PublicystykaZamachy w Brukseli. Marek Orzechowski: mordują nas islamiści, a my sami siebie oskarżamy o islamofobię

Zamachy w Brukseli. Marek Orzechowski: mordują nas islamiści, a my sami siebie oskarżamy o islamofobię

Jeżeli ten bardzo wyrozumiały do tej pory stosunek Belgów i brukselskich Europejczyków do muzułmańskiej społeczności się nie zmieni, i znów w telewizji prezentować nam będą na odtrutkę dobrych muzułmanów, to będzie znaczyło, że Belgowie i pozostali niczego nie zrozumieli. I nie szanują własnych ofiar - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Marek Orzechowski, polski dziennikarz, od lat mieszkający w Belgii, autor książki "Mój sąsiad islamista".

Zamachy w Brukseli. Marek Orzechowski: mordują nas islamiści, a my sami siebie oskarżamy o islamofobię
Źródło zdjęć: © Eastnews | AFP/EMMANUEL DUNAND
Ewa Koszowska

22.03.2016 | aktual.: 29.12.2016 13:53

Ewa Koszowska: Europa przegrywa walkę z terroryzmem?

Marek Orzechowski: Odpowiedź na to pytanie może być tylko jedna - tak, przegrywa. Każdy islamski zamach, w którym giną nasi współobywatele, żony, ojcowie, dzieci, przyjaciele w centrum Europy - jest dramatycznym i bolesnym dowodem na to, że walkę z islamskimi terrorystami przegrywamy. My nie wysadzamy się w powietrze, aby trafić do raju, nie podkładamy bomb w islamskich dzielnicach.

Dało się przewidzieć wtorkowe ataki w Brukseli? Były zaplanowane dużo wcześniej czy też był to odwet za aresztowanie Abdeslama?

Gdyby się dało je przewidzieć, nie doszłoby do nich. Jest dla naszego bezpieczeństwa i śmierci naszych współobywateli zupełnie bez znaczenia, czy brukselskie zamachy były wcześniej zaplanowane i czy mają związek z aresztowaniem Abdeslama, jednego z największych morderców Europy. Każdy zamach islamski jest powiązany z innymi zamachami islamskimi. Wszystkie mają takie samo źródło - nienawiść do nas i do naszej cywilizacji. Fakt, że zamachy nastąpiły cztery dni po złapaniu tego islamskiego terrorysty dowodzi tylko, jak rozległa jest siatka naszych wrogów. Jak wielu bandydtów czyha na nasze życie. Że są niebezpieczni, nie musimy się przekonywać.

Czy dopuszcza pan możliwość, że to inna siatka zamachowców? Co by to oznaczało dla nas?

Jedna siatka, inna siatka, kolejna siatka - to są kwestie dla policji i służb bezpieczeństwa. Wystarczyłaby już tylko jedna, aby nas zabijać. Mówiłem o tym wielokrotnie wcześniej, dziś powtórzę raz jeszcze w obliczu śmierci wielu osób w Brukseli - dosyć z tym udawaniem, że jedno nie wynika z drugiego. Że sprawcy nie mają nic wspólnego z naszymi sąsiadami islamistami. Wszystko, dosłownie wszystko wynika z tego jednego jedynego - z islamskiego terroryzmu, którego źródłem jest nienawiść wobec nas i który jest śmiertelnym wyzwaniem i zagrożeniem dla nas wszystkich.

Mimo tego, że Bruksela jest ciągle pod strażą wojska, wszystkie służby są w gotowości, doszło do ataku. Ciągle jesteśmy krok za terrorystami. Dlaczego?

- Dlatego, że my cenimy życie na ziemi wyżej od życia po śmierci w raju z hurrysami. Że nie mamy w sobie tak wielkiego potencjału zła i tej gotowości do bandytyzmu i mordowania, jaką mają oni. Nasi policjanci zakładają kamizelki kuloodporne, aby przeżyć. Zabójcy zakładają pasy szahida, aby się wysadzić w powietrze. To zasadnicza różnica - cywilizacyjna, religijna, kulturowa i przede wszystkim ludzka.

Na co był obliczony ten zamach. Na ofiary czy raczej na wywołanie paniki?

Na wszystko. Każdy zamach niesie ze sobą strach, panikę i przede wszystkim ofiary. Paraliżuje miasto i jego mieszkańców. Zginęli Brukselczycy, ale i przyjezdni. Islamiści się cieszą. Jak bardzo trzeba być zwyrodniałym, żeby sobie teraz tej masakry gratulować? Niech czytają i zapamiętają te gratulacje wszyscy nasi piękni humaniści, którzy nie wierzą w islamskie zamachy i radość po nich, bo to przecież religia pokoju, a mój sąsiad islamista jest wzbogaceniem mojej kulturowej niedojrzałości.

Belgia stoi dzisiaj u progu stanu wyjątkowego. Ludzie przestają normalnie funkcjonować, bo się boją. Pan odczuwa na co dzień strach, wyczekuje ludzi z bronią, odwraca się na każdym kroku za siebie?

Belgia nie jest na skraju stanu wyjątkowego, tylko w jego centrum. Na ulicach wojsko i policja. Nie jeżdżą pociągi, dworce i szkoły zamknięte, markety nieczynne. Szpitale biją na alarm, potrzebują krwi. Nie działa komunikacja, urzędy ewakuowane - i to przecież nie pierwszy raz. Przeszukania w domach. Molenbeek też się schował, przeczekuje.

Czy zmienił się jakoś stosunek zwykle tolerancyjnych Belgów do muzułmańskiej części społeczeństwa?

Nie ma takiego codziennego barometru, ale jeżeli ten bardzo wyrozumiały do tej pory stosunek Belgów i brukselskich Europejczyków do muzułmańskiej społeczności się nie zmieni, i znów w telewizji prezentować nam będą na odtrutkę dobrych muzułmanów, to będzie znaczyło, że Belgowie i pozostali niczego nie zrozumieli. I nie szanują własnych ofiar. Nie zrozumieli, bo widocznie tego nie chcą. To największy dramat Belgii od czasu II wojny światowej. Być może, nawet w czasie okupacji hitlerowskiej nie było takiego zdarzenia, aby okupant wysadził w powietrze dziesiątki ludzi. Nasi muzułmańscy współmieszkańcy piszą na nowo historię pięknej Belgii. I nie tylko Belgii.

Dlaczego Bruksela produkuje tak wielu dżihadystów?

Bo Belgowie żyli przekonaniem, że wszyscy ludzie są dobrzy, jak nasza cywilizacja - my nie zakładamy z góry, że sąsiad chce nas zamordować. Belgowie bardzo szanują prywatność. Wprawdzie muzułmanie nawet nie wiedzą, co to słowo oznacza, ale potrafią z tego skorzystać. Stworzyli równoległy świat – wylęgarnię zła.

Czy to co się dzieje w Europie można nazwać już wojną?

Myślę, że ci z nas, którzy latają samolotami, jeżdżą metrem, chodzą do klubów czy restauracji, po prostu żyją – znają odpowiedź na to pytanie. Tak, to jest wojna. Musimy podjąć rękawicę, musimy ze wszystkimi konsekwencjami stać się w niej stroną. W przeciwnym razie będziemy tylko ofiarami.

Europę opanowała fala islamofobii. Czy w porządku jest obwinianie islamu za ataki terrorystyczne?

Za islamofobię odpowiedzialni są islamiści, a nie ci, których dotyczy ich zachowanie, w których wymierzone są ich kałasznikowy, którzy giną w ich zamachach. To właśnie piękny przykład samobójczego humanizmu - mordują nas islamiści, a my sami siebie oskarżamy o islamofobię, bo przecież świat za oknem jest taki piękny. Jeżeli jednak są tacy i chcą nadal biczować nas islamofobią, być wyrozumiałym dla zabójców i milczeć nad ciałami ofiar udając, że nie wiadomo skąd się wzięły, niech czynią to tylko na swój własny rachunek. To również dowód, że nie należą do naszej cywilizacji - bo ta odróżnia, póki co, ofiarę od zabójcy. Przynajmniej w kodeksach.

Wielu arabskich komentatorów porównuje nastroje wobec mniejszości muzułmańskich w Europie do tych, które dominowały wobec Żydów przed wojną i w jej trakcie. To nie może skończyć się dobrze...

Takich porównań nie wolno stosować. Co to oznacza? Żydzi przed wojną nie mordowali w zamachach chrześcijan, nie wysyłali ich bombami do nieba. Jedną z pierwszych ofiar islamistów w Europie są Żydzi. Ten milion muzułmanów-migrantów, który dotarł do Niemiec to gleba, na której wyrośnie kolejny antysemityzm w Europie. Przyszli z krajów, gdzie antysemityzm jest codzienną strawą. Kluczem do zmiany nastawienia wobec muzułmanów są oni sami. Czy słyszała pani o demonstracjach muzułmanów potępiających zamachy? Czy powstał kiedykolwiek islamski front antyterrorystyczny w Brukseli albo w Paryżu?

Po atakach w Paryżu odbywały się demonstracje przeciwko terroryzmowi. Nawet u nas w Polsce.

Oni są zawsze niewinni. Zacierają ręce, nawet się z tym nie ukrywając. W końcu giną niewierni - to jest podstawowa kategoria, z jaką do nas się odnoszą. Arabscy komentatorzy powinni zająć się najpierw swoimi braćmi, ale nie czynią tego, bo również im zależy na ekspansji islamu.

Rząd niemiecki zmienił swoją politykę wobec uchodźców. Stopniowo nastąpiło odejście od postawy bezwarunkowego przyjmowania imigrantów. To dobry krok?

Zmienił - to za dużo powiedziane. Stosuje inną retorykę. Granice nadal są otwarte, więc niemiecki rygoryzm moralny nadal obowiązuje. Tyle, że po drodze inni granice zamknęli, więc odium na nich spada – że tacy mało humanitarni, że naruszyli wartości, że nie wykazali się solidarnością europejską itd. Ale to dziś jest już bez znaczenia – kłopot jest już w domu i nigdy z niego nie wyjdzie.

Porozumienie UE-Turcja ws. imigrantów też nie rozwiąże problemu?

Muzułmańscy migranci nie czytają brukselskich konkluzji i mają gdzieś decyzje jakiegoś gremium w Brukseli. W głowach mają nadal wezwanie kanclerz Merkel, że Niemcy wszystkich przyjmą. Więc idą, i będą iść. Ta sprawa została już przegrana, i to na samym początku. Teraz możemy tylko zgadywać - czy przyjdzie ich do nas trzy, a może dziesięć milionów.

W swojej książce "Mój sąsiad islamista" pisze pan: "To są nasi terroryści. Według paszportów i dowodów osobistych - Europejczycy. Sąsiedzi. Współpracownicy". Czy Europa powinna się zamykać na uchodźców?

Europa nigdy się nie zamykała, nie zamyka i nie będzie zamykać na uchodźców. Uchodźca a nielegalny migrant to są dwie bardzo różne rzeczy. W swojej książce opisałem dokładnie sytuacje w Zachodniej Europie, związane z sąsiedztwem z muzułmanami. Mieszkają obok, ale mnie odrzucają, uważają za gorszego, chcą zmusić do ich wiary i mi grożą. I zabijają. Wnioski z tej lektury są takie, że to ja któregoś dnia spakuję walizki, nie oni. To jest bardzo smutna książka o utraconej Europie, naszej Europie. Co się dzieje, każdy widzi, chociaż ślepców wciąż nie brakuje.

Jakie kroki powinna teraz podjąć Europa?

Kto jest islamistą, kto jest dżihadystą? Co to jest islamizm? Gdzie są mateczniki zła i terroru, gniazda szerszeni? Gdzie kaznodzieje sieją do nas nienawiść? Wszystko to jest już znane, opisane. Wiemy co to jest równoległy świat i jakie prawa tam obowiązują. Muzułmanka przychodzi w Niemczech do sądu w burce i wszyscy muszą wyjść. Zostaje tylko sędzina i ona. Z łaski odkrywa trochę twarzy do identyfikacji. Inaczej wiara jej nie pozwala. I sąd się na to godzi. Więc istnieją dwie przestrzenie prawne. Teraz z kolei adwokat islamskiego terrorysty, bandyty i mordercy z Molenbeek Salema Abdeslama, współodpowiedzialnego za rzeź w Paryżu, grozi sądem francuskiemu prokuratorowi, który ujawnił kilka szczegółów z przesłuchań bandyty. Bo ten przeciek naruszył jakieś przepisy. Tak, te przepisy są ważne i chronią każdego obywatela w trudnej sytuacji w państwie prawa. Ale Abdeslam nie należy do naszej społeczności respektującej państwo prawo. To terrorysta, zabójca, egzekutor. On nas zarzyna. I belgijski adwokat odgrywa teraz cały spektakl o rzekome naruszenie jego praw. No więc, rzeczywiście, czas pakować walizki. Jest i alternatywa - przenieść się do Molenbeek, stać się jednym z nich. Wtedy będziemy mieli spokój.

Rozmawiała Ewa Koszowska, Wirtualna Polska

Marek Orzechowski- dziennikarz, publicysta i pisarz, wieloletni korespondent telewizji w Brukseli i Bonn. Pisze o miejscach, które miał okazję gruntownie poznać, i o wydarzeniach, w których uczestniczył jako dziennikarz. Tak właśnie było w "Belgijskiej melancholii", pierwszej na polskim rynku książce ukazującej kulisy życia w Brukseli, bestsellerowej "Holandii" odsłaniającej tajemnice tego wodnego kraju oraz w "Zdarzyło się w Berlinie", osobistej opowieści o podziale Niemiec i ich zjednoczeniu. Książka "Mój sąsiad islamista" jest alarmującym zapisem groźnych zjawisk, które autor na co dzień obserwuje w Europie. Mieszka w Brukseli.

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1216)