ŚwiatZamachy bombowe w Iraku - 71 zabitych

Zamachy bombowe w Iraku - 71 zabitych

Zamachowcy samobójcy zabili co najmniej 71 osób w trzech miastach Iraku, kontynuując krwawą serię ataków rozpoczętą po 28 kwietnia, kiedy władzę objął nowy rząd, kierowany przez przywódcę szyickiej partii Dawa, Ibrahima Dżafariego. Ponad 120 osób zostało rannych.

11.05.2005 | aktual.: 11.05.2005 16:35

Zamachowcy-kamikadze

Wojska amerykańskie kontynuowały operację Matador u granic Syrii, aby przeciąć dopływ zagranicznych terrorystów do Iraku, i zabiły tam od niedzieli przeszło 100 ekstremistów. Na południe od Bagdadu w operacji pod kryptonimem Pajęczyna, przeprowadzonej pod polskim dowództwem, schwytano 29 rebeliantów, podejrzanych o udział w akcjach terrorystycznych.

Zamachowcy-kamikadze zabili od końca kwietnia prawie 400 Irakijczyków. Nasilające się ataki samobójcze przedłużają destabilizację Iraku i są poważną groźbą dla rządu Dżafariego, który obiecał poskromić rebelię po dwóch latach rozlewu krwi.

W środę dżihadysta (bojownik świętej wojny) wysadził się w powietrze w Tikricie, około 150 km na północ od Bagdadu, w tłumie głównie szyickich robotników, przybyłych tam z południa kraju w poszukiwaniu pracy na budowach. Zginęły co najmniej 33 osoby, a 80 zostało rannych.

To była tragedia - powiedział Ibrahim Mohammed, robotnik dniówkowy z Kutu, świadek eksplozji. Niektórym ludziom wybuch urwał głowę, innych rozerwało na kawałki, jeszcze inni spłonęli - dodał.

Inny kamikadze stanął w kolejce ochotników do wojska w Hawidży koło naftowego miasta Kirkuk i zdetonował ładunek ukryty pod ubraniem. Zabił co najmniej 32 osoby i ranił 34.

Samochody-bomby

W Bagdadzie terroryści zdetonowali trzy samochody-bomby, jeden w pobliżu komisariatu policji (zginęło trzech cywilów), drugi przy patrolu policyjnym (zginęło dwóch policjantów i cywil), a trzeci koło piekarni, 100 metrów od patrolu policyjnego (rannych zostało dwóch cywilów).

Policja, która przybywa na miejsce zamachu, zwykle znajduje niewiele śladów pozwalających na ustalenie tożsamości sprawców, bo giną oni rozerwani na kawałki.

Nowi przywódcy Iraku obawiają się, że samobójcze zamachy bombowe mogą przerodzić się w wojnę domową, bo partyzanci i terroryści są arabskimi sunnitami, a w ich atakach giną przeważnie szyici i Kurdowie.

Zachodnie firmy ochroniarskie działające w Iraku mówią, że zamachowcy szybko zmieniają sposób działania, aby zmylić siły bezpieczeństwa. Do samochodu-bomby wsiada czasem czterech dżihadystów, a nie jeden, bo może to wprowadzić w błąd policję.

Niektórzy kamikadze przed atakiem golą swe długie brody, po których można rozpoznać pobożnych muzułmanów.

Rząd nie ma planu

Dżihadyści stanowią zagrożenie dla rządu irackiego, który nie przedstawił jeszcze planu okiełznania partyzantki, choć od wyborów powszechnych upłynęły przeszło trzy miesiące.

Rebelianci wzmogli też ataki na wojska amerykańskie i od soboty zabili 14 żołnierzy USA. Pentagon podał, że partyzanci działający w pobliżu granicy syryjskiej przewyższają wyszkoleniem inne ugrupowania, są umundurowani, a część z nich walczy w kuloodpornych kamizelkach.

W środkowo-południowej strefie stabilizacyjnej, za którą odpowiada dowodzona przez Polskę dywizja wielonarodowa, prawie 2000 żołnierzy - z 1. polskiej brygady oraz 8. Dywizji i 19. Brygady armii irackiej - uczestniczyło w operacji Pajęczyna i zatrzymało w jej trakcie 29 rebeliantów, podejrzanych o udział w akcjach terrorystycznych, w tym także w kwietniowym ataku na więzienie Abu Ghraib.

Mogą być wśród nich zabójcy zakładników, bo podczas akcji skonfiskowano 40 sztuk różnego typu broni, materiały wybuchowe, zapalniki czasowe, a także czarne stroje i narzędzia (noże i maczety) służące do wykonywania egzekucji.

W Waszyngtonie Senat USA jednomyślnie zatwierdził dodatkowy preliminarz budżetowy na operacje w Iraku i Afganistanie w wysokości 82 miliardów dolarów. Preliminarz, uzgodniony wcześniej z Izbą Reprezentantów i zatwierdzony przez nią w zeszłym tygodniu 368 głosami przeciwko 58, przewiduje 230 mln dolarów na pomoc dla amerykańskich sojuszników w wojnie z terroryzmem, w tym dla Polski. Prezydent George W. Bush chciał otrzymać na ten cel od Kongresu 400 mln dolarów i z tej sumy obiecywał Polsce 100 mln dolarów.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)