Zagrożenie terrorystyczne w Niemczech nadal na wysokim poziomie
Zagrożenie terrorystyczne w Niemczech pozostaje wysokie - powiedział niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere. - Szybko zostaną podjęte środki niezbędne do zapewnienia bezpieczeństwa - dodała kanclerz Angela Merkel. Powiedziała też, że minęło bezpośrednie niebezpieczeństwo, ale pozostało zagrożenie terrorystyczne.
23.12.2016 | aktual.: 23.12.2016 15:49
Merkel poinformowała, że rozmawiała z prezydentem Tunezji Bedżim Kaidem Essebsim o potrzebie przyspieszenia deportacji tych Tunezyjczyków, którym w Niemczech odmówiono azylu.
Kanclerz Niemiec podziękowała premierowi Włoch Paolo Gentiloniemu za akcję w Mediolanie, podczas której zastrzelono podejrzewanego o przeprowadzenie zamachu w Berlinie Anisa Amriego.
Kanclerz podkreśliła, że śmierć Amriego nie oznacza zakończenia śledztwa w sprawie zamachu. - Jeśli są jeszcze winni lub pomocnicy, pociągniemy ich do odpowiedzialności - zapowiedziała.
Na konferencji prasowej minister spraw wewnętrznych mówił, że zagrożenia nie zmieniło zabicie Amriego. - Pozostaje ono na wysokim poziomie, a władze utrzymują czujność - mówił Maiziere.
Thomas de Maiziere poinformował też, że zamierza porozmawiać z ministrem sprawiedliwości Heiko Maasem, co po zamachu powinno zostać prawnie zmienione. Zaznaczył, że już złożył propozycje dotyczące zmiany zasad deportacyjnych. - Zastrzegam sobie prawo do przedłożenia kolejnych rozwiązań, które uczynią Niemcy jeszcze bezpieczniejszymi - dodał niemiecki polityk.
Prokurator generalny Niemiec Peter Frank podkreślił, że dochodzenie ws. zamachu jest kontynuowane, by ustalić, czy Amri miał wspólników.
Podejrzewany o przeprowadzenie zamachu 24-letni Tunezyjczyk Anis Amri został w nocy zastrzelony przez włoską policję na przedmieściach Mediolanu. W poniedziałek zamachowiec ukradł ciężarówkę polskiego kierowcy, a następnie wjechał nią w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie. Zginęło 12 osób, a około 50 zostało rannych. Terrorysta zastrzelił też polskiego kierowcę, który próbował powstrzymać go przed wjechaniem w tłum.
PAP,IAR, oprac. Adam Przegaliński