Za granicą nie jesteśmy ofiarami. "Jak mi ktoś w Polsce złoży propozycję, to pogadamy"
"Polacy traktowani gorzej niż bydło" - takie komentarze pojawiły się po tym, jak na jaw wyszło, że nasi rodacy zatrudnieni w Holandii nocowali w magazynie na paletach. Ci jednak, którzy mieli więcej szczęścia za granicą, sprzeciwiają się patrzeniu na nich z politowaniem.
- Tęsknimy za Polską, ale nie żałujemy wyjazdu - mówili mi rodacy, z którymi rozmawiałam w Holandii. Nie ma w nich złości - ani w stosunku do Polski, bo zmusiła ich do wyjazdu, ani wobec Holandii, która okazała się inna niż się spodziewali. Nie zgadzają się jednak na przedstawianie sytuacji migrantów zarobkowych jedynie w czarnych barwach, a ich samych jako ofiar.
- Jest bardzo dużo negatywnych opinii w sieci o agencjach pośrednictwa pracy dla obcokrajowców. Jako że pracowałam w marketingu, to wiem, że klient rzadko podzieli się pozytywną opinią w sieci. Nie mówię, że każda agencja jest super i fair traktuje pracowników, ale poznałam tu ludzi, którzy popracowali 2-3 tygodnie i odchodzili, bo twierdzili, że im za ciężko, a przecież wiedzieli, na co się piszą. Jeżeli ktoś przyjeżdża tu i ma jakiś cel i nie zgłosił się tu tylko, bo to przecież Holandia, marihuana, czerwone latarnie itp., to jest w stanie ułożyć sobie tu życie, albo uzbierać pieniądze na swoje cele i wrócić do kraju - podkreśliła Żaklina.
Jej koleżanka została okradziona chwilę po tym, jak przyjechała do Holandii. Zabrano jej dowód osobisty. Mimo trudnych początków została. Co więcej, sprowadziła rodzinę. "Ja nie śpię na paletach" - wykrzyknął inny Polak.
Paradoksalnie Polacy, którzy wyjeżdżają, to patrioci. Nie tylko nie krytykowali Polski, ale podkreślali miłość do ojczyzny. Niektórzy zamierzają wrócić, a innym plany się zmieniły. Jedni znaleźli agencję pośrednictwa pracy w internecie, drugich do opuszczenia kraju namówili znajomi. Łączy ich jedno - wyjechali, bo potrzebowali pieniędzy.
- To mega przygoda. Teraz każdą wolną chwilę staram się spędzać w innym miejscu. W Polsce nie było to możliwe, bo człowiek wiecznie był w pracy lub nie miał pieniędzy. Holendrzy to również ciekawy naród. Oni mają zawsze czas na relaks, nie ma u nich pogoni za pieniądzem. To dla nas Polaków coś nadzwyczajnego. Oni uważają nas za bardzo pracowity i inteligentny naród, przez co często boją się o swoje stanowiska - zaznaczyła Lidia.
Czemu winni są Polacy
- Polecam oczywiście wyjazd za granicę - powiedziała Patrycja, która w Holandii jest już 7,5 roku. Poznałam też rodziny, które opuściły Polskę 11 czy 18 lat temu. Wszyscy dziś pracują w agencji OTTO Work Force, która wcześniej zapewniła im tymczasowe miejsca pracy u swoich klientów. W tej samej, która znalazła zatrudnienie dla Lidii, Żakliny, Patrycji i Pawła.
W rozmowie ze mną przedstawiciele agencji odnieśli się do oskarżeń kierowanych pod adresem Polaków i agencji pośrednictwa pracy dla obcokrajowców.
Po pierwsze, słyszy się, że Holendrzy się buntują: Polacy zabierają nam pracę. Ale według statystyk jest i będzie praca zarówno dla Holendrów, jak i migrantów zarobkowych. Co więcej, społeczeństwo holenderskie się starzeje, więc potrzeba pracowników z zagranicy rośnie. - Kraje będą toczyły bitwę o pracowników cudzoziemskich. Holandia nie poradzi sobie bez migrantów zarobkowych – usłyszałam.
Holendrów oburza też to, że Polacy korzystają z nienależnych im zasiłków dla bezrobotnych. Przedstawiciele agencji podkreślali, że "fakty, cyfry wskazują na to, że mało osób korzysta z zasiłków”. Wszyscy pracownicy, z którymi rozmawiałam, zapewniali też, że z nich nie korzystali.
Żaden nie przyznał również, że nie otrzymał wynagrodzenia na czas. W Holandii system wypłat jest tygodniowy, nie miesięczny. I wreszcie - Polacy pracujący w Holandii odpowiedzieli oburzonym ich wyjazdem Polakom: "jak mi ktoś w Polsce zaproponuje coś podobnego, to pogadamy”.
Coś podobnego - czyli co?
Stawka za godzinę pracy w Holandii (minimalna i maksymalna) jest powszechnie znana. Pracownicy tymczasowi zarabiają tyle samo co stali na odpowiednim stanowisku. Mniej otrzymują jedynie osoby w wieku 15-22 lata.
Żaklina jako order picker, czyli osoba zbierająca zamówienia, w zależności od liczby godzin zarabia od 400 do 500 € na tydzień. Netto.
Lidia pracuje na trzech stanowiskach - Reachtruck (praca na wózku widłowym), Fust (praca na dziale z tabaką) oraz Collie (zbieranie towaru). - W tym momencie mam stawkę 11,14 €/h na zwykłych funkcjach, natomiast na Reachtrucku 1 € więcej. Jest to mój drugi kontrakt i mam większą stawkę. Na pierwszym było to 10,95 €. Do tego dochodzą premie za zrobienie normy. Ja mam zazwyczaj 1 € do każdej godziny za zrobienie 110 proc. normy. Powyżej nie płacą dodatkowo. Za zmiany popołudniowe i nocne oraz weekendy również są dodatki. Teraz tygodniowo zarabiam w granicach 430-500 €. Ta kwota jest na rękę. Jeszcze nie miałam wypłaty za Reachtrucka, lecz znajomi mówią, że wynosi ona w granicach 500 € na rękę - mówiła.
Niektórzy pracownicy korzystają z transportu do pracy oferowanego przez agencję. 50 proc. mieszka prywatnie, a druga połowa korzysta z lokacji agencji - albo zbudowanych przez nią mobile homes czy hoteli, wyposażonych m.in. w siłownię, albo mieszkań wyremontowanych.
Agencja zatrudniająca obcokrajowców musi spełniać normy, czego wymaga przynależność do ABU - Holenderskiego Związku Agencji Pracy Tymczasowej. Reguluje między innymi warunki zwolnienia, przyjęcia, umowy o pracę, czasu pracy oraz funduszu emerytalnego. Obecność w rejestrze SNF wymaga spełniania norm w zakresie zakwaterowania pracowników zagranicznych. Axidus – agencja, której pracownicy spali na paletach, została w sierpniu z SNF wyrzucona.
Ile kosztuje Polaka mieszkanie w Holandii? Lidia za pokój, który wynajmuje prywatnie, płaci 600 € z rachunkami. - Dwupokojowe mieszkanie w Holandii z rachunkami wynosi ok. 1200 € - dodaje. Paweł, choć pracuje w Holandii, mieszka w Niemczech. Jak powiedział, mieszkanie kosztuje go około 550 € plus opłaty, czyli w sumie około 700 €. Z kolei Żaklina korzysta z lokacji, którą zapewnia agencja. Płaci za nią ok. 90 € tygodniowo.
Co z ubezpieczeniem? To podstawowe wynosi ok. 20 euro tygodniowo. To nie wszystko. Pracownikom tymczasowym przysługuje 16 godzin urlopu po przepracowanym miesiącu, a także urlop okolicznościowy. Agencja zapewnia też szkolenia. Po dwóch latach może przekazać bankowi zaświadczenie, które umożliwi pracownikowi wzięcie hipoteki.
Usłyszałam też, że jeśli pracownik jest chory, agencja nie ma prawa zapytać, co mu dolega. To ona w razie potrzeby dzwoni do lekarza i zawozi do niego pracownika. Ponadto, jeśli pracownik dopuści się kradzieży, nie zostaje wyrzucony. Nie oznacza to końca kontraktu. Dostaje szansę w innej lokacji.
Jeśli Polak zostanie oszukany, może zgłosić sprawę do sądu pracy. - W Holandii działa chwila moment, nie tak jak w Polsce – usłyszałam. Informacji, które mogą pomóc w podjęciu decyzji związanych z wyjazdem, można szukać na stronie wholandii.pl, opracowanej przez Ambasadę Królestwa Niderlandów w Warszawie. Ale Żaklina, Linia, Patrycja i Paweł są zgodni. Ostrożność nie zawsze wystarcza, mimo to trzeba ją zachować.
- Tym, którzy planują wyjechać, by zarobić, mówię, żeby naprawdę dobrze uzgodnili wszystkie warunki przed przyjazdem, a najlepiej, żeby przyjechali do kogoś, kto już jest na miejscu, i wie, co i jak. Trzeba uważać na nieuczciwych pracodawców, których nie ma tu mało – przyznaje Paweł.
- Dobrze jest dowiedzieć się co nieco, czytać fora na temat kraju, do którego się wyjeżdża, żeby choć trochę wiedzieć, jak wygląda życie za granicą. Z doświadczenia znajomych wiem też, że podpisując umowę z agencją w Polsce, może okazać się już na miejscu, za granicą, że praca i zarobki nie będą wyglądały tak, jak nam obiecano. Niestety jest nadal wiele nieuczciwych agencji pracy - dodaje Patrycja.