Zaginione małżeństwo z Warszawy. "Mogli już skontaktować się z policją"
- To małżeństwo nie chce być odnalezione. Niewykluczone, że kontaktowali się już z policją i przekazali, że chcą spędzić czas we dwoje, a dzieci są pod opieką bliskich. Dla służb ich poszukiwania nie są priorytetem – mówi Wirtualnej Polsce insp. Marek Dyjasz, były dyrektor Biura Kryminalnego KGP.
To już trzynasty dzień poszukiwań zaginionych 44-letniej Anety Jagły i jej 49-letniego męża Adama Jagły. Oboje w nocy z 20 na 21 maja opuścili miejsce zamieszkania na warszawskim Mokotowie i do dnia dzisiejszego nie powrócili do domu. Nie nawiązali również żadnego kontaktu z rodziną. Opuszczając mieszkanie, zostawili swoim nastoletnim synom list, w którym napisali, że są z nich dumni i wierzą, że "na pewno sobie poradzą".
W kolejnych dniach media informowały o możliwych miejscach pobytu małżeństwa z Warszawy. Noc z 22 na 23 maja mieli spędzić w schronisku Murowaniec w Hali Gąsienicowej, a następnie zostali widziani na Słowacji. Najnowsze informacje medialne sugerują, że para ponownie przebywa w Polsce. Są to jednak niepotwierdzone informacje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kierowca nie zauważył lawety na autostradzie. Auto wystrzeliło w powietrze
Jak przekazywała mediom Iwona Kijowska, oficer prasowa mokotowskiej policji, mundurowi nadal prowadzą działania operacyjne, które mają pomóc w odszukaniu zaginionej pary. - Na naszą pocztę elektroniczną przychodzą nowe zgłoszenia dotyczące tego małżeństwa. Otrzymujemy sygnały z różnych części kraju. Wszystkie wiadomości są na bieżąco weryfikowane – mówiła sp. Iwona Kijowska z KRP Warszawa II, cytowana przez portal warszawa.naszemiasto.pl
Z nieoficjalnych ustaleń Wirtualnej Polski, wynika, że od piątku stołeczni policjanci dostali odgórne zalecenie, żeby nie informować o jakichkolwiek szczegółach poszukiwań. – Nie przekazujemy żadnych informacji – usłyszeliśmy od mokotowskich policjantów.
"Wybrali wolność i nie chcą być znalezieni"
Dlaczego mimo wielu sygnałów, nagrań z monitoringu nie udało się do tej pory służbom "namierzyć" zaginionego małżeństwa?
- To, że służby nie mogą ich namierzyć, wynika z tego, że nie jest to priorytetowa sprawa dla policji. Z informacji, które do nas docierają, wynika, że nic im nie grozi i nie zamierzają targnąć się na swoje życie. Na zdjęciach monitoringu wyglądają na uśmiechniętych. Służby traktują więc ich poszukiwania jako czynność, którą formalnie muszą wykonać – ocenia insp. Marek Dyjasz, ekspert i wykładowca z zakresu kryminologii i kryminalistyki na uczelni WSB Merito w Opolu.
W jego ocenie, poszukiwane małżeństwo czyta zapewne medialne doniesienia i wie o całym zamieszaniu.
- Oni wybrali "wolność" i nie chcą być znalezieni. Gdyby chcieli wrócić, już dawno by to zrobili. Poza tym, jeśli już policja ustali ich miejsce pobytu, to na jakiej podstawie ich zatrzyma, czy doprowadzi do domu? Powiedzą, że są dorosłymi ludźmi i mogą robić, co chcą. Nie mają przecież postawionych zarzutów - komentuje insp. Marek Dyjasz.
Polskie służby nie ujawniają informacji o ewentualnych konsekwencjach dla Jagłów. Zdaniem stołecznych policjantów "ciężko jest mówić obecnie o ich odpowiedzialności, ponieważ te osoby mają status zaginionych". Przypomnijmy, że według art. 210 kodeksu karnego celowe porzucenie małoletnich jest przestępstwem zagrożonym karą do 3 lat pozbawienia wolności. Dotyczy to małoletnich poniżej 15. roku życia, a więc w tym przypadku - młodszego syna zaginionego małżeństwa.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
- Dla policji są osobami poszukiwanymi, ale w ramach najniższej trzeciej kategorii. Nic im nie grozi, nikt im nie grozi i najwyraźniej zaplanowali już wcześniej obecny wyjazd. Niewykluczone, że skontaktowali się już z policją i przekazali, że chcą we dwoje spędzić czas, a dzieci są pod opieką bliskich – ocenia insp. Marek Dyjasz, były dyrektor Biura Kryminalnego KGP.
- Skoro prokuratura nie postawiła im na razie żadnego zarzutu, musi mieć ku temu powód. Śledczy mogą przecież wydać zaocznie postanowienie o przedstawieniu zarzutu celowego porzucenia małoletnich czy narażenia dzieci na niebezpieczeństwo. W przypadku małżeństwa Jagłów zrobił się medialny szum i wyszedł z tego precedens. A takich spraw jest więcej, tylko pracuje się nad nimi znacznie ciszej – podsumowuje ekspert.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski