Zakończyła się konfrontacja Suchański-Jagiełło
Zarówno według senatora SLD Jerzego Suchańskiego, jak i posła (już nie SLD) Andrzeja Jagiełły, ten ostatni nie ostrzegał telefonicznie starachowickich samorządowców przed akcją CBŚ, ale przestrzegał ich przed dokonywaniem czynów nieetycznych. "Zeznania senatora Suchańskiego stawiają mnie w świetle człowieka niewinnego i sprawiają,
że czuje się lżej i fajnie" - dodał Jagiełło.
19.07.2003 | aktual.: 19.07.2003 16:01
W sobotę w kieleckiej Prokuraturze Okręgowej doszło do konfrontacji zeznań posła i senatora. Po trzygodzinnej konfrontacji Jagiełło i Suchański wspólnie opuścili budynek prokuratury.
Obaj parlamentarzyści byli zgodni, że nie było "ostrzeżenia" ze strony Jagiełły. Poseł po raz pierwszy od czasu ujawnienia afery starachowickiej był rozmowny, natomiast senator prosił dziennikarzy o precyzowanie, co rozumieją pod pojęciami "przeciek", "ostrzeżenie", "informator".
Jagiełło oświadczył, że konfrontacja była "dalszym potwierdzeniem jego niewinności". Od razu zaznaczył, że wchodząc do budynku "zapędził się" mówiąc, że notatka senatora to efekt walki między Suchańskim, a Długoszem o przywództwo w świętokrzyskiej organizacji SLD. "Z tego się w tej chwili wycofuję w odniesieniu do senatora, bo gdzie kto walczy to pewnie walczy".
"Oczywiście, że nie przekazywałem informacji. (...) Te zeznania (senatora Suchańskiego-PAP), które mnie zostały udostępnione, całkowicie mnie satysfakcjonują, bo stawiają mnie w świetle człowieka niewinnego" - oświadczył Jagiełło i dodał, że czuje się "lżej, fajnie".
"Dzwoniłem (do starosty-PAP) oczywiście, bo miałem informacje, że bierze łapówę (...) Tak reaguję, bo jestem starszym człowiekiem i mam pełne prawo, żeby pouczyć młodych, że nie wolno nawet żeby wieść taka szła" - powiedział dziennikarzom.
Według Jagiełły była to "reakcja jednoznacznie spontaniczna nie mająca nic wspólnego z tym, co było później napisane". Później dodał: "Było tak, że w pewnym momencie trzeba było wykonać telefon i powiedzieć, że jest źle, bo mówią".
Dodał, że nie można wykluczyć, że jeszcze będzie zeznawał. Na pytanie, czy w trakcie konfrontacji padło nazwisko posła Długosza, odparł: "nie, nie zauważyłem".
"Nie było to w żadnym wypadku ostrzeżenie" - jeszcze raz zapewnił.
Z kolei według Suchańskiego, "konfrontacja wyjaśniła różnego rodzaju pojęcia, które zostały zawarte w moich, jak i kolegi zeznaniach. Pozwoliła na doprecyzowanie, co mieliśmy na myśli używając takich, a nie innych pojęć".
"Wierzę w to, że informacji o handlu bronią, narkotykami poseł nie posiadał (...) Ja wierzę w to, co tutaj powiedział poseł Jagiełło, że on nie ostrzegał, ale przestrzegał, przed tym żeby nie robić tego co jest złe, w takim kontekście w jakim poseł Jagiełło to mówił, tak ja to rozumiem" - oznajmił senator.
Zastępca prokuratora okręgowego Janusz Bors wyjaśnił dziennikarzom, że konfrontację przeprowadzono, ponieważ były sprzeczności w relacjach Suchańskiego i Jagiełły. Dodał, że nie może powiedzieć, czy dzięki niej zbliżono się do ujawnienia źródła przecieku.
"Wydaje mi się, że przeciek był, bo dotyczył faktów. (...) Gdyby nie było przecieku, to prokuratura nie prowadziłaby śledztwa" -powiedział Bors.
Prokurator poinformował, że wojewoda świętokrzyski Włodzimierz Wójcik był w piątek przesłuchiwany. Zaznaczył, że to przesłuchanie nie miało większego związku z całą sprawą. (Sobotnie "Życie Warszawy" podało, że przesłuchanie wojewody Wójcika było kolejnym wątkiem afery starachowickiej-PAP.)
Bors powiedział, że nałożył na notatkę Suchańskiego klauzulę "poufne" i jej nie ujawni. "Jeśli ktoś ją pokazuje, to jest jego sprawa". Pytany o konsekwencje wynikające z ujawnienia notatki odrzekł, że dopiero on nałożył na notatkę klauzulę poufności. "Wcześniej była ona poufna w potocznym tego słowa znaczeniu; jeden pan przekazał drugiemu panu i liczył się z tym, że on tego nie ujawni".
Suchański składał zeznania w czwartek i piątek. Ich treści nie ujawniono. Senator SLD powiedział w czwartek dziennikarzom, że jest zdziwiony, iż ujawniono treść jego notatki na temat przecieku w "sprawie starachowickiej". Powołując się na tajemnicę śledztwa, odmówił odpowiedzi na pytania, czy wskazał na szefa świętokrzyskiego SLD Henryka Długosza jako źródło przecieku.
W czwartek premier Leszek Miller przyznał, że otrzymał notatkę Suchańskiego i natychmiast skierował ją do prokuratury. Notatka została przekazana Prokuratorowi Generalnemu Grzegorzowi Kurczukowi i - jak zapewnił Prokurator Krajowy Karol Napierski - od razu trafiła do Kielc.
Według sekretarza generalnego SLD Marka Dyducha, z notatki senatora Suchańskiego wynika, że to Długosz był informatorem posła Andrzeja Jagiełły w tzw. sprawie starachowickiej.
4 lipca "Rzeczpospolita" poinformowała, że z policyjnego podsłuchu wynika, iż były już poseł SLD Andrzej Jagiełło zadzwonił do jednego ze starachowickich samorządowców z SLD i ostrzegł go przed planowaną akcją Centralnego Biura Śledczego. Jagiełło miał się powołać na informacje uzyskane od wiceministra spraw wewnętrznych Zbigniewa Sobotki.
Starachowicki starosta i ówczesny wiceprzewodniczący rady (obaj z SLD) zostali z kilkunastoma innymi osobami zatrzymani w marcu przez Centralne Biuro Śledcze i aresztowani przez sąd. Prokuratura Okręgowa w Kielcach oskarżyła starostę o usiłowanie wyłudzenia odszkodowania za rzekomo skradziony samochód, a wiceszefa rady powiatu o wyłudzenie odszkodowania oraz łapówkarstwo.
9 lipca prokuratura postawiła posłowi Jagielle zarzut utrudniania postępowania karnego przez poinformowanie starosty i wiceprzewodniczącego rady powiatu o planowanej akcji CBŚ. Grozi mu za to do pięciu lat więzienia.(iza)