"Za 15-20 dni szkic stanowiska ws. projektu raportu MAK"
Szef MSWiA Jerzy Miller powiedział, że za 15-20 dni będzie naszkicowane stanowisko w sprawie przekazanego Polsce przez MAK projektu raportu końcowego dotyczącego katastrofy Tu-154M pod Smoleńskiem. - Obecnie wciąż trwa tłumaczenie raportu - mówił Miller.
Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) przekazał w środę w Moskwie stronie polskiej projekt raportu końcowego dotyczącego katastrofy. MAK sformułował 72 wnioski dotyczące pośrednich i bezpośrednich przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz siedem rekomendacji dla cywilnych służb lotniczych.
Minister Miller powiedział, że od czwartku trwa tłumaczenie przekazanego projektu raportu. - Na bieżąco, w miarę tłumaczenia kolejnych stron, te strony są udostępniane członkom komisji tak, aby były od razu poddane analizie - powiedział Miller.
Dodał, że tłumaczenie nie należy do łatwych, bo "jest prowadzone w języku prawniczym i lotniczym". - Postaraliśmy się o to, aby pomagali nam naprawdę fachowcy - zaznaczył szef MSWiA.
Polska ma 60 dni na przedstawienie swojego stanowiska, uwag i wniosków. Zostaną one następnie rozpatrzone przez Komisję Techniczną MAK. Przepisy nie narzucają MAK żadnych terminów, w jakich powinien on ustosunkować się do ewentualnych zastrzeżeń strony polskiej.
Minister Miller, pytany czy zdążymy z odpowiedzią, mówił: - Odpowiem na to pytanie prawdopodobnie po około 15-20 dniach, gdy będziemy mieli już naszkicowane nasze stanowisko w tej sprawie.
Edmund Klich, polski ekspert akredytowany przy MAK, w czwartek wieczorem podczas posiedzenia sejmowych komisji infrastruktury i sprawiedliwości powiedział, że szef polskiej komisji badającej katastrofę, Jerzy Miller dwa razy poniżył go w obecności Rosjan. Jak relacjonował posłom Klich, stało się to, gdy Miller przyjechał do Moskwy odebrać zapisy "czarnych skrzynek". - Zadzwonił godzinę wcześniej, mówiąc, że nie życzy sobie, żebym przy tym był - powiedział Klich. Dodał, że powiadomił o tym wtedy szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego, a na przekazanie nie poszedł.
Minister Miller mówił, że jest "zdziwiony". - Pan Edmund Klich jest akredytowanym przedstawicielem i działa przy komisji rosyjskiej. Ja nigdy nie byłem gościem komisji rosyjskiej - zaznaczył Miller.
Dodał, że jako przewodniczący polskiej komisji badającej katastrofę pod Smoleńskiem starał się o dostęp do dokumentów, istotnych dla rozpoznania przyczyn tej katastrofy, a jego rozmówcami byli przedstawiciele rządu rosyjskiego, właściwi dla danej sprawy. - Nigdy nie pytali o Edmunda Klicha. Nie wiem skąd takie skojarzenie pana Edmunda Klicha, że ktoś chciałby ze strony rosyjskiej go zapraszać na ten dzień, kiedy przekazywali Polsce kopię nagrań rejestratorów, czyli tzw. czarnych skrzynek - powiedział szef MSWiA.
Miller podkreślił, że polska komisja ma 34 członków, z których część niemal permanentnie jest w Moskwie, a w pierwszym okresie była w Smoleńsku. - Jako przewodniczący mogłem skorzystać z pomocy członków komisji. Nie musiałem się odnosić z prośbą do osób trzecich - mówił minister.
Pytany wprost, czy zabronił pójścia na to spotkanie Edmundowi Klichowi, Miller powiedział: - Ja byłem gościem, a nie gospodarzem. To gospodarz zaprasza uczestników spotkania.