Zaginął chory chłopiec - policja za późno zaczęła go szukać?
Z ponad dobowym opóźnieniem policja rozpoczęła poszukiwania zaginionego, niepełnosprawnego intelektualnie Zbyszka Lisieckiego z podpoznańskiej Mosiny. Zanim w ogóle doszło do działań, rodzina miała kłopoty ze zgłoszeniem zniknięcia chłopca. Komenda Wojewódzka Policji w Poznaniu wyjaśnia okoliczności złamania policyjnych procedur obowiązujących w takich przypadkach.
23.01.2010 | aktual.: 25.01.2010 12:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
18-letni Zbyszek zaginął we wtorek w drodze do domu. Już po kilku godzinach zaniepokojona rodzina powiadomiła o jego zniknięciu komisariat policji w Mosinie. Matka dwukrotnie rozmawiała z funkcjonariuszami, ale zgłoszenia (od którego formalnie zależy wszczęcie poszukiwań) od kobiety nie przyjęto. – Policjanci pouczyli ją, że gdyby syn do późnego wieczora nie powrócił do domu, powinna zawiadomić o tym fakcie komisariat w Puszczykowie, ponieważ tam był ten chłopiec po raz ostatni widziany – relacjonuje Zbigniew Piecuch z biura prasowego KWP w Poznaniu.
Oznacza to, że naruszono obowiązujące przepisy. – Policja jest zobowiązana przyjąć zgłoszenie natychmiast, gdy powiadamia o tym rodzina. Nie obowiązują żadne ograniczenia czasowe. I to bez względu na to, czy chodzi o zaginione dziecko, czy osobę dorosłą – wyjaśnia Zuzanna Ziajka z fundacji ITAKA – Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych. – Policja nie ma również prawa odsyłać rodziny do innej jednostki. Zgłoszenie zaginięcia można złożyć w najbliższym komisariacie.
W 2003 roku komendant główny policji wydał zarządzenie nr 352 „w sprawie prowadzenia przez Policję poszukiwania osób zaginionych”. Załączona do niego instrukcja bardzo precyzyjnie określa obowiązki funkcjonariuszy oraz zasady postępowania w przypadku zaginięć. Wynika z niej, że w sprawie Zbyszka Lisieckiego do naruszenia przepisów mogło dojść nie tylko w związku z samym przyjmowaniem zgłoszenia. Poszukiwania na terenie, gdzie zaginął chłopak, podjęto bowiem ponad dobę po jego zaginięciu.
A tymczasem, według instrukcji KGP, w przypadku dzieci, chorych i osób upośledzonych (do takiej kategorii należy 18-latek) powinny być one podjęte niezwłocznie. – Czyli natychmiast po otrzymaniu zgłoszenia – precyzuje Ziajka. – Dla takich osób czas szczególnie odgrywa bardzo istotną rolę. Liczą się dosłownie godziny. Szczególnie zimą, gdy warunki pogodowe mogą decydować o zdrowiu lub nawet życiu zaginionej osoby.
Już przedwczoraj, natychmiast po ustaleniu przez „Polskę Głos Wielkopolski”, że mogło dojść do zaniedbań, zastępca komendanta wojewódzkiego Krzysztof Jarosz (od poniedziałku będzie komendantem) polecił wyjaśnić, czy w sprawie Zbyszka Lisieckiego w komisariatach w Mosinie i Puszczykowie nie naruszono przepisów. – Ustalenia dotyczące postępowania policjantów trwają. Finału można spodziewać się na początku przyszłego tygodnia – zapowiedział Andrzej Borowiak, rzecznik KWP w Poznaniu.
– Jeśli chłopak znajdzie się cały i zdrowy, to sprawa jakoś się rozejdzie po kościach, ale gdyby coś mu się stało, to wolałbym nie być w skórze kolegów z Mosiny i Puszczykowa – komentuje oficer policji z Poznania (nie chciał ujawniać swojego nazwiska).
Policja nie przeczesuje już okolic Lubonia, ale poszukiwania Zbyszka wciąż trwają. Dotąd nie natrafiono na żaden ślad po zaginionym nastolatku.
Polecamy w wydaniu internetowym www.polskatimes.pl/GlosWielkopolski: Nikt nie wytłumaczył, czym jest strefa zrzutu