Wiadomości od krewnych wagnerowców. Jest dowód, że to pogrom
Walki w rejonie Bachmutu w ostatnich tygodniach są dla wagnerowców tak krwawe, jak w najbardziej zabójczym okresie z przełomu roku. - Jeśli chcą "wynieść sztandar" i zachować resztki formacji, muszą się wycofać - mówi WP gen. Waldemar Skrzypczak. Podkreśla, że propaganda Putina już kłamie w tej sprawie.
Analiza informacji udostępnianych w sieci przez rodziny członków grupy Wagnera walczących w Bachmucie pokazuje, że styczeń 2023 roku był najbardziej zabójczym miesiącem dla najemników - zauważa niezależna redakcja rosyjska Verstka Media.
Kres strat Rosjan. "Ale to jeszcze nie jest klęska"
Serwis redakcji śledczej, która stara się odbudować niezależne rosyjskie dziennikarstwo, wyjaśnia, że równie krwawe dla jednostek Jewgienija Prigożyna były dwa ostatnie miesiące ubiegłego roku oraz ostatnie tygodnie walk o Bachmut.
- Jednostka, która pozostaje na linii frontu i ponosi straty, zostaje wzmacniana. Ale wydaje się, że straty, jakie Prigożyn poniósł w walkach w Bachmucie, sprawiły, że to już kres możliwości odtworzenia jego oddziałów - mówi Wirtualnej Polsce gen. Waldemar Skrzypczak, były dowódca Wojsk Lądowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Redakcja Verstki nie była jeszcze w stanie przeprowadzić analizy zgłaszanych ofiar śmiertelnych w maju, ale raporty z pierwszej linii opisują ostatnie tygodnie jako "niezwykle napięte i krwawe". Szef grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn opublikował m.in. nagranie pokazujące ciała martwych bojowników, a jego wystąpienia wskazują na dalsze problemy z dostawami amunicji i zaopatrzenia.
- Z pewnością to nie jest jeszcze klęska. Byłaby wtedy, gdyby sam Prigożyn i jego oficerowie ze sztabu zginęli, zostali wzięci do niewoli albo uciekli z frontu. Wtedy będzie można powiedzieć, że ich nie ma - zauważa gen. Skrzypczak.
"Rosyjscy oficerowie nie są idiotami, żeby dać się zabić"
Do tej pory w Bachmucie i okolicy zginęło co najmniej 100 tys. Rosjan. Wśród nich nieproporcjonalnie wysoka liczba to żołnierze słabo wyszkolonych "oddziałów jednorazowego użytku", często rekrutowani z więzień - odnotowuje Verstka.
- To tylko pozornie "studnia bez dna" do pozyskania "mięsa armatniego". Nie wszyscy więźniowie mogą być kierowani do walki, bo cele pełne są dewiantów czy uzależnionych - zauważa były dowódca Wojsk Lądowych.
Tacy - jak wskazuje wojskowy - trafiają co najwyżej do zamiatania koszar. - Rosyjscy oficerowie nie są idiotami, żeby dać się zabić. Zdegenerowani skazani to element destrukcyjny z niskim morale, co w okopach grozi zabójstwami przełożonych i kolegów - mówi gen. Skrzypczak.
"Rosyjski pretekst dla wagnerowców"
W opinii byłego dowódcy Wojsk Lądowych możemy usłyszeć niebawem nieoficjalnie doniesienia na temat relokacji wagnerowców. - Jeśli chcą "wynieść sztandar" i zachować resztki tej formacji, to muszą się wycofać. Wydaje się, że ta decyzja już dojrzewa - komentuje nasz rozmówca.
- Propaganda Kremla może - bo tak musi - jeszcze długo mówić coś innego. Ale odtworzenie zdolności bojowej jest konieczne. Nikt nie bije się do końca, a na pewno nie Prigożyn, który jest twardym przeciwnikiem, żeby nie powiedzieć: dobrym graczem. Moim zdaniem to ogłoszenie przez Rosję sukcesu, którego nie było, jest pretekstem, aby właśnie wycofać oddziały grupy Wagnera z Bachmutu - podsumowuje gen. Skrzypczak.
Arkadiusz Jastrzębski, dziennikarz Wirtualnej Polski