Zaatakował wykładowcę maczetą, trafił na badania psychiatryczne

Policja potwierdziła informacje o napaści na pracownika Wydziału Chemii Uniwersytetu Adama Mickiewicza, którego dokonał student III roku.

Napastnik po zaatakowaniu profesora zaczął uciekać w stronę pętli tramwajowej. Nie zdążył, bo dogoniło go dwóch pracowników UAM. Mężczyzna znajduje się w rękach policji. Obecnie prowadzone są z nim czynności - mówiła Iwona Liszczyńska z biura prasowego wielkopolskiej policji.

Poszkodowany wykładowca trafił do Szpitala Wojewódzkiego przy ul. Lutyckiej w Poznaniu. Jak informują lekarze opuścił placówkę dość szybko, bo jego stan nie był poważny, nie było też zagrożenia życia.

Lekarze zbadają również stan psychiczny napastnika. Ocenią, czy policja będzie mogła go przesłuchać, czy jednak jest konieczne jego leczenie. Obecnie trudno jest wytłumaczyć jego zachowanie.

Dramatyczne wydarzenia wykładowca opisał w rozmowie z dziennikarzem RMF FM. Wynika z niej, że

Zapukał w trakcie mojej rozmowy z magistrantką, zapytał, czy może dostać materiały do pisania pracy licencjackiej. Zapytał grzecznie. Powiedziałem mu, że może by przyszedł za pół godziny. On się zgodził, że dobrze, przyjdzie za pół godziny. Ale przyszedł za pięć minut - wspominał wykładowca. Zapukał, wbiegł do gabinetu z tasakiem i zaczął mnie atakować tym tasakiem w głowę. Na szczęście ochroniłem się trochę rękami. Krzyczał: "Zabiję cię, ty taki i owaki!" - relacjonował.

Prof. Celewicz zapewnił również, że ani w poniedziałek, ani wcześniej nie doszło do żadnego zdarzenia, które tłumaczyłoby atak studenta.