Zabójstwo księdza przez b. ministranta - trwa proces
Białostocki sąd okręgowy obejrzał wizję lokalną z miejsca zbrodni, w czasie której dwaj główni oskarżeni w procesie dotyczącym zabójstwa proboszcza parafii w Miłkowicach Maćkach (Podlaskie), opisali przebieg wydarzeń na plebanii.
W lutym przesłuchani mają być dwaj ostatni świadkowie, spodziewane są też wtedy mowy końcowe stron i wyrok.
54-letni ksiądz Tadeusz Krakówko został zamordowany w marcu ubiegłego roku. Zabójstwo miało motyw rabunkowy, oskarżeni (w sumie sześć osób, w tym dwie związane z napadem na duchownego) to mieszkańcy tej i okolicznych wsi.
O zabójstwo i dokonanie rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia oskarżony jest 23-letni Artur K. Grozi mu dożywocie. Na początku procesu przyznał się do dokonania zabójstwa, ale odmówił w sądzie składania wyjaśnień. Jako jedyny jest aresztowany.
W zapisie wizji lokalnej widać, jak opisuje przebieg zdarzeń na plebanii. Słychać reakcje mieszkańców wsi (m.in. wstrząsające krzyki bliskich księdza), gdy oskarżony jest prowadzony przez policję do budynku plebanii. W środku Artur K. pokazuje, gdzie były pieniądze i jak zadawał ciosy (przede wszystkim nożem, który ksiądz, na jego żądanie, wyjął z szuflady w kuchni).
Wcześniej sąd wysłuchał opinii psychologa, który wraz z psychiatrami (przesłuchanymi na rozprawie w grudniu) oceniał poczytalność oskarżonego. Sąd jednak zastrzegł, iż szczegółowe informacje z opinii są utajnione, czyli media nie mogą ich podawać, bez narażenia się na odpowiedzialność karną.
Na rozprawę nie stawiło się dwóch ostatnich świadków, na których przesłuchaniu zależy prokuraturze. Jeden z nich został ukarany finansowo za nieusprawiedliwioną nieobecność. Sąd oddalił też wniosek Artura K. o jego przesłuchanie bez obecności innych oskarżonych i stron, a jedynie w obecności sądu i biegłych psychiatrów.
Proces został przerwany do lutego, spodziewane są wówczas mowy stron i wyrok.
Zabili dla pieniędzy
Według ustaleń śledztwa, zabójstwo księdza miało motyw rabunkowy. Artur K. po alkoholu szukał możliwości zakupu kolejnego. Wtedy wymyślił napad na proboszcza miejscowej parafii. Wziął ze sobą kolegę. Ksiądz znał oskarżonego, bo w przeszłości był on ministrantem. Pretekstem do wejścia do środka była rozmowa o jego rozwodzie. Ksiądz otworzył, ale zdziwił się, że wizyta jest tak późna.
Po kilku minutach Artur K. wyciągnął zaostrzony śrubokręt, który miał ze sobą, i grożąc nim, nakazał księdzu położyć się na ziemi. W tym czasie drugi z napastników wyszedł z plebanii. Artur K. z portfela duchownego zabrał pieniądze (około tysiąca złotych) i zapytał o więcej. Niezadowolony z odpowiedzi, zadał cios śrubokrętem w plecy. Wtedy ksiądz Krakówko dał mu z sejfu kopertę z pieniędzmi. Według ustaleń prokuratury, było to ok. 8 tys. zł i kilka cennych monet.
Towarzyszący mu w czasie napadu Robert T. odpowiada przed sądem za usiłowanie napadu z użyciem niebezpiecznego narzędzia i niepowiadomienie o wszystkim policji.
Cztery inne oskarżone osoby odpowiadają m.in. za niepowiadomienie organów ścigania o zabójstwie, pomoc przy zacieraniu śladów i paserstwo. Niektóre z tych osób dostały pieniądze skradzione księdzu lub korzystały z artykułów, które za te pieniądze były kupione.