PolskaZ Zefirem wśród pól

Z Zefirem wśród pól


Jak z pomocą telewizji władza podbijała serca rolników.

Z Zefirem wśród pól
Źródło zdjęć: © PAP | Maciej Kłoś

W latach 60. w PRL mówiło się o ofensywie kulturalnej, która oprócz propagowania czytelnictwa obejmować zaczęła także zbiorowe oglądanie telewizji. Miało to służyć odrabianiu dystansu cywilizacyjnego dzielącego wieś od miasta. To wówczas pisarz Julian Kawalec odnotował: „Niech wreszcie nie budzi zdziwienia istnienie w chłopskim domu telefonu, centralnego ogrzewania, wodociągu, telewizora, pralki, lodówki”.

Zanim telewizory zadomowiły się na dobre w polskich chatach (wbrew optymistycznym wizjom autora „Tańczącego jastrzębia” nie nastąpiło to szybko), możliwość oglądania telewizji dawały wiejskie świetlice, przekształcone w 1963 r. w klubokawiarnie, gdzie także pito kawę i czytano prasę. Zbiorowe oglądanie telewizji stało się jedną z najpopularniejszych form spędzania wolnego czasu, zapewniając wiejskim klubom niebywałą frekwencję w pierwszych latach ich istnienia.

Telewizory składkowe

Odbiorniki telewizyjne najczęściej kupowano społecznym wysiłkiem. W połowie lat 60. powstało wiele tzw. klubów telewizorowych. Organizowano dobrowolne składki, czemu sprzyjała zainicjowana przez Ruch – administracyjnego opiekuna wiejskich klubów – akcja „W każdym klubie telewizor”. Firma dopłacała 50 proc. wartości telewizora („Telewizor za półdarmo”), jeśli pozostałe 50 proc. zebranych zostało społecznie.

Pomimo dopłat, a także pomocy finansowej deklarowanej również przez Samopomoc Chłopską oraz lokalne władze partyjne, wyposażanie klubów w telewizory postępowało bardzo wolno. Wręczenie odbiornika miało zazwyczaj prawdziwie uroczysty charakter. Dokonywał go niejednokrotnie sam dyrektor Ruchu bądź przedstawiciel miejscowych władz partyjnych. Podobnie moment włączenia telewizora był wielkim wydarzeniem, w którym uczestniczyła, obok rozmaitych oficjeli, niemal cała wieś. W nieco karykaturalnym świetle pokazał to Edward Redliński w powieści „Szansa”: „– Drodzy wydmuszanie! – zacząłem uroczyście, świadom wielkości chwili. – Ogłaszam, wydmuszanie, koniec starej ery, ery jałowych dni i wieczorów. Koniec wioski deskami zabitej. Oto przed nami cudowne okno na świat: na cały świat współczesny. Panie Jędrzeju! – zwróciłem się do sołtysa. – Proszę dokonać uroczystego włączenia (...). Sołtys włączył telewizor – ludziska wpili się oczyma w ekran, zachłannie łowili każde słowo, każdy obrazek. Zaczęło się!”.

W kronice Klubu Rolnika w Skrzyszowie, w powiecie ropczyckim, odnotowano: „Dnia 28 września 1968 r. Inauguracja nowego kulturalno-oświatowego roku 1968/69. Ta data przejdzie do historii skrzyszowskiego klubu. Pragnienie młodzieży – posiadanie telewizora, spełniło się. Czyn społeczny został w pełni wykonany. Tak zwanego »otwarcia telewizora« dokonał kierownik PDK w Sędziszowie Małopolskim – Lucjan Śliwa. O imprezie tej mówi się do dzisiaj. Była udana. A telewizor marki »Topaz« jak dotąd, sprawuje się dobrze. Dzięki niemu, wieczory klubowe są jeszcze atrakcyjniejsze”. Z kolei mieszkańcy wsi Raduń w powiecie gliwickim w liście do „Naszego Klubu” pisali z dumą: „W dniu 7.06.67. otrzymaliśmy telewizor marki »Zefir«, z czego jesteśmy niezmiernie zadowoleni. Na pierwszym programie telewizyjnym nie zabrakło żadnego mieszkańca naszej wioski”.

W relacjach ówczesnej prasy nie brakuje komicznych czy wręcz kryminalnych wątków sprawy. Oto przypadek z telewizorem w tle, o którym informowali w liście do redakcji „Naszego Klubu” mieszkańcy pewnej wioski: „Kierowniczka klubu lekceważy swoje obowiązki, ponieważ nie otwiera lokalu punktualnie. Nieraz czekamy pod klubem godzinę lub dwie. W klubie jest strasznie brudno, nikt tu prawie nie sprząta. Było w klubie dużo płyt do adapteru, kierowniczka zabrała je do swojego domu, nawet telewizor jest ciągle zamknięty. Jeśli chcemy wypożyczyć szachy, to musimy czekać, aż kierowniczka skończy czytanie książki (...). Kiedyś chcieliśmy oglądać film »Stawka większa niż życie«, lecz kierowniczka zamknęła się w klubie i sama oglądała telewizję”.

Niewidzialne odbiorniki

Bywało, że społecznie kupiony telewizor po jakimś czasie znikał bez śladu. Tak było we wsi Udarpie, której mieszkańcy, zrzeszeni w kole ZMW, w liście do „Zarzewia” pisali z wyrzutem: „Po długich dochodzeniach okazało się, że o tym zniknięciu dobrze wiedzą nasi »opiekunowie« z kółka rolniczego. Obecnie nie mamy możliwości oglądania dziennika telewizyjnego i innych ciekawych audycji. W związku z kradzieżą aparatu zorganizowaliśmy zebranie koła ZMW, na które chcieliśmy zaprosić prezesa kółka rolniczego, ale prezes wyprosił z domu delegację naszego koła”.

Inne zmartwienie mieli mieszkańcy jednej z wiosek w powiecie bielskopodlaskim. Gospodyni miejscowej klubokawiarni żaliła się na łamach „Naszego Klubu”, że telewizor wprawdzie działa bez zarzutu, ale odbiera jedynie program ze... Związku Radzieckiego. Z kolei we wsi Gniewkówiec, jak donosiło „Zarzewie”, radość z zakupionego społecznym wysiłkiem całej wsi telewizora trwała krótko. Telewizor był wprawdzie uruchamiany w jednej z sal szkolnych, ale czyniono to bardzo niechętnie. Wystarczył byle pretekst: „Dziś jest film amerykański, nie ma co oglądać. Przyjdźcie, jak będzie radziecki”, słyszeli niedoszli widzowie.

Wśród działaczy kulturalnych Lubelszczyzny długo krążyła opowieść o tym, jak do jednej z wiejskich świetlic, w której zainstalowano pierwszy telewizor, zaczęli się zgłaszać kandydaci do... prześwietlenia.

Przypomnijmy, że nie wszystkie wsie były wówczas zelektryfikowane. I na to, jak pokazuje przykład wsi Tokarnia w powiecie Myślenice, znajdowano radę. Dążenia przewodniczącej rady klubu, miejscowej nauczycielki, zwieńczone zostały sukcesem: zarząd GS zakupił dla klubu agregat prądotwórczy na ropę i w ten sposób w niezelektryfikowanej wsi otworzyło się okno na świat. Telewizja stawała się na wsi nie tylko najatrakcyjniejszą rozrywką. Przede wszystkim pomagać miała – co stale przypominała oficjalna propaganda – w walce o nowoczesność i postęp, a tym samym zmieniać stereotyp chłopa nieoświeconego i niezainteresowanego kulturą. Zmienić miał się styl życia, sposób myślenia i obyczaje nowoczesnego rolnika. „Ja nowego życia sprobuje. Takiego jak w telewizji!” – wyznaje Malwina, jedna z bohaterek powieści Redlińskiego.

Jeden z socjologów, badających wpływ telewizji na zachowanie młodzieży wiejskiej, już w 1964 r. zauważał, że „bierność młodzieży, pijaństwo, chuligańskie wybryki w większym lub mniejszym stopniu zahamowane zostały przez nowy przedmiot zainteresowania”. Wśród listów, jakie nadchodziły na adres „Zarzewia” w latach 60. i pisanych przez mieszkańców wiosek, często powtarzał się motyw wyrażający się w jednym zdaniu: „Niech nam dadzą do klubów telewizor, bo inaczej młodzież pójdzie pić do gospody”.

Triumfalny pochód telewizji tak podsumowywał w jednym z wywiadów Józef Ozga-Michalski, wiceprezes ZSL: „Na wsi rzeszowskiej w okresie transmisji z Olimpiady w Meksyku zużycie energii elektrycznej było równe zużyciu prądu w okresie omłotów. Dowodzi to faktu, że wieś dzisiejsza z równą energią podsumowuje całoroczne wysiłki przy produkcji zbóż, co interesuje się tak do niedawna elitarną dziedziną rozrywki, jaką jest sport na szczeblu olimpijskim”. O tym, że telewizja zachęcała chłopów do aktywniejszego życia, w którym zaczęło się pojawiać miejsce także na sport, świadczyć miał przykład wsi Baruchowo w województwie bydgoskim. Telewizja gromadziła w miejscowym klubie w ciągu wieczoru do 200 osób z okolicznych wiosek, śledzących transmisje z mistrzostw w jeździe figurowej na łyżwach, w efekcie czego jazda na łyżwach stała się we wsi najczęstszą formą aktywności fizycznej! Trudno też stwierdzić, ile prawdy jest w słowach Jerzego Putramenta: „W pewnej wsi mazurskiej, którą od wielu lat obserwuję – dzielił się swym
odkryciem pisarz i pierwszy wędkarz PRL – zainstalowano odbiornik telewizyjny w świetlicy na użytek całej wsi. Czy pani wie, jaki był tego rezultat? Zmalał przyrost naturalny!”.

Pod jedną z fotografii, na której grupka rolników ogląda w klubie telewizję, redakcja „Naszego Klubu” zamieściła taki oto komentarz: „Telewizor to najlepszy magnes ściągający ludzi do świetlicy czy klubu. Ci gospodarze w Jastrzębiej zaczynają dziś wprawdzie od sprawozdania z emocjonującego meczu; jutro może przyjdą na »Monitora« i dyskusję literacką”.

Teatry o Leninie

Niewiele wiadomo o tym, by chłopi w latach 60. toczyli dyskusje literackie. Faktem natomiast jest, że dzięki telewizji do polskiej wsi, która pozostawała wciąż kulturowym ugorem, dotarł, rzecz jasna w wydaniu telewizyjnym, teatr. Ściśle z Teatrem TV powiązane były podejmowane od lat 60. inicjatywy – „Wieś bliżej teatru” oraz przeznaczony dla klubokawiarni konkurs „Bliżej teatru”. Jednym z warunków udziału w konkursie było zbiorowe oglądanie teatru telewizji, połączone z dyskusją, oraz organizowanie klubów i kół przyjaciół teatru. Zajrzyjmy do sprawozdania z działalności kółka teatralnego, działającego przy klubokawiarni w jednej z lubelskich wsi: „Kółko teatralne (...) liczy 20 członków. Pracę swą opieramy wyłącznie na oglądaniu poniedziałkowych teatrów telewizyjnych. Przed każdym przedstawieniem opiekun koła omawia życie i działalność twórcy sztuki. Po zakończeniu odbywa się dyskusja. Bierze w niej udział przeważnie większa część członków. Podobają się najlepiej sztuki nowoczesne, w których zasadnicze
treści podane są w sposób prosty. Wychodzi wówczas w dyskusji wiele porównań do chwili obecnej, niekiedy nawet do przeżyć swoich znajomych. Członkowie również lubią oglądać sztuki o tematyce rewolucyjnej. Oglądaliśmy dużo teatrów o Leninie, dzięki czemu jego postać pozostanie wiecznie w naszej pamięci. W sztukach o tematyce rewolucyjnej najwięcej uwagi poświęcaliśmy sprawiedliwości społecznej, postawie rewolucjonistów, ich idei”. Nie trzeba wielkiej przenikliwości, aby zorientować się, że mamy tu do czynienia z wyraźnie podkolorowaną rzeczywistością, z przykładem tak typowej dla całego PRL naciąganej sprawozdawczości.

Oglądanie telewizji miało, oczywiście, służyć także rozbudzaniu świadomości politycznej chłopów. Pamiętajmy, że klubokawiarnie uważane były za ośrodki działalności ZMW. Związek ściśle współpracował z komórkami partyjnymi. Audycje telewizyjne (głównie dziennik) wykorzystywane były do organizacji szkoleń oświatowo-politycznych oraz dyskusji o aktualnych sprawach politycznych kraju i świata. W czasie V Zjazdu PZPR (1968 r.) koła ZMW organizowały wszędzie tam, gdzie było to możliwe, wspólne słuchanie lub oglądanie transmisji z obrad.

Słowa telewizor i telewizja, wywołujące przez całą dekadę lat 60. dreszcz emocji pośród mieszkańców wsi, zupełnie spowszedniały w następnym dziesięcioleciu. A w latach 80., wraz ze zjawiskiem masowego udomowienia życia kulturalnego, polegającym na spędzaniu większości wolnego czasu przed własnym telewizorem, nastąpił upadek wiejskich klubów, które swoje złote lata zawdzięczały właśnie telewizji.

Piotr Boroń

polska wieśtelewizjarolnicy
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)