Zabił księdza i gospodynie, bo "głosy mu kazały"
W czwartek poznański Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok skazujący Marcina M. na dożywocie za zamordowanie w styczniu 2008 roku księdza i dwóch gospodyń. Zmienił jedynie opis zarzucanych oskarżonemu czynów, dotyczących plądrowania plebanii.
10.12.2010 | aktual.: 13.12.2010 10:15
Wymiaru najsurowszej w Polsce kary - z ograniczeniem, że Marcin M. może się ubiegać o warunkowe przedterminowe zwolnienie dopiero po 40 latach - nie zmienił. Będzie miał on wówczas 63 lata.
Prokuratura oskarżyła Marcina M. o trzy zabójstwa, których motyw zasługiwał na szczególne potępienie. Po zatrzymaniu morderca twierdził bowiem, że zrobił to z nienawiści do księży. Potem twierdził, że "głosy" kazały mu zabijać. Sąd Okręgowy w Zielonej Górze, który w marcu 2010 roku skazał Marcina M. na dożywocie, uznał, że oskarżonym kierował motyw rabunkowy. Gospodynie zginęły, bo przyłapały go na plądrowaniu plebanii, a ksiądz - bo morderca potrzebował kluczy do budynku, do którego nie potrafił się włamać.
Kobietę w Ciosańcu (powiat wschowski) zabił siekierą. Dzień później w Serbach. zaatakował świecznikiem księdza, który wrócił ze spotkania opłatkowego. Jego gospodynię zabił znalezionym na plebanii młotkiem.
Dziesięć dni później został zatrzymany w Niemczech i przekazany Polsce. Marcowy wyrok sądu pierwszej instancji zaskarżył obrońca oskarżonego, który wnosił o łagodniejszą karę, nową opinię biegłych psychiatrów albo kolejny proces. Jego argumenty nie przekonały sądu.
Od czwartku wyrok skazujący Marcina M. na dożywocie jest prawomocny.
Polecamy w wydaniu internetowym: www.naszemiasto.pl