"Zaczęli bić tak, że nie mogłem otworzyć oka". Wstrząsająca relacja z komisariatu
Młody bydgoszczanin został zatrzymany przez policję, po przewiezieniu na komisariat funkcjonariusze brutalnie go pobili. Miał zakrwawione oczy i posiniaczoną twarz. – Nie wiem, dlaczego mnie tak skatowali – opowiada.
Mężczyzna spędził udany wieczór w gronie przyjaciół, świętowali jego powrót z emigracji w Londynie. Wypił kilka piw, potem wsiadł do auta razem z bratem i kierował się w stronę domu w Bydgoszczy. Na trasie stanął im policyjny radiowóz. Policjanci zażądali okazania dokumentów. Kiedy padło pytanie, o co chodzi, doszło do bójki. – Nagle zostałem złapany od tyłu i policjant zaczął mnie dusić – mówi "Gazecie Wyborczej" bydgoszczanin. Jego i brata zabrano na komisariat.
Po przybyciu, zaczęli bić zatrzymanego po twarzy. W pewnym momencie stracił przytomność. Jak przekonuje, kiedy się ocknął, oni kontynuowali znęcanie się. Zaczął krwawić. – Do łazienki wszedł jakiś mężczyzna z mopem i zmył krew z posadzki. Traciłem świadomość, (…) nie mogłem otworzyć oka – relacjonuje.
Bydgoszczanin twierdzi jeszcze, że nie chciano mu udzielić pomocy. Mimo że pojechał do szpitala, to lekarz stwierdził, że wszystko jest z nim w porządku. Dlaczego? Przed dotarciem na miejsce policjanci założyli mu kask, co miało świadczyć o autoagresji.
Ze szpitala mężczyznę przewieziono do innego komisariatu i oskarżono o napaść na policjantów. – Byłem w szoku, cały obolały – mówi. Twierdzi, że nie był pijany, ale mógł "chwycić jednego z policjantów za rękę". Sprawę bada prokuratura, nieoficjalnie policjanci zaprzeczają doniesieniom mężczyzny.