Zamachy w Belgii. Ekspert: niewykluczone, że może dojść do kolejnych ataków
• Belgią wstrząsnęła seria zamachów terrorystycznych
• Do ataków bombowych doszło na lotnisku i w metrze
• Ekspert ds. terroryzmu ostrzega: może dojść do kolejnych zamachów
• Podkreśla, że to zaplanowana wcześniej seria, ale mogła ją przyspieszyć akcja policji
• "Nie wykluczam, że ataki były planowane np. w Wielkanoc lub Wielki Piątek"
Tragiczna seria zaczęła się od dwóch wybuchów na lotnisku Zaventem pod Brukselą. Następnie doszło do eksplozji w metrze na stacji Maelbeek. W atakach zginęły 34 osoby, a ponad 200 zostało rannych.
- Wygląda to na wcześniej zaplanowaną, jak widać dość dużą operację terrorystyczną, która jest w toku, i niewykluczone, że w miarę upływu czasu ataków może być więcej - ostrzega w rozmowie z Wirtualną Polską ekspert ds. terroryzmu Tomasz Otłowski.
Obława przyspieszyła zamachy?
Przed kilkoma dniami w Brukseli zatrzymano Salaha Abdeslama, podejrzanego o bycie mózgiem zeszłorocznych ataków w Paryżu. Był to wynik działań belgijskich i francuskich służb, które przeprowadziły obławę w dzielnicy Molenbeek. Czy ostatnie zamachy mogą mieć związek z tymi zdarzeniami?
Tomasz Otłowski podkreśla, że nie jest to na pewno całkowicie spontaniczna reakcja na fakt aresztowania Salaha Abdeslama. - Tego typu operacji nie da się przeprowadzić ad hoc - jednego dnia postanawiamy, że mamy dwóch wolnych szahidów i pasy samobójcze dla nich, a drugiego jedziemy na lotnisko i się wysadzamy. To tak nie działa - zaznacza ekspert.
Nie znaczy to jednak też, że ostatnia szeroka operacja policji nie mogła wpłynąć na zamiary zamachowców. - Uderzenie policji w komórki islamskich terrorystów w Belgii mogło spowodować pewne przyspieszenie ich planów. Nie wykluczam, że ataki, jak ten na lotnisko, były przewidziane np. w Wielkanoc czy tuż przed nią, w Wielki Piątek - mówi ekspert, zaznaczając, że byłby to ważny dzień dla chrześcijan, ale i dla islamskich ekstremistów, którzy już nie raz atakowali w piątki, dzień modlitwy w islamie.
- Choć może być też tak, że to działania służb belgijskich były wywołane nieprecyzyjnymi informacjami, że może dojść do jakiegoś ataku, a ten był po prostu wcześniej zaplanowany - dodaje Otłowski, który podkreśla, że skłania się jednak bardziej ku pierwszemu scenariuszowi.
Terroryści najpewniej wzięli na cel lotnisko i metro, ponieważ są to tzw. cele miękkie. - Jest tam relatywnie najprościej przeprowadzić zaawansowaną operację terrorystyczną z racji samego charakteru obiektu - dużą liczbę ludzi - komentował zamach na lotnisku Otłowski. Nieprzypadkowe może się także okazać miejsce eksplozji, czyli stanowisko odpraw linii American Airlines. - Terroryści zawsze próbują wymontować w takie operacje jakąś symbolikę - potwierdza ekspert.
Kto może stać za atakiem?
Wtorkowe ataki w Belgii to seria bombowa - inaczej niż w Paryżu w listopadzie 2015 r., gdy terroryści używali także broni maszynowej.
- Na razie przebieg zamachów różni się znacząco wobec tego, co miało miejsce dotychczas w wykonaniu Państwa Islamskiego. Ulubioną taktyką IS było dokonywanie łączonych ataków - z użyciem broni strzeleckiej i zamachowców samobójców - mówi Otłowski i dodaje: - Może to oznaczać, że wszystko jeszcze przed nami i zaraz do akcji wejdą strzelcy, jak w Paryżu. Albo być może mamy do czynienia z zamachem robionym przez Al-Kaidę.
Jednocześnie ekspert zaznacza, że obecnie metody wybierane przez terrorystów zaczynają się upłynniać, więc w grę wchodzi zarówno możliwość odpowiedzialności Al-Kaidy, jak i IS. - Cały czas istnieje zagrożenie, giną ludzie. Kto jest zamachowcem, jest w tym momencie kwestią wtórną - dodaje Otłowski.
Tymczasem według doniesień mediów z ostatnij chwili to właśnie IS miało się przyznać do krwawej serii w Belgii. Pisze o tym serwis brytyjskiego "Daily Express". Jednak władze belgijskie na razie nie potwierdziły tych informacji.
Niestety, zagrożenie atakami nie zmaleje w najbliższym czasie i będzie dotyczyć nie tylko Belgii.
- Przynajmniej od momentu pojawienia się kalifatu i żywiołowego rozwoju tej nowej struktury islamskiego dżihadu, powinniśmy się spodziewać ataków w każdym momencie. IS tchnęło nowego ducha w ruch dżihadu, zwłaszcza na Zachodzie, w Europie. Jak pokazuje przykład belgijski nawet najwyższy poziom środków bezpieczeństwa nie jest niestety w stanie nas uchronić w 100 procentach (przed zamachami - red.) - mówi Otłowski.
Jednocześnie ekspert przyznaje, że w demokratycznych państwach nie sposób wprowadzić jeszcze ostrzejszych środków ochrony, by nie paraliżować społeczeństwa i nie ograniczać ich swobód, np. przez ustanawianie godzin policyjnych czy masowe kontrole na ulicach. - Co być może będzie nas czekać w przyszłości, jeśli sytuacja będzie się tak rozwijać - dodaje ekspert.
Współpraca: Tomasz Bednarzak.