Zachwiane zaufanie bastionu PiS. Czy obóz władzy ma szansę je odzyskać? [OPINIA]

PiS-owi woda podeszła pod nos i partia nerwowo walczy o to, by utrzymać się na powierzchni. Temu służy festiwal obietnic dla polskich rolników.

Jarosław Kaczyński z najnowszym przekazem do rolników. Tak chce odpowiedzieć na wzmagające się protesty
Jarosław Kaczyński z najnowszym przekazem do rolników. Tak chce odpowiedzieć na wzmagające się protesty
Źródło zdjęć: © PAP | Artur Reszko
Agaton Koziński

15.04.2023 | aktual.: 16.04.2023 11:54

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Stare powiedzenie mówi, że zaufanie buduje się latami, ale traci w chwilę – i później znów trzeba długo czekać na to, by je znów odbudować. Teraz PiS właśnie sprawdza, czy ono ma zastosowanie w jego przypadku. Chodzi o postrzeganie obozu władzy na wsi. Do tej pory to był bastion PiS-u, jeden z głównych filarów politycznych sukcesów tej partii od 2015 r. Czy to dalej aktualne?

Partia zapowiada, rząd realizuje

Sobotnia konwencja PiS poświęcona wsi jasno potwierdziła to, co intuicyjnie było czuć już wcześniej: że kwestia niekontrolowanego napływu zboża do Polski z Ukrainy wywołała na Nowogrodzkiej panikę. Jej sygnałem już wcześniej było odwołanie Henryka Kowalczyka z funkcji ministra rolnictwa. Kolejnym – prawdziwy wodospad różnego rodzaju propozycji i zapowiedzi, który spadł na mieszkańców wsi podczas partyjnej konwencji w miejscowości Łyse.

Czego tam nie było? Jarosław Kaczyński (jego pierwsze publiczne wystąpienie od bardzo dawna) i Mateusz Morawiecki obiecali właściwie wszystko: i zakaz importu produktów rolnych oraz spożywczych z Ukrainy, i powszechny skup zboża, i dopłaty do nawozów, i wyższe dopłaty do paliwa rolniczego. Całość wzmocniono specjalną oprawą. Konwencja została połączona z posiedzeniem rządu, który właściwie w czasie rzeczywistym przedstawiał kolejne zalecenia będące realizacją zapowiedzi padających z mównicy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Warto to zauważyć, bo to nowość w życiu politycznym w Polsce – nigdy wcześniej nie doszło do tak bezpośredniego zrośnięcia się ciała partyjnego i rządowego. Niby rzecz oczywista, w końcu zawsze rząd jest emanacją partii go tworzących, ale do tej pory zachowywano pozory ich odrębności. W Łyse ta odrębność została ostatecznie zatarta. "Rząd rządzi, partia kieruje" – mówiła propaganda partyjna w czasach PRL. Teraz te dwa procesy dokonują się jednocześnie, w tym samym momencie – partia zapowiada, rząd realizuje. W trybie natychmiastowym.

Ale ta natychmiastowość nie dziwi, bo PiS poczuł autentyczny stres. Wieś to jego bastion, prawdziwy filar jego władzy. Sondaże pokazują, że grubo powyżej 50 proc. mieszkańców polskiej wsi popiera obóz rządzący. Żadna partia nie może sobie pozwolić na to, by wejść w konflikt z tak potężną grupą własnych zwolenników. Dlatego właśnie ta konwencja była tak ważna – i dlatego miała tak wyjątkową oprawę. PiS dosłownie staje na rękach, żeby odzyskać zaufanie rolników. Dobrze wie, że jego trwała utrata oznacza jedno: utratę władzy jesienią 2023 r. Z tego właśnie powodu do miejscowości Łyse przyjechał cały rząd, by odbyć tam specjalne posiedzenie zatwierdzające wszystkie decyzje konwencji. Sygnał tak jednoznaczny, że bardziej dobitnie się tego zrobić nie da.

Chłop żywemu nie przepuści

Profil polskiej wsi i profil PiS są ze sobą zbieżne tak bardzo, że bardziej chyba się nie da. Partia Kaczyńskiego jednoznacznie i konsekwentnie odwołuje się do tych wartości, które dla rolników są fundamentalne. Pod tym względem PiS nie ma w Polsce konkurencji. Nawet PSL, w końcu partia ludowa, jest dziś bardziej miejski niż obecnie rządzący. Pod tym względem jest to związek bezalternatywny. PiS innych wyborców niż na wsi nie znajdzie, z kolei mieszkańcy wsi lepiej dopasowanej do jej poglądów partii też nie uświadczy. Symbioza niemal idealna.

Ale ta symbioza wcale nie znaczy, że PiS dostaje wieś za darmo. "Chłop żywemu nie przepuści/Jak się żywe napatoczy/Nie pożyje se a juści" – śpiewał Kazimierz Grześkowiak. Jak PiS podpadnie wsi, to ona mu nie przepuści. Nie będzie zmiłuj.

"Wodospad obietnic Kaczyńskiego"

Wcale to nie znaczy, że nagle rolnicy i jego rodzina zaczną głosować na inną partię. Ale wystarczy, że nie pójdą na wybory. Uznają, że obóz władzy ich rozczarował, że ma w nosie jego interesy, więc w reakcji oni w wyborczą niedzielę zostają w domu. To byłby potężny cios. Takie konsekwencje utraty zaufania są nocnym koszmarem Nowogrodzkiej - bo wszyscy wiedzą, że bez głosów Polski pozametropolitarnej PiS traci władzę. Stąd tak uroczysta oprawa konwencji w Łyse, stąd ten wodospad obietnic. Tak się walczy o głosy.

Czy ten karnawał obietnic we wsi Łyse wystarczy? Pewnie tak. Można przypuszczać, że nawet ci wiejscy wyborcy PiS, którzy poczuli się zdradzeni otwarciem granic na zboże z Ukrainy, teraz poczuli się uspokojeni, zaopiekowani i przewiny odpuszczą. Ale mimo to cień wątpliwości zostanie, bo kto raz zdradził, zawsze będzie podejrzewany o to, że zdradzić może po raz kolejny. Każda następna wpadka może się okazać ostatnią – po niej kolejnej szansy już nie będzie.

Bo polityka to nie tylko kwestia twardego bilansu zysków i korzyści. Dla wielu wyborców to również dziedzina oceniana przez ten sam zestaw cech, co małżeństwo, w którym liczą się przede wszystkim zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, stabilności. Może być gorzej, ale musi być przewidywalnie. Gdy raz to poczucie stabilności zostanie naruszone, to zaufanie może odjechać i nigdy nie wrócić. Właśnie tego najbardziej boi się PiS.

Ogromny stres po wpadce z napływem zboża z Ukrainy

Na to nakłada się jeszcze jedna kwestia: specyfika najbliższych wyborów. Wszystko wskazuje na to, że odbędą się one w stanie najwyższej mobilizacji. Wygra je nie ten, kto zdoła pociągnąć za sobą wszystkich swoich zwolenników. Zwycięsko wyjdzie z nich ten, który skuteczniej przyciągnie do siebie nowych wyborców. Obserwując temperaturę kampanii dziś, można się domyśleć, że w ostatnim tygodniu przed wyborami będzie ona wyższa niż kiedykolwiek wcześniej. Można się spodziewać rekordowej frekwencji, pewnie powyżej 70 proc. W takiej sytuacji liczyć się będzie przyciąganie nowych wyborców.

A gdzie PiS ma ich szukać? Najłatwiej właśnie na wsi – ale nie uda się tego dokonać, jeśli straci się zaufanie jej mieszkańców. Stąd ten stres po wpadce z napływem zboża z Ukrainy, stąd te nadzwyczajne działania w czasie sobotniej konwencji. Właśnie w takich momentach rozstrzygają się losy najbliższych wyborów. Dlatego właśnie obóz władzy był tak zdeterminowany w Łyse – wie, że woda mu podeszła pod nos i walczy o to, by utrzymać się na powierzchni. Dopiero w dniu wyborów przekona się, czy mu się to udało.

Dla Wirtualnej Polski Agaton Koziński

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Jarosław Kaczyńskipisrolnicy