Zabójcy Dybowskiej skazani
Sąd Okręgowy w Skierniewicach skazał 23-letniego Artura F. na dożywocie, a o rok starszego
Dariusza M. na 25 lat pozbawienia wolności za zabójstwo 21-letniej
Anny Dybowskiej, którą ponad rok temu obaj mężczyźni wyrzucili z
pędzącego pociągu.
05.09.2005 | aktual.: 05.09.2005 19:14
Sąd zdecydował, że Artur F. będzie mógł ubiegać się o przedterminowe zwolnienie dopiero po 35 latach odbywania kary. Obaj mają zapłacić po 10 tys. zł nawiązki na cele społeczne; na 10 lat zostali też pozbawieni praw publicznych. Prokurator domagał się dla obu oskarżonych kar dożywotniego więzienia. Wyrok nie jest prawomocny.
Uzasadniając wyrok sędzia Leszek Steć powiedział, że wina obu oskarżonych nie budzi żadnych wątpliwości, a wynika to zarówno z ich wyjaśnień, jak i zeznań świadków. Według sądu, nie było wątpliwości, że zdarzyła się okropna zbrodnia. Obaj oskarżeni działali ze szczególnym okrucieństwem - przez kilka godzin terroryzując dziewczynę i czekając na okazję, żeby wyrzucić ją z pociągu. Działali też - zdaniem sądu - z motywów zasługujących na szczególne potępienie, bo z "chęci zdobycia paru groszy na urodziny".
Różnicując karę sąd uznał, że to Artur F. był osobą dominującą, inicjatorem rozboju i zabójstwa, natomiast Dariusz M. nie przeciwstawił się temu i brał czynny udział w zdarzeniach. W stosunku do Artura F. brak jest rokowań na przyszłość. Nie ma żadnych perspektyw, że ten człowiek po odsiedzeniu 15 czy 25 lat się zmieni. Dla takich ludzi orzeka się karę dożywotniego pozbawienia wolności - argumentował sędzia.
Apelację od wyroku zapowiedzieli obrońcy oskarżonych. Odwołania nie wykluczył także prokurator Sławomir Piwowarczyk, który przyznał jednak, że "generalnie, wyrok można uznać za sprawiedliwy". Taka wersja wyroku była przewidywana biorąc po uwagę charakter i sposób popełnienie przez poszczególnych sprawców przestępstwa - dodał.
Rodzice zamordowanej Anny, którzy na proces przyjeżdżali z odległego o kilkaset kilometrów Jarkowa (Zachodniopomorskie) nie byli zaskoczeni wyrokiem. Można powiedzieć, że w jakimś stopniu ten wyrok mnie satysfakcjonuje. Z przebiegu sprawy wyglądało, że ten jeden miał jakieś uczucia; nawet w pewnym momencie chciał uwolnić Anię. Wiedziałem, że wyrok będzie zróżnicowany. Liczyłem tylko, że Artur F. dostanie dożywocie bezwzględne - powiedział po wyroku ojciec, Jerzy Dybowski, który w procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy.
Matka dziewczyny - Bogusława Dybowska - powiedziała, że nie jest w stanie wybaczyć mordercom jej córki. Te ich przeprosiny na sali sądowej to śmiech, drwina z całej naszej rodziny - powiedziała Dybowska.
Proces w tej bulwersującej opinię publiczną sprawie toczył się od lutego tego roku. Przed zamknięciem przewodu sądowego, sąd przesłuchał jeszcze ostatniego świadka - 19-letniego Tomasza L., którego niestawianie się w sądzie od ponad dwóch miesięcy opóźniała zakończenie procesu. W sądzie L. odwołał większość swoich zeznań składanych na policji. Zaprzeczył, że był namawiany przez oskarżonych do okradania pasażerów. Potwierdził jedynie, że jeden z nich po zbrodni opowiedział mu o okradzeniu pasażerki w pociągu. Zdaniem biegłych, świadek zmieniając swoje zeznania próbował symulować chorobę psychiczną.
Prokurator Sławomir Piwowarczyk w mowie końcowej podkreślił, że obaj sprawcy działali ze szczególnym okrucieństwem; przez wiele godzin terroryzowali swoją ofiarę, a od początku wiedzieli, że wyrzucą ją z pociągu. Zdaniem prokuratora, działali również ze szczególnie niskich pobudek, aby znaleźć pieniądze na imprezę alkoholową. Podkreślił, że nie było w tej sprawie żadnych okoliczności łagodzących.
Oskarżeni w ostatnim słowie przeprosili rodzinę Anny Dybowskiej. Artur F. beznamiętnie odczytał kilkustronicowe oświadczenie i prosił rodzinę o przebaczenie, stwierdzając, że nie ma nic na swoje usprawiedliwienie.
Zwłoki 21-letniej Anny Dybowskiej z Jarkowa znaleziono 2 lipca ub. roku. w pobliżu torów kolejowych w miejscowości Zduny, koło Łowicza w woj. łódzkim. Dziewczyna wyjechała dzień wcześniej z Kołobrzegu do Warszawy, gdzie miała zdawać egzaminy na studia. Zdaniem prokuratury, oskarżeni napadli i zabili dziewczynę, bo chcieli zdobyć pieniądze na fetowanie urodzin młodszego z nich. Obaj przyznali się do winy.
Młodszy z nich powiedział przed sądem, że nie pamięta, jak zginęła dziewczyna, bo był pod wpływem narkotyków. Drugi z oskarżonych mówił, że od kilku lat leczył się psychiatrycznie. Badający ich biegli psychiatrzy stwierdzili jednak, że byli oni w pełni poczytalni w chwili popełniania zbrodni.
Jak ustalono, dziewczyna padła ofiarą obu oskarżonych, którzy wsiedli do pociągu na dworcu w Toruniu z zamiarem obrabowania pasażera. Planując napad, nie wykluczali możliwości wyrzucenia pasażera z pociągu. Sprawcy upatrzyli sobie jadącą samotnie w przedziale dziewczynę i nawiązali z nią rozmowę.
Później zasłonili okna, zamknęli drzwi przedziału i zaatakowali 21- latkę; zakneblowali i dusili swoją ofiarę. Zrabowali należący do niej telefon komórkowy, pierścionki i około 90 zł. Jak ustalono, przestępcy dojechali wraz ze sterroryzowaną dziewczyną do Warszawy. Tam zmusili ją, by przesiadła się z nimi do pociągu jadącego do Bydgoszczy.
W pociągu wyprowadzili dziewczynę do toalety. Dariusz M. zakneblował jej usta, później otworzyli drzwi a Artur F. wypchnął dziewczynę z pędzącego pociągu. Zginęła na miejscu. Obaj oskarżeni w przeszłości byli już karani za rozboje i kradzieże.