Za darmo nauczyli go sprzątać
Andrzej Myszkowski miał sprzątać market.
Przez trzy dni pracował po kilkanaście godzin w ramach
"szkolenia". Czwartego okazało się, że pracodawca nie jest nim
zainteresowany. Nie dostał ani grosza - opisuje "Gazeta Poznańska".
17.02.2005 | aktual.: 17.02.2005 07:10
Myszkowski odpowiedział na ogłoszenie o poszukiwaniu pracowników umieszczone w internecie. W czasie wstępnej rozmowy poinformowano go, że przez cztery dni będzie przechodził szkolenie. Jeśli w tym czasie sam zrezygnuje lub potencjalny pracodawca zrezygnuje z niego, o zapłacie nie ma co marzyć. - Przychodziłem przez trzy dni i po 12 godzin dziennie sprzątałem halę Makro. Pod koniec trzeciego dnia dowiedziałem się, że jak będę potrzebny - zadzwonią. Więc nie miałem jak szkolenia skończyć. Oczywiście nikt się nie zgłosił, a za pracę nie dostałem pieniędzy.
Podobne doświadczenia - tyle, że z firmą handlującą ekskluzywną odzieżą, miał Marek Iwański. Chciał pracować w salonie odzieżowym. - Przeszedłem dwa etapy rekrutacji. Ostatnim miało być tygodniowe szkolenie, po którym z kilku kandydatów mieli zostać wyłonieni najlepsi. Po kilkanaście godzin dziennie składaliśmy ubrania. Nikt niczego nas nie nauczył i nawet nie próbował. Zrezygnowałem sam w połowie, gdy okazało się, że warunki przyszłej pracy mają być znacznie gorsze niż mówiono na wstępie. Iwański nie dostał grosza za przepracowany czas.
- Wiele słyszymy o takich przypadkach - mówi Maria Krupecka, zastępca dyrektora Wydziału Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego, która nadzoruje bezpośrednio tzw. policję pracy. - Na takich praktykach złapaliśmy jednak dotąd tylko jedną firmę. Było to półtora roku temu. Dopóki ludzie do nas o tym nie piszą, niewiele mamy możliwości, żeby coś zrobić. Jednak, gdy mamy konkretny sygnał - możemy skontrolować firmę, a nawet przygotować prowokację. (PAP)