Za szybcy, za wściekli
Krzysztof Hołowczyc, rajdowy mistrz Europy, przestrzega przed nielegalnymi nocnymi wyścigami samochodowymi po drogach wielkopolskich miast.
02.08.2006 09:18
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Odbywające się nocami na miejskich ulicach i trasach dojazdowych wyścigi samochodowe i motocyklowe są zmorą policjantów i mieszkańców. Uczestnicy takich pojedynków specjalnie "podrasowują" auta, by rozwinąć jak największą prędkość. Kilka lat temu wielu młodych ludzi, zainspirowanych m.in. filmami z cyklu "Szybcy i wściekli", chciało spróbować, jak smakuje adrenalina w czystej postaci. Niestety, podczas nielegalnych wyścigów dochodziło do mnóstwa wypadków, w tym wielu śmiertelnych – mówi Krzysztof Hołowczyc.
Śmierć przychodzi o zmierzchu
"Nocni jeźdzcy", bo tak określają siebie uczestnicy ulicznych rajdów, uaktywniają się wieczorami. Wtedy jest mniejszy ruch, a trasę, której pokonanie w dzień zajmuje kilka lub kilkanaście minut, można przejechać wielokrotnie szybciej. Latem potrafią się ścigać każdego wieczoru. Ostatnio wyjechali na ulice poznańskich osiedli.
Najgorsze jest to, że wyścigi odbywają się na niezabezpieczonych trasach, w normalnym ruchu. Na niebezpieczeństwo narażeni są więc nie tylko uczestnicy nielegalnych rajdów, ale i osoby postronne, nieświadome tego, że znalazły się na "torze" lub w jego pobliżu. Ci ludzie nie spodziewają się pędzących z ogromną prędkością samochodów i zaskoczeni ich widokiem nie wiedzą, jak zareagować – mówi Hołowczyc.
To samo dotyczy samych "zawodników". Dobrze, jeśli wszystko idzie po ich myśli. W krytycznej sytuacji są bezbronni, nie potrafią zapanować nad autem. Jakie są tego skutki, wiemy – najczęściej dochodzi do tragedii. Dysponujący bardzo dobrymi samochodami rajdowcy - amatorzy czują się bezkarni, a miejsca rywalizacji wybierają w przemyślany sposób - tłumaczy Hołowczyc.
Wyścigi rozgrywają w ciągu paru minut i znikają
Dostajemy takie zgłoszenia bardzo rzadko – mówi Jarosław Bezak, zastępca naczelnika Sekcji Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu. Pamiętam o przypadku z ulicy Szwajcarskiej, gdzie na parkingu przed M1 ścigało się kilka aut - dodaje.
Gdy na miejscu pojawia się policja, większości pseudorajdowców już nie ma, a tym, którzy pozostali, policjanci mogą jedynie wręczyć mandaty za nieprzepisowe elementy tuningowe, np. popularne fioletowe lampki umieszczane w podwoziach.
Uczestnicy takich zdarzeń są legitymowani, otrzymują mandaty, ale jeżeli nie złapiemy ich na gorącym uczynku, możemy ich najwyżej ukarać za niezgodne z prawem elementy tuningu – wyjaśnia Jarosław Bezak.
Autostradowa ruletka
Ponieważ bardzo trudno udowodnić organizowanie wyścigów, ich uczestnicy są karani głównie za przekroczenie prędkości. W Poznaniu upodobali oni sobie ulice Bałtycką, Słupską, Charkowską i Hetmańską.
Ludzie dzwonią do nas w nocy i zgłaszają takie problemy. Proszą o interwencję – mówi Bezak. Prawdziwe ściganie młodzi ludzie urządzają sobie jednak na trasach dojazdowych do miasta. Tu rejestrowane przez policjantów rekordy prędkości przekraczają 200 km/h. Coraz popularniejsza staje się "autostradowa ruletka", czyli zakłady o to, kto przejedzie najdłuższy dystans pod prąd.
Wykrywalność takich przypadków jest o wiele większa niż w mieście, gdyż po szosach wokół Poznania jeździ kilka nieoznakowanych samochodów policyjnych. To auta zachodnich marek o bardzo dobrych parametrach. Mają bardzo mocne silniki, dzięki czemu policjanci mogą ruszyć w pościg za ulicznymi szaleńcami. W każdym wozie są też wideo- radary rejestrujące prędkość przejeżdżających aut.
Czy młodzi ludzie, miłośnicy tuningu i szybkiej jazdy mogą wykazywać się swoimi umiejętnościami poza ulicami wielkopolskich miast? Oczywiście, że tak. Automobilkluby organizują tzw. KJS-y, czyli rajdy dla amatorów. Podczas nich kierowcy mogą zdobyć rajdową licencję. Kluby street racingowe organizują natomiast słynne wyścigi na ćwierć mili. Na zwykłych ulicach nie wolno szarżować, a brawura na drodze to dla mnie głupota – mówi Hołek. Paragrafy na szaleńców
Kodeks karny Art. 173. § 1.
Kto sprowadza katastrofę w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym zagrażającą życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.
§ 2. Jeżeli sprawca działa nieumyślnie, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat pięciu.
§ 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat dwóch do 12.
§ 4. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 2 jest śmierć człowieka lub ciężki uszczerbek na zdrowiu wielu osób, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do lat ośmiu.
Andrzej Rembowski