i wcale nie jest taki tani. A narkotyki są powszechnie dostępne, bo są w sieci.

Kiedyś, żeby kupić narkotyki, trzeba było spotkać się z dilerem w ciemnej bramie albo przynajmniej trzeba było "znać kogoś, kto zna kogoś". Dziś nie trzeba. Internet nie zadaje pytań: "czy masz skończone 18 lat?", "czy twoja mama wie?" albo nie rzuca tekstów: "żebym cię tu więcej nie widział, gówniarzu!" Wystarczy kilka kliknięć, żeby dostać zamówioną paczkę. Cena porcji, szczególnie tych najsłabszej jakości, równa się cenie drożdżówki.

Przechowywać nielegalne narkotyki też jest łatwiej, bo butelka jest gabarytowo problematyczna, a woreczek z proszkiem albo suszem już nie. Poza tym młodym alkohol coraz częściej kojarzy się z obciachem.

Aż tak?

Obraz alkoholika w oczach młody jest kojarzony często ze stereotypowym panem z wąsem, w sandałach ze skarpetkami, grillującym tanią kiełbasę, lekko się zataczającym i pozwalającym sobie na tyle samo głośne, co kiepskie żarty. I nie próbuję powiedzieć, że młodzież w ogóle nie pije.

Zmienił się sposób myślenia o alkoholu w stosunku do innych substancji?

Dziś o alkoholu wiemy relatywnie wiele i coraz częściej, jako społeczeństwo, potrafimy na niego spojrzeć z różnych stron. Wiemy, że wiele osób sporadycznie pije alkohol i nie umiera z tego powodu; że nie dla każdego korzystanie z alkoholu kończy się utratą kontroli i dramatycznymi konsekwencjami.

Z drugiej strony nikt nie kwestionuje faktu, że można się od niego uzależnić i to bardzo silnie – zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Oczywiście alkoholicy długo wypierają i negują istnienie problemu, ale to zjawisko typowe dla każdego typu uzależnienia. Generalnie jednak zdajemy sobie sprawę, że alkohol potrafi niszczyć zdrowie zarówno somatyczne, jak i emocjonalne, że cierpią przez niego całe rodziny. Wiemy to, nawet jeśli nie identyfikujemy się z zagrożeniem.

Nieoczywistą informacją może być ewentualnie fakt, że nie ma czegoś takiego jak zdrowa dawka alkoholu i nawet jeśli nie przesadzamy i nie jesteśmy zagrożeni uzależnieniem, to picie zawsze źle wpływa na organizm. W końcu to neurotoksyna, która może uszkodzić nie tylko wątrobę, ale też wiele innych narządów oraz uszkodzić komórki mózgowe i nerwowe. Alkohol jest też bezpośrednią lub pośrednią przyczyną wielu nowotworów.

Natomiast nikt nie jest zaskoczony lub tym bardziej oburzony, gdy mówi się, że alkohol uzależnia. Nie można tego jednak powiedzieć o podejściu do wielu innych narkotyków. Jest wiele osób, które myślą: "alkohol to czyste zło, ale różne leki, marihuana albo psychodeliki... czemu nie?".

Można więc mówić o zmianie podejścia?

Sposób myślenia o wielu substancjach zrobił się niebezpieczny. Często bardziej niebezpieczny niż te substancje same w sobie. O wielu nie potrafimy myśleć w sposób wyważony i ze zdrowym krytycyzmem, a każda skrajność bywa szkodliwa.

Przykładem jest zamieszanie wokół marihuany, która - owszem - znajduje zastosowanie medyczne, nikogo bezpośrednio nie zabiła i ma relatywnie niski potencjał uzależniający. Ale jest narkotykiem, może uzależniać i to również fizycznie, może powodować wiele szkód w organizmie, związanych z funkcjonowaniem psychicznym, rozregulowaniem nastroju, zaburzeniami snu, zaburzeniami procesów poznawczych, w tym koncentracji i uwagi, zaburzeniami procesów motywacyjnych itd. Wiele osób, szczególnie młodych, ale nie tylko, kompletnie nie przyjmuje tego do wiadomości.

Skoro "starzy" pijący powoli wymierają, a młodzi wybierają inne rzeczy, to jaka przyszłość czeka alkohol?

Alkohol w Polsce na pewno nie stanie się "gatunkiem zagrożonym wymarciem". Ale myślę, że picie powoli traci pozycję zachowania, które niemal zawsze i wszędzie jest "na miejscu". Podobnie jak z papierosami, które jeszcze kilkanaście lat temu paliło się wszędzie w biurach, knajpach, domach czy samochodach - i nikt się temu nie dziwił, a teraz palenie powoli zaczyna się robić "obciachem". Szczególnie w niektórych grupach społecznych. Alkohol więc na pewno nie zniknie, ale inne substancje zabiorą mu - nomen omen - monopol. Poza tym to abstynencją obecnie interesuje się i chełpi młodsze pokolenie.

Rzeczywiście rośnie popularność imprez bez alkoholu. Nie jest też wreszcie wstydem przyznanie się do tego, że po prostu się nie pije. To chyba jednak dobra zmiana.

I wspaniale, że do tego dorośliśmy, ale trzeba pamiętać, że w Polsce żyje prawie 38 milionów osób i rezygnacja z alkoholu nie dotyczy wszystkich. To pewien wycinek społeczeństwa. Tempo, w jakim spada pożycie alkoholu, jest wolne. Zmieniło się natomiast podejście do alkoholizmu oraz innych uzależnień. Sama choroba nie wiąże się już z aż tak silną stygmatyzacją, jak wcześniej. A ludzie, którym udało się wyjść z uzależniania coraz częściej, chętniej i z dumą dzielą się swoimi historiami ze światem. I bardzo dobrze.

To znaczy, że więcej z nas zdaje sobie sprawę, że ma problem i nie boi się leczyć?

To akurat nie, bo istota psychologicznych mechanizmów nałogowych polega na tym, że problemu się długo nie dostrzega i wszelkimi sposobami broni przed zmianą. Na przestrzeni lat nie obserwuję również większych zmian w problemach rodzin osób uzależnionych – one nadal same walczą z podobnymi racjonalizacjami, przerzucaniem się odpowiedzialnością, podobnie cierpią i się miotają. Choć na pewno dobrym zjawiskiem jest to, że rodziny i bliscy osób w nałogu, częściej zaczynają same szukać wsparcia i korzystać z pomocy dla osób współuzależnionych.

Widać też coraz większe zrozumienie i wsparcie dla osób z problemem uzależnienia ze strony firm i zakładów pracy. Coraz rzadziej jest tak, że moi pacjenci muszą ukrywać odwyk, albo zwalniać się z pracy, żeby podjąć leczenie.

Dziś normalnie biorą L4, bo jest możliwość skorzystania z psychiatrycznego zwolnienia lekarskiego w trakcie leczenia w ośrodku stacjonarnym, nawet przez okres 12 miesięcy. I co więcej, w trakcie terapii pozostają w kontakcie z pracodawcą, który ich wspiera i motywuje. Coraz częściej zdarza się podejście na zasadzie: "fajny z ciebie gość, chętnie z tobą popracujemy, tylko musisz się ogarnąć". I to jest świetne.

Brzmi jak coś, co realnie może pomóc wyjść z uzależnienia.

To oczywiście nie wystarcza, ale na pewno może pomóc. Natomiast, żeby wyjść z uzależniania trzeba się nauczyć regulować swoje emocje i zaspokajać swoje potrzeby w sposób konstruktywny. Żeby to było możliwe, trzeba się nauczyć budować dobre, bliskie relacje, a żeby to stało się możliwe, trzeba najpierw zrozumieć, że dobre relacje zaczynamy budować od relacji z samym sobą. I to jest podstawa.

Drugą kwestią jest to, że aby osoba uzależniania zaczęła w ogóle jakkolwiek chcieć zmiany, musi jej się z nałogiem zrobić naprawdę niewygodnie. Jeśli to się nie stanie, będzie kontynuować status quo. Jeśli ktoś ma podjąć ogromny trud walki z nałogiem, niestety potrzebuje najpierw poczuć, że trwanie w uzależnieniu mu szkodzi i wiąże się z cierpieniem i stratami.

Tak długo, jak "ląduje się na cztery łapy", póki zawsze ktoś "posprząta", ktoś naprawi straty, raczej nic się nie zmieni. I nie chodzi o to, że osoba uzależniona musi dotknąć przysłowiowego dna. Uważam ten stereotyp za szkodliwy. Skrajna samotność i poczucie beznadziei wcale nie pomagają się zmotywować do zmiany. Ale na dłuższą metę nałóg musi stać się uciążliwością.

Jeśli zrozumiemy, że warto poszukać innych rozwiązań, jesteśmy na początku drogi do sukcesu. Wreszcie człowiek potrzebuje poczucia sprawczości. Wiary, że zmiana w ogóle jest możliwa. Uzależnieni ludzie przestają wierzyć, że mogą żyć i dawać sobie radę inaczej. Jeśli z jednej strony nałóg zacznie być na tyle niewygodny, że nie da się dłużej wypierać problemu, a z drugiej otrzymają wsparcie i poczują, że zmiana w ogóle jest możliwa, mają szansę na sukces i normalne, szczęśliwe życie.

Dorota Kuźnik, dziennikarka Wirtualnej Polski

Kontakt do autorki: dorota.kuznik@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie

Zaatakował policjanta mieczem samurajskim. Został zatrzymany
Zaatakował policjanta mieczem samurajskim. Został zatrzymany
SOP strącił drona. "Funkcjonariusze ujęli dwie osoby i przekazali je policji"
SOP strącił drona. "Funkcjonariusze ujęli dwie osoby i przekazali je policji"
Wojewoda o nocy, gdy nadleciały drony. "Sytuacja bez precedensu"
Wojewoda o nocy, gdy nadleciały drony. "Sytuacja bez precedensu"
Mówi, dlaczego nie zestrzelili wszystkich rosyjskich dronów
Mówi, dlaczego nie zestrzelili wszystkich rosyjskich dronów
Tusk z jasnym przesłaniem. "Nie szukajcie wroga"
Tusk z jasnym przesłaniem. "Nie szukajcie wroga"
Chińskie MSZ po rozmowach z Nawrockim: Pekin liczy na Polskę
Chińskie MSZ po rozmowach z Nawrockim: Pekin liczy na Polskę
Dron nad budynkami rządowymi. Komunikat premiera. Są zatrzymani
Dron nad budynkami rządowymi. Komunikat premiera. Są zatrzymani
"Jesteśmy pewni". Apel papieża do światowych przywódców
"Jesteśmy pewni". Apel papieża do światowych przywódców
Trwają manewry Zapad. Rosja ćwiczy artylerię w obwodzie królewieckim
Trwają manewry Zapad. Rosja ćwiczy artylerię w obwodzie królewieckim
Runął podwieszany w sufit. 1400 ewakuowanych w Toruniu
Runął podwieszany w sufit. 1400 ewakuowanych w Toruniu
Prezes PiS: Konfederacja pokazuje, kim naprawdę jest
Prezes PiS: Konfederacja pokazuje, kim naprawdę jest
Turysta spadł ze szlaku w Tatrach. Zginął na miejscu
Turysta spadł ze szlaku w Tatrach. Zginął na miejscu