Zabił pięścią 1,5‑roczne dziecko, posiedzi 8 lat?
Przed Sądem Okręgowym w Elblągu zakończył się proces mężczyzny oskarżonego o spowodowanie śmierci 1,5 rocznego Szymona. Prokurator domaga się dla mężczyzny kary 8 lat pozbawienia wolności. Wyrok zostanie ogłoszony 8 sierpnia. 30-letni Tomasz M. konkubent matki dziecka został oskarżony o to, że uderzył Szymona pięścią w okolice serca i podbrzusza. Cios spowodował rozległe obrażenia wątroby i serca oraz krwotok, na skutek czego Szymon zmarł.
W poniedziałek Sąd Okręgowy w Elblągu wysłuchał mów końcowych stron. Prokurator zażądał dla oskarżonego 8 lat więzienia. Ze względu na zawiłość sprawy sąd odroczył publikację wyroku do 8 sierpnia.
Według oskarżenia 29 grudnia 2008 roku mężczyzna wstał rano, by nakarmić dziecko. Matka w tym czasie była w drugim pokoju. Gdy chłopiec nie chciał jeść, Tomasz M. celowo uderzył go pięścią, a następnie położył do łóżeczka i szybko wyszedł z domu; powiedział, że idzie do fryzjera.
Proces ma charakter poszlakowy, ponieważ nie ma świadków zdarzenia. Oskarżony nigdy nie przyznał się, że celowo uderzył dziecko. Twierdził, że trzymając Szymona na rękach, potknął się o leżące na podłodze zabawki, a upadając, oparł się niefortunnie o klatkę piersiową leżącego już na podłodze Szymona.
Według prokuratora ta wersja zdarzeń nie jest prawdziwa - przeczy temu logika i zasada życiowego doświadczenia. Gdyby faktycznie oskarżony upadł nieszczęśliwie z dzieckiem, to logicznym wydaje się, że zaalarmowałby matkę Szymona albo wezwał pogotowie a nie uciekał z domu, mówiąc, że idzie do fryzjera - ocenił prokurator. Według niego na niekorzyść Tomasza M. wskazuje także opinia biegłych. W ich opinii rozerwanie wątroby i stłuczenie serca nastąpiło po ciosie pięścią. Według biegłych dziecko mogłoby żyć, gdyby szybko została udzielona mu pomoc.
Oskarżony w przeszłości uprawiał boks. Był też karany za posiadanie narkotyków.
To już drugi proces w tej sprawie. Podczas pierwszego Tomasz M. został skazany na 2 lata więzienia. Wyrok ten został uchylony przez sąd apelacyjny w Gdańsku. Wkrótce po tym jak zapadł nieprawomocny wyrok, oskarżony wyjechał z Polski do Niemiec. Obrona twierdziła, że mężczyzna wyjechał do pracy i nie była to ucieczka przed wymiarem sprawiedliwości. Wysłano za nim list gończy i gdy go zatrzymano proces toczył się od nowa.