Zabijał śpiące kobiety i dzieci - "Amerykanie są chorzy"
Talibowie w Afganistanie poprzysięgli zemstę za zabicie w niedzielę przez
żołnierza USA 16 cywilów w prowincji Kandahar na południu kraju. Amerykański sierżant w nocy oddalił się się od swojej bazy i otworzył ogień do bezbronnych, śpiących mieszkańców wsi. Talibscy rebelianci zagrozili
podwojeniem ataków przeciwko - jak to określili - "dzikim Amerykanom chorym psychicznie".
12.03.2012 | aktual.: 12.03.2012 12:24
Amerykański żołnierz został w niedzielę aresztowany po tym, jak otworzył ogień do cywilów; wśród 16 zabitych cywilów, jest dziewięcioro dzieci i trzy kobiety, około 30 osób zostało rannych.
Talibowie "pomszczą każdego męczennika brutalnie zabitego przez najeźdźców" - napisano na stronie internetowej islamskich rebeliantów. - "Większość zabitych to niewinne dzieci, kobiety i starcy, na których mordu dokonali barbarzyńcy-Amerykanie" - czytamy w komunikacie
Żołnierz, który w pojedynkę dokonał ataku, jest przetrzymywany w bazie NATO, a śledztwo w jego sprawie prowadzą siły amerykańskie we współpracy z władzami afgańskimi.
W USA zarówno Republikanie jak i Demokraci wskazali na stres, jakiego doświadczają żołnierze po latach walk i ponownie zaapelowali o wycofanie się z tego kraju do końca 2014 r., jeśli nie wcześniej.
"Amerykańscy terroryści bronią osoby, która dokonała tej nieludzkiej zbrodni, udając (...), że jest to ktoś chory psychicznie. Jeśli autorzy tej masakry rzeczywiście byliby chorzy psychicznie, to mamy do czynienia z nowym pogwałceniem zasad moralnych w armii amerykańskiej, rekrutującej do służby w Afganistanie szaleńców, którzy bez zastanowienia mierzą z broni do bezbronnych Afgańczyków" - czytamy w komunikacie talibów.
Strzelał do śpiących ludzi
W niedzielę ok. godz. 3 nad ranem amerykański sierżant miał oddalić się o 450 metrów od swojej bazy w południowym Kandaharze i otworzyć ogień do śpiących wieśniaków. 11 osób zostało zabitych w jednym domu, cztery w drugim, a jedna w trzecim - w dwóch różnych wioskach. Żołnierz strzelał na oślep.
Motywy działania żołnierza nie sa znane. Na razie wiadomo tylko, że działał sam. NATO zapowiedziało wnikliwe śledztwo w tej sprawie. Zastępca dowódcy sił Sojuszu generał Adrian Bradshaw powiedział, że nie jest w stanie "wyjaśnić powodów takich bezdusznych aktów". Aresztowany żołnierz jest przetrzymywany w bazie NATO, a śledztwo prowadzą siły amerykańskie we współpracy z władzami afgańskimi.
Afgański parlament chce procesu
Afgański parlament potępił zabicie przez żołnierza 16 cywilów w prowincji Kandahar. Afgańczycy stanowczo domagają się osądzenia w procesie publicznym winnych masakry.
"Wolesi Dżirga (Izba Ludu - niższa izba afgańskiego parlamentu) ogłasza, że po raz kolejny Afgańczycy tracą cierpliwość z powodu samowolnych działań sił zagranicznych" - napisano w oświadczeniu.
Prezydent Afganistanu Hamid Karzaj nazwał incydent "celowym zabójstwem niewinnych cywilów", którego nie można wybaczyć.
W rozmowie z Karzajem prezydent USA Barack Obama złożył kondolencje krewnym ofiar ataku oraz wszystkim Afgańczykom. Podkreślił też, że całkowicie popiera śledztwo w sprawie zajścia, które "umożliwi jak najszybsze wydobycie faktów na światło dzienne".
Obama nazwał napaść amerykańskiego żołnierza "tragicznym i szokującym" wydarzeniem, które - jak podkreślił - nie ma nic wspólnego z charakterem amerykańskiej armii. Mówił też o "głębokim szacunku USA dla Afgańczyków i więziach łączących oba kraje".
Ubolewanie z powodu incydentu wyraziło też dowództwo sił NATO w Afganistanie oraz szef Pentagonu Leon Panetta.
Ambasada USA w Kabulu ostrzegła, że w kraju może dojść do antyamerykańskich akcji odwetowych.