Zakaz wystąpień dla ks. Bonieckiego. Za wywiad u Olejnik?
Ks. Adam Boniecki ma na razie ograniczyć swoje wystąpienia medialne do "Tygodnika Powszechnego" - poinformowała w komunikacie polska prowincja księży marianów. - Wstydzę się, że jest to możliwe w moim Kościele - powiedział Zbigniew Nosowski, naczelny miesięcznika "Więź".
Zakaz nie dotyczy działalności pozamedialnej byłego redaktora naczelnego Tygodnika. "Żadne inne ograniczenia w stosunku do dotychczasowej działalności ks. Bonieckiego nie zostały na niego nałożone" - czytamy w komunikacie podpisanym przez prowincjała marianów, ks. Pawła Naumowicza.
Prowincja księży marianów nie informuje o przyczynach swej decyzji, jednak zbiegła się ona w czasie z wywiadem ks. Bonieckiego, udzielonego w poniedziałek Monice Olejnik w "Kropce nad i". Ks. Boniecki zwracał wówczas uwagę na "niefortunność umieszczenia krzyża na sali sejmowej"; twierdził też, że: "nie na walce o krzyż w sejmie polega piękno Ewangelii".
O Januszu Palikocie powiedział: "Nie wiem, czy jego obecność w polityce jest aż takim złem".
W podobnym tonie wypowiadał się dla tygodnika "Wprost": "Przeklerykalizowanie życia społecznego jest w obecnych czasach nie tylko niewskazane, ale i niemożliwe (...). Dzisiaj jesteśmy w świecie laickim, to rozdzielenie jest zupełnie uzasadnione i na miejscu".
Według redaktora naczelnego miesięcznika "Więź" Zbigniewa Nosowskiego, decyzja zgromadzenia księży marianów o zakazaniu publicznych wypowiedzi ks. Bonieckiemu "jest w najwyższym stopniu zdumiewająca".
- Wstydzę się, że jest to możliwe w moim, naszym Kościele. Myślę, że ci, którzy podejmują takie decyzje, będą musieli ciężko za nie odpokutować. Płacić za nie bowiem będziemy wszyscy jako wspólnota katolicka w Polsce - podkreślił Nosowski.
Naczelny "Więzi" dodał, że kluczowym problemem polskiego katolicyzmu "jest niepozwolenie na przeciwstawienie wiary i wolności".
- Zamykanie ust cenionemu zakonnikowi-publicyście to gorzej niż gol samobójczy. Zwłaszcza, że zarzuty do jego wypowiedzi - jak się można domyślać, bo przecież nikt oficjalnie o sprawie nie poinformuje - nie dotyczyły spraw doktrynalnych - powiedział Nosowski.
Dyrektor programowy Religia TV Szymon Hołownia, komentując na swoim blogu zakaz wypowiadania się ks. Bonieckiego, napisał m.in.: "Przełożonym księdza Adama argumentów widać zabrakło, zastosowali więc wobec 77-letniego kapłana z olbrzymimi zasługami dla Kościoła metodę nie tyle godną ojców, co raczej dysfunkcyjnej opiekunki do dzieci, która gdy podopieczny głosi tezy, z którymi trudno jej polemizować, każe mu się po prostu zamknąć, względnie zamyka w komórce".
Przewodnicząca Rady Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka Halina Bortnowska, publicystka "Tygodnika Powszechnego" oceniła, że tego rodzaju ograniczenia nakładane przez zakon są dla zakonnika trudnym doświadczeniem.
- Zgromadzenie zakonne jest dla swojego członka czymś w rodzaju rodziny - przynajmniej w założeniu tak jest, gdy ktoś się do niego przyłącza. Czasem ciężko jest w rodzinie, która wymaga różnego rodzaju ograniczeń. Jeśli ktoś rodzinę kocha, to bardzo cierpi, gdy musi się jej przeciwstawić albo rezygnuje z przeciwstawiania się - powiedziała.
- Nie wiem, co ksiądz Boniecki zrobi, bardzo gorąco mu współczuję - mam nadzieję, że znajdzie rozwiązanie zgodne ze swoim sumieniem, dobre dla wszystkich - dodała.
Ks. Boniecki zabrał też głos w dyskusji nt. obecności Nergala w programie rozrywkowym TVP. Nie zgodził się wtedy z bp. Wiesławem Meringiem, który wezwał katolików, "by nie płacili abonamentu". Ks. Boniecki uznał to za zbyt ostrą reakcję.
Były redaktor naczelny "Tygodnika Powszechnego" ma odmienne zdanie od większości biskupów. Według niego, histeria wokół Adama "Nergala" Darskiego jest nieuzasadniona.
Biskup Mering nie podziela jego zdania. W swoim liście do Bonieckiego bardzo krytycznie ocenia postawę gościa programu Moniki Olejnik, zarzucając mu relatywizację przesłania Ewangelii oraz współpracę z ateistami i przeciwnikami Kościoła.
Odpowiadając na list Boniecki zwrócił uwagę, że współczesna słabość Kościoła katolickiego bierze się z lęku przed dyskusją o własnych błędach. - Trzeba rozmawiać z drugą stroną, ponieważ ona często, w przesadzonej formie, celnie wskazuje błędy Kościoła. Nie możemy się z tego powodu obrażać - tłumaczy.
Ks. Boniecki od 1964 r. był związany z "Tygodnikiem Powszechnym". W 1979 r. na życzenie Jana Pawła II przygotowywał polskie wydanie dziennika L'Osservatore Romano i został redaktorem naczelnym pisma (1979-1991). Po powrocie do "Tygodnika Powszechnego" w 1991 r. został jego asystentem kościelnym, a po śmierci Jerzego Turowicza (1999) redaktorem naczelnym (do 2011 r.). Pismo pod jego kierownictwem, jako katolickie pismo społeczno-kulturalne, nie unikało tematów kontrowersyjnych i drażliwych: molestowania seksualnego w Kościele, tolerancji dla mniejszości seksualnych, antysemityzmu, postaw duchowieństwa czy odejścia duchownych od wiary. Niejednokrotnie bywało to powodem krytyki pisma ze strony niektórych hierarchów Kościoła.
Podczas uroczystości w Jedwabnem w 2001 r. Boniecki był jedynym reprezentantem Kościoła hierarchicznego. Po ataku na manifestację homoseksualistów w Krakowie naczelny "Tygodnika" przypomniał, że choć Kościół nie aprobuje aktywności homoseksualnej, to "w tej materii daleki jest od potępiania kogokolwiek i wielokrotnie opowiadał się przeciw brakowi szacunku, dyskryminacji czy aktom przemocy wobec osób homoseksualnych". Otwarcie krytykował Radio Maryja, podkreślając, że problem Radia Maryja jest problemem Kościoła powszechnego.
Ksiądz Adam Boniecki w lipcu tego roku otrzymał polecenie służbowe od władz zakonu, aby przeprowadził się z Krakowa do Warszawy. Ks. Boniecki podporządkował się tej decyzji. Nie ukrywał jednak, że powrót po latach do wspólnoty zakonnej "może być trudny".