Zabójstwo Polaka w Harlow. Warszawska prokuratura okręgowa wszczęła śledztwo
• Potwierdzam, że wszczęliśmy takie postępowanie - powiedział prok. Jakub Romelczyk
• Dodał, że w czasie śledztwa przesłuchane zostaną rodziny pokrzywdzonych
• Śledczy wystąpią także o pomoc prawną do władz Wielkiej Brytanii
Warszawska prokuratura okręgowa wszczęła śledztwo w sprawie zabójstwa 40-letniego Polaka i pobicia jego 43-letniego towarzysza przez grupę nastolatków w miejscowości Harlow na południowym wschodzie Anglii - podało TVP Info.
- Potwierdzam, że wszczęliśmy takie postępowanie. Zgodnie z polskim prawem cudzoziemcy popełniający przestępstwo na szkodę obywateli polskich podlegają odpowiedzialności przed polskimi sądami. Jest to niezależne od odpowiedzialności przed władzami państwa, w którym doszło do przestępstwa - powiedział TVP Info prok. Jakub Romelczyk, wiceszef stołecznej prokuratury okręgowej.
Jak powiedział prok. Romelczyk, w czasie śledztwa przesłuchane zostaną rodziny pokrzywdzonych. Śledczy wystąpią także o pomoc prawną do władz Wielkiej Brytanii w sprawie „wyjaśnienia okoliczności zdarzenia, ustalenia sprawców i pociągnięcia ich do odpowiedzialności karnej”.
Zgodnie z Kodeksem karnym, cudzoziemcy popełniający przestępstwa na szkodę obywateli Polski, podlegają odpowiedzialności karnej przed polskimi sądami - niezależnie od odpowiedzialności przed władzami państwa, na terenie którego dopuścili się czynów zabronionych. Według polskiego prawa, sprawcom za zabójstwo grozi dożywocie, a za pobicie - do trzech lat pozbawienia wolności.
Ambasador Polski w Londynie odwiedził Harlow w hrabstwie Essex - miejsce ataku grupy nastolatków na dwóch Polaków. Ambasador Arkady Rzegocki w towarzystwie przedstawicieli brytyjskiego rządu i lokalnych władz złożył kwiaty w miejscu ataku. Powiedział potem Brytyjczykom za pośrednictwem telewizji BBC, że to wielka tragedia nie tylko dla społeczności polskiej, ale i dla brytyjskiej. Podziękował lokalnym władzom i społeczeństwu za pomoc okazaną policji. Zapewnił, że ambasada będzie wspierać polskich obywateli w takich sytuacjach, choć wyraził nadzieję, że taka tragedia nie powtórzy się w przyszłości.
Policja hrabstwa Essex nadal apeluje o zeznania świadków. Mieszkańcy Harlow są zaszokowani młodym wiekiem zatrzymanych napastników. Pięciu ma po 15 lat, jeden - 16. Jeśli potwierdzi się motyw nienawiści na tle etnicznym, może to mieć dalekosiężne konsekwencje. Sprawa zamordowania przez podobną grupę nastolatków czarnego rówieśnika w londyńskiej dzielnicy Eltham w 1993 roku ciągnęła się potem latami, doprowadziła do reform w policji i zakończyła się skazaniem dwóch sprawców dopiero po 19 latach, w 2012 roku.
Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski rozmawiał ze swoim brytyjskim odpowiednikiem Borisem Johnsonem o atakach na Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii. Szef naszej dyplomacji relacjonował po spotkaniu, że Brytyjczycy obiecali zająć się sprawą. Jak mówił, został zapewniony przez Borisa Johnsona, że rząd Wielkiej Brytanii nie zgadza się na akcję nienawiści wobec migrantów i że będzie robił wszystko, aby uchronić Polaków i innych cudzoziemców przed agresją.
W Harlow na południowym wschodzie Anglii grupa ponad 20 nastolatków napadła na dwóch Polaków na placu handlowym The Stow. Przybyły na miejsce patrol policji znalazł mężczyzn - 40-letniego Arkadiusza J. i jego 43-letniego kolegę - nieprzytomnych, leżących na chodniku. Obaj zostali natychmiast zabrani do szpitala. Arkadiusz J. zmarł w Addenbrooke Hospital w Cambridge w wyniku ran głowy. Drugi mężczyzna został wypisany po krótkiej hospitalizacji.
Brytyjska telewizja "Sky News" dotarła do świadka brutalnego morderstwa Polaka w Harlow. - Byli jak grupa hien - opisuje mężczyzna. Pragnący zachować anonimowość świadek zdarzenia, który obawia się odwetu ze strony sprawców, powiedział "Sky News", że próbował pomóc jednemu z zaatakowanych Polaków. - Kopali i uderzali tego mężczyznę, a on niemal wciągnął ich do pizzerii, wołając o pomoc. Widziałem siniaki na jego twarzy - powiedział. - Udało mi się odciągnąć go od napastników i krzyknąć do nich, żeby się wynosili. Ale oni zostali na zewnątrz, czekając aż ich ofiara wyjdzie - wspomina świadek napaści.