"Stany mogą odpowiedzieć". Mówi, co może opamiętać Putina

Stany Zjednoczone zapowiedziały kolejne potężne wzmocnienie Ukrainy. Tym razem chodzi o sprzęt warty 1,1 mld dolarów, w tym m.in. 18 wyrzutni HIMARS. Wiele osób zareagowało na te doniesienia euforycznie. Reakcje lekko studzi Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Mimo wszystko zauważa jednak dużą szansę na kontynuowanie ukraińskiej ofensywy. Mówi też o "elemencie przepychanki, który może opamiętać Putina" - czyli obawy przed reakcją USA.

HIMARS w użyciu
HIMARS w użyciu
Źródło zdjęć: © East News | Sipa USA
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

29.09.2022 | aktual.: 29.09.2022 20:57

Rzeczniczka Białego Domu Karine Jean-Pierre ogłosiła w środę kolejny pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy warty 1,1 mld dolarów. W jego skład wejdzie m.in. 18 nowych wyrzutni HIMARS i setki pojazdów opancerzonych, jednak ich dostawy spodziewane są w dłuższym terminie. "Najeźdźcy zostaną zmiażdżeni" - skomentowała te doniesienia na Twitterze Julia Davis, amerykańska dziennikarka, pisząca o Rosji.

Rzeczniczka Białego Domu dodała, że nowa transza pomocy zostanie dostarczona w ramach programu Ukraine Security Assistance Initiative (USAI), co oznacza, że broń zostanie zakupiona dla Ukrainy bezpośrednio od producenta, a nie podarowana z inwentarza USA.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Widać po Amerykanach, że chcą wykorzystać wszystkie możliwości"

- To ciąg bardzo znaczącej pomocy. Wszyscy zachwycają się 18 wyrzutniami HIMARS dla Ukrainy, ale trzeba zwrócić uwagę, że to nie są HIMARS-y z zasobów już posiadanych przez Amerykanów. To mają być zestawy z produkcji - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego. To oznacza, że nie znajdą się one bardzo szybko na terenie Ukrainy. - Trudno powiedzieć, jak potoczy się produkcja w USA. To może być kilka miesięcy, a może być rok - ocenia.

Pułkownik podkreśla, że szansą jest sytuacja, w której - w międzyczasie - administracja amerykańska zmieni decyzję co do zasad. - Tak czy tak jest to pokazanie przez rząd amerykański i prezydenta Bidena, że będą wspierać Ukrainę - ocenił.

Administracja Joe Bidena przygotowuje kolejny pakiet pomocy wojskowej dla Ukrainy. Jego wartość ma wynosić około 800 milionów dolarów. Prezydent USA miał skorzystać z mechanizmu, który pozwala mu podjąć taką decyzję bez zgody Kongresu w odpowiedzi na sytuację nadzwyczajną. - Widać po Amerykanach, że chcą wykorzystać wszystkie możliwości, by Ukrainę wspomóc, a Rosji się przeciwstawić - komentuje tę sytuację płk Matysiak.

Pułkownik odnosi się także do kwestii mobilizacji Rosjan. W jego ocenie trudno stwierdzić, jak działania związane z buntem potencjalnych rezerwistów, jak np. palenie komisji poborowych, wpłynie na mobilizację. - Trzeba byłoby dla balansu zobaczyć, ile osób wsiada do autobusów i daje się zmobilizować - mówi.

"Chcą udowodnić, że są zdeterminowani i stać ich na te straty"

- Widzieliśmy, że w słabym organizacyjnie systemie rosyjskim zdarzają się przypadki, że po tygodniu mobilizowanych poborowych rzucano na front. Takie sytuacje będą miały miejsce, bo to kompletny bałagan systemu rosyjskiego. Osoby działające przy mobilizacji chcą po prostu zadowolić przełożonego i wysłać ludzi na front. Bałagan będzie skutkował tym, że spora część mobilizowanych pojedzie na front byle jak wyposażona, przeszkolona albo i nie, nie będzie potrafiła walczyć. Na to nałoży się pogoda, braku sprzętu, amunicji - wylicza wojskowy.

Podkreśla również, że "Putin i system rosyjski chcą udowodnić, że są zdeterminowani i stać ich na te straty". - Ich nie obchodzi życie tych ludzi. To pokazanie nam, Zachodowi, sojusznikom Ukrainy, że nie cofnie się i stać go na każde poświęcenie - dodaje.

Co dalej z ukraińską ofensywą?

Ukraińcy nie poddają się i działają na coraz liczniejszych kierunkach. Chociażby na odcinku łymańskim wyzwolili Zełeną Dołynę. Walki toczą się o Łyman, Jampil, Czerneszczynę i Myrne. Zgrupowaniu rosyjskiemu w rejonie Łymana pozostaje tylko jedna droga odwrotu – wąski korytarz przez Zariczne.

Płk Maciej Matysiak ocenia, że ofensywa ukraińskich wojsk będzie tak długo kontynuowana, jak długo pozwolą na to ukraińskie zasoby i pogoda. - Bałagan po stronie rosyjskiej może się pogłębiać, ale ofensywa może zahamować - mówi.

- Ukraińcy, by zabić rosyjskich żołnierzy, będą musieli poświęcić siły i środki. Oni sami też będą ginąć. Ukraina ma bardzo duże problemy, jeśli chodzi o amunicję artyleryjską, rakiety. To kolosalne zużycia. Jedna lufa klasyczna armaty czy haubicy, by prowadzić ogień w ciągu całej doby, potrzebuje ciężarówkę amunicji. Jeśli tych luf mamy 1000 to wszystko się komplikuje. To setki tysięcy sztuk - wylicza.

"To może opamiętać Putina"

Płk zwraca też uwagę na to, że Ukraińcy muszą być precyzyjni w swoich uderzeniach we wrogie wojska. - Są dokładni, więc ofensywa się potoczy, ale tak długo, na ile zostanie zasobów. Potem się zatrzyma na miesiące zimowe. Wówczas będzie nękanie ogniem, okopywanie się Rosjan - prognozuje.

- Gospodarka ukraińska jest w ruinie, nie ma skąd brać środków, ale jest duża determinacja społeczeństwa i to ratuje Ukraińców - mówi pułkownik.

Porusza też kwestię potencjalnej szansy użycia przez Putina broni jądrowej. - Wszyscy obawiają się, że Putin zagoniony do narożnika może pokusić się o użycie taktycznej broni jądrowej. Dlatego jest tak silna reakcja amerykańska. Mówią, że Stany mogą na to odpowiedzieć konwencjonalnie, atakując siły rosyjskie. To element przepychanki, który może opamiętać Putina - ocenia.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
wojna w Ukrainierosjaukraina
Wybrane dla Ciebie