Zaginięcie Ewy Tylman. Karolina K. skazana za fałszywe zeznania
Twierdziła, że widziała, jak ktoś zrzuca Ewę Tylman z mostu. Teraz została skazana za fałszywe zeznania. Początkowo śledczy zakładali, żedo tego namówił ją Radosław Białek, pracownik biura detektywistycznego. Mężczyzna został uniewinniony.
07.02.2019 | aktual.: 31.03.2022 10:34
Ewa Tylman zaginęła w listopadzie 2015 roku. W poszukiwania zaangażował się były detektyw Krzysztof Rutkowski. W pewnym momencie na policję zgłosiła się Karolina K.. Powiedziała, że w dniu śmierci Ewy Tylman widziała na moście Rocha mężczyznę, który szarpał się z kobietą i wrzucił ją do Warty.
Później śledczy zarzucili Karolinie K., że jej zeznania są fałszywe. Prokuratura oskarżyła Karolinę K. o to, że "po wcześniejszym uprzedzeniu o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania dwukrotnie zeznała nieprawdę". Karolina K. przyznała się w toku śledztwa do popełnienia zarzucanego jej przestępstwa.
Prokuratura ustaliła, że kobieta została nakłoniona do złożenia nieprawdziwych zeznań m.in. przez Radosława Białka, współpracownika Krzysztofa Rutkowskiego. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanego mu czynu.
W czwartek sąd w Poznaniu skazał Karolinę K. za składanie fałszywych zeznań i wymierzył jej karę 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na dwa lata. Została również ukarana grzywną. Z kolei współoskarżony Białek wyrokiem sądu został uniewinniony.
Jak powiedziała sędzia Renata Żurowska, "sąd nie neguje tego, iż być może ktoś Karolinę K. podżegał do popełnienia przestępstwa, ale nie był to oskarżony, bo on tego zrobić nie mógł". Dlaczego? Sąd ustalił, że dniach 24, 25 listopada Radosław Białka przebywał poza granicami Polski i tym samym nie mógł on być obecny w domu Karoliny K., rozmawiać z nią i nakłaniać jej do składania fałszywych zeznań.
Sędzia zwróciła również uwagę na to, że portret pamięciowy sporządzony na podstawie opisu wyjaśnień składanych przez Karolinę K. przypomina do złudzenia jedną z osób występujących w tym postępowaniu. Wszystko wskazuje na to, że "nastąpiła albo pomyłka w rozpoznaniu, co nie jest rzadką sytuacją w ramach procesów sądowych, albo oskarżona z jedynie sobie wiadomych względów, wskazała taką, a nie inną osobę".
- Być może chciała kogoś wskazać, żeby czynności z jej udziałem zostały zakończone - podkreśliła sędzia Żurowska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: Interia.pl