Żałoba po śmierci premiera Libanu
W Libanie rozpoczęła się trzydniowa żałoba po śmierci w zamachu bombowym cieszącego się dużym autorytetem byłego premiera kraju, Rafika Haririego. Po poniedziałkowym ataku rząd libański postawił armię w stan pogotowia.
15.02.2005 | aktual.: 15.02.2005 12:10
Oprócz Haririego w poniedziałkowym wybuchu samochodu-pułapki zginęło 14 osób, a co najmniej 136 zostało rannych.
Natychmiast po ogłoszeniu informacji o śmierci Haririego, rozjuszony tłum zaatakował bejruckie biuro syryjskiej parii Baas, usiłując podpalić budynek. Domagano się też rezygnacji rządu oraz wycofania wojsk syryjskich z kraju przed planowanymi na maj wyborami parlamentarnymi.
Zamach potępiło wiele państw, w tym USA, Rosja, Francja, Egipt, Jordania, Arabia Saudyjska. Akcję terrorystów potępiła też Autonomia Palestyńska.
Do ataku już w poniedziałek przyznała się nieznana wcześniej organizacja o nazwie "Grupa na rzecz Zwycięstwa i Świętej Wojny w Lewancie" (określenie krajów wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego).
Natomiast Al-Kaida Osamy bin Ladena w odrębnym oświadczeniu, przekazanym za pośrednictwem Internetu, odżegnała się od tej akcji sugerując, że za zamachem stoją agenci wywiadu libańskiego, syryjskiego bądź izraelskiego.
W Bejrucie zamknięte są szkoły, sklepy i banki.
Pogrzeb Haririego odbędzie się w środę.
60-letni Hariri, mahometanin-sunnita, biznesmen z miliardowym majątkiem, zrezygnował z kierowania libańskim rządem w październiku ubiegłego roku. W ostatnim czasie przyłączył się do wezwań opozycji, by Syria wycofała swe wojska z Libanu przed wyznaczonymi na maj wyborami powszechnymi. Wyrażał też sprzeciw wobec przedłużenia o trzy lata przez parlament pod naciskiem Damaszku kadencji jego rywala - prezydenta Emile'a Lahouda.
Syria utrzymuje w Libanie 14 tysięcy żołnierzy.
Mimo iż Damaszek natychmiast potępił zamach na Haririego jako "akt terroryzmu, zbrodnię, mającą na celu destabilizację Libanu", większość obserwatorów uważa, że Syria odegrała pewną rolę w ataku. Takiego zdania jest m.in. administracja waszyngtońska. Oficjalnie Biały Dom nie oskarżył wprost Syrii o zamach, zapowiedział natomiast, że przekonsultuje z członkami Rady Bezpieczeństwa ONZ możliwość "ukarania tych, którzy są odpowiedzialni za atak".
Dziennik "New York Times" pisze, że Stany Zjednoczone są pewne, że Syria maczała palce w zamachu w Bejrucie; Waszyngton nie wyklucza też zaostrzenia sankcji wobec Damaszku.
Także bejrucka prasa ostrzegła, że śmierć 60-letniego byłego szefa rządu może spowodować ponowną destabilizację kraju i powrót wojny domowej, jaka w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku wyniszczyła kraj.
Wydawany w języku angielskim dziennik "Daily Star" ostrzega: "Najważniejszą sprawą jest obecnie niedopuszczenie, by Liban ponownie znalazł się nad skrajem przepaści (...). Przywódcy w Bejrucie i Damaszku muszą błyskawicznie podjąć też działania, by nie dopuścić do międzynarodowej interwencji, która po raz kolejny sprawiłaby, iż kraje Lewantu pogrążyłyby się w otchłani".
"New York Times" pisze, że w opinii Waszyngtonu zabójstwo byłego libańskiego premiera ma zasadnicze znaczenie z co najmniej dwu powodów: po pierwsze, może ponownie doprowadzić do wojny domowej w Libanie, a po drugie, potwierdza zasadność zaniepokojenia administracji USA rolą Syrii w kluczowych sprawach Bliskiego Wschodu.