Polska"Z przykrością przerywam monolog Kempy..."

"Z przykrością przerywam monolog Kempy..."

Z wielką przykrością wyłączam mikrofon posłance Beacie Kempie podczas prac komisji hazardowej. Gdybym tego nie robił, obrady komisji byłyby jednym monologiem pani posłanki Kempy, z rzadka przerywanym wstawkami pana Wassermanna, no może czasem przebiłby się przewodniczący Arłukowicz z pytaniem o wódkę. Ja się muszę tak zachowywać, muszę dostosować środki i metody do tego karkołomnego zadania, do tego co ma osiągnąć komisja - powiedział "Gość Radia Zet" przewodniczący komisji hazardowej Mirosław Sekuła (PO).

27.01.2010 11:24

: A gościem Radia ZET jest Mirosław Sekuła, przewodniczący komisji śledczej do spraw hazardu, w skrócie mówiąc, witam Monika Olejnik, dzień dobry. : Witam panią, witam państwa. : Panie przewodniczący dlaczego śledczy pana nie lubią? : A może mnie lubią. : No sądząc z tego, co mówią, to chyba nie lubią, Zbigniew Wassermann mówi o pana szaleństwie, że w tym szaleństwie jest metoda, mówi, że pana działalność ma charakter przestępczy. Nie oszczędza panu ostrych słów Bartosz Arłukowicz, który stwierdza, że pan jest adwokatem Platformy Obywatelskiej. : Wie pani do każdego zadania trzeba dobierać adekwatne środki. Zadanie jest karkołomne, bo sejm postanowił, że komisja śledcza ma zbadać tworzenie prawa hazardowego w trzech kadencjach sejmu, sejmowych kadencjach kolejnych, w ciągu trzech miesięcy. W związku z tym jeżeli zadanie jest tak karkołomne no to i środki i metody muszą być zastosowane nadzwyczajne. : No tak, ale to nie można też zastanawiać się przez długi czas czy Beata Kempa jest prawnikiem, czy nie, bo
to tylko strata czasu i nic nie wnosi do tego, czy była afera hazardowa, czy nie. : Przepraszam... : Wyrzucanie Beaty Kempy i Zbigniewa Wassermanna z komisji śledczej też nic nie wnosiło, bo sejm summa summarum zadecydował, że posłowie zostają w komisji, więc tracono czas niepotrzebnie. : Nie moja wina, że większość sejmowa nie szanuje prawa. Proszę popatrzeć – w żadnym sądzie nie mogłoby się tak zdarzyć żeby w składzie sędziowskim był ktokolwiek, kto był świadkiem w tej sprawie. W żadnej kontroli Najwyższej Izby Kontroli nie mogłoby się tak zdarzyć, że kontrolę przeprowadzałby kontroler, który w jakikolwiek sposób był zaangażowany w tej sprawie. Sejm okazuje się tych standardów nie uznał i ja to szanuję. : Tak, ale okazuje się, że zaangażowanie zaangażowaniu nie równe, też tak jest. : No zdecydowanie większe było zaangażowanie posła Wassermanna niż pani posłanki Kempy, zdecydowanie. : Ale czy powinno być tak, że w prezydium jest tylko jedna osoba z opozycji, nie powinno być dwie osoby z opozycji, myślę na
przykład o panu Wassermannie, wtedy byśmy inaczej patrzyli na tę komisję. : Ja bym powiedział, że utarł się taki zwyczaj, bo proszę popatrzeć na cztery komisje śledcze, które funkcjonują w sejmie w każdej jest tylko jeden przewodniczący i jeden wiceprzewodniczący. Po prostu taki zwyczaj się utarł. Ale nie miałbym nic przeciwko temu żeby na przykład był drugi wiceprzewodniczący i proponowaliśmy, przypomnę, pana marszałka Stefaniuka. Natomiast proszę mi nie proponować pana posła Wassermanna, bo jego zaangażowanie w proces legislacyjny, który badamy jest tak duże, że pomimo, że sejm zdecydował powtórnie i wybrał go powtórnie w skład komisji to ja uważam, że jest to złamanie standardów i prawnych i dobrych obyczajów. : Rozumiem, a czy nie jest łamaniem dobrych obyczajów to, kiedy przewodniczący Sekuła ogłasza przerwę po kilkunastu godzinach właściwie. : Ale którąś przerwę, nie pierwszą, nie pierwszą. : 15 minutową na kolację... : 10 minutową. : 15. : 10 minutową. : Najpierw było 10, a potem 15. : Nie, nie, 10
minut. Ale wie pani co, tu rzeczywiście, no każdy popełnia błędy. Jeżeli tutaj popełniłem błąd to serdecznie wszystkich przepraszam. : W szóstej minucie pan mówi, że nie widzi nikogo, kto wyraża sprzeciw. : Ale widzi pani tu jest właśnie, też trochę tak słowo przeciw słowu. Ja pani powiem, jak to z mojej perspektywy wyglądało. Ogłaszam 10 minutową przerwę, posłowie biegną do kamer i do mikrofonów żeby udzielać wywiadów, mija ileś tam czasu, widzę, że przychodzi świadek, czyli według świadka minęło już 10 minut. Przyszedł pan Chlebowski, usiadł na swoim miejscu świadka. Patrzę na sekretariat, sekretariat mówi, że – znaczy potwierdza mi znakiem, że już minęło 10 minut. : A ma pan zegarek. : Patrzę na ... : Panie przewodniczący ma pan zegarek. : I to niejeden. : No właśnie. : Właśnie i tu chyba był problem, wie pani, patrzę na zegar w komputerze i na swoje zapiski, minęło 12 minut, w związku z tym rozpoczynam i tu był być może błąd. : To nawet dłużej, skoro przerwa jest 10 minutowa i jest ponad, tak, jest 12
minut już tak. : No według mnie tak było, wie pani, ale mogłem się pomylić, bo dopiero wczoraj, jak sprawdzałem dwa komputery, które tam stoją, to jeden spóźniał się o 5 minut w stosunku do tego drugiego. Jeżeli popatrzyłem na niewłaściwy, to mogło to być nie 12 minut, a 7, mój błąd. Ale proszę zwrócić uwagę rozpoczynam, wznawiam posiedzenie komisji, rozpoczynam, a posłowie nie przerywają sobie, jest oprócz mnie czterech innych posłów na sali, nikt sobie nie przerywa wywiadu. Czyli wolą kamery i mikrofony niż pracę w komisji, a później, kiedy ja zakończyłem to posiedzenie – nikt nie protestuje. Nikt nie zaprotestował i nie powiedział – przepraszam pan się pomylił, proszę jeszcze kontynuować posiedzenie : A gdyby tak powiedzieli, to co by zrobił... : To bym się zastanowił. : To by się pan zastanowił? : Oczywiście. : Bo pan wygląda, jak dyktator podczas pracy komisji. : Wie pani... : Pani Kempie pan bez przerwy wyłącza mikrofon. : Wie pani, gdybym tego nie robił, gdybym nie przestrzegał, to nie chodzi o
wyłączanie mikrofonu, bo ja to robię z przykrością, ale gdybym tego... : Naprawdę z przykrością czy z przyjemnością? : Z wielką przykrością, z przykrością. Gdybym tego nie robił to obrady komisji byłyby jednym monologiem pani posłanki Kempy, z rzadka przerywanym wstawkami pana Wassermanna, no może czasem przebiłby się przewodniczący Arłukowicz - zapytał o wódkę, albo jakąś celną myśl filozoficzną wstawiłby marszałek Stefaniuk. Tak nie może być. Każdy musi mieć równe prawa do zabierania głosu. : A czy ktoś inny ma wyłączony mikrofon oprócz posłanki Kempy, komu pan jeszcze wyłącza mikrofon? : Najdłużej w tych 10 minutowych rundach zadawała pytania pani posłanka Kempa. : Ale czy komuś jeszcze pan wyłączył mikrofon. : 20 minut. Później drugi w kolejności jest pan Wassermann, 18 minut. Ja to notuję. Trzeci w kolejności jest pan Arłukowicz 17 minut, inni posłowie starają się dotrzymywać 10-minutowych tur. : Ale wyłącza pan im mikrofon, czy nie? : Tak, no posłowi Wassermannowi kilka razy. : A posłowi Arłukowiczowi?
: On jest zdyscyplinowany i jeżeli ja mówię, że proszę już skończyć to kończy. : A posłowie z Platformy Obywatelskiej. : Nie przekraczają tych 10 minut, więc nie mam szansy nawet im wyłączyć. : Może są mało dociekliwi, za mało pytań mają. : Wie pani, jeżeli ktoś pyta świadka, kilkanaście godzin, a po około czterech, może pięciu godzinach kończą się pytania merytoryczne i zaczynają się pytania o poszczególne dni miesiąca, no to proszę nie mówić, że to są dociekliwe pytania. To są pytania tylko po to żeby przedłużyć czas przesłuchiwania, no ewentualnie żeby doprowadzić świadka do jakiegoś stanu takiego, w którym zamiast będzie mówił to co wie i to co było, to zacznie mówić to co chce pytający. : No, ale pan nie może bronić świadka, pan musi być... : Przepraszam, muszę, to jest zadanie przewodniczącego żeby nie dopuścić do dręczenia świadka. Proszę nie mówić, że przesłuchanie jedenastogodzinne nie ma znamion dręczenia świadka. Ma znamiona dręczenia świadka. : To trzeba było zrobić przerwę i powiedzieć, że
następnego dnia będzie dręczenie świadka, że przez 11 godzin nie można, ale ja mam pytanie w sprawie... : W następnym dniu byłoby następne 11 godzin, proszę nie mieć złudzeń. : No, ale takie życie, no takie życie, no, muszą państwo dojść do prawdy. Ale ja mam pytanie... : Nie, jeżeli pytania nie odpowiadają standardom i są niezgodne z regulaminem to co ma robić przewodniczący? : Nie mogę pana wyłączyć panie przewodniczący, a mam do pana pytanie, mam pytanie czy... : Słucham uważnie. : Mirosław Drzewiecki, czy dostarczono panu zaświadczenie o zwolnieniu lekarskim Mirosława Drzewieckiego w zeszłym tygodniu? : Nie. : To dlaczego pan uwierzył na słowo, że świadek jest chory? : Nie uwierzyłem. : No, ale nie kazał pan przyjść świadkowi żeby się pokazał obliczu komisji? : Nie mam takiej możliwości regulaminowej. : Jak to nie? : No bo już pani cytuję z głowy artykuł 11c ust. 1, pkt 8 ustawy o sejmowej komisji śledczej, ja pouczam każdego świadka o tym, że ma prawo wystąpić z wnioskiem o przełożenie terminu
przesłuchania, świadek to zrobił. : Tak, ale świadek to zrobił.. : I tam wie pani, w naszej ustawie o komisji śledczej nie ma zapisu o jakichkolwiek warunkach ma prawo i już, nawet gdyby napisał tylko jedno zdanie, albo wypowiedział proszę o przełożenie przesłuchania... : To już wystarcza. : To ja to muszę rozpatrzyć. Nie mogę żądać jakichkolwiek innych dowodów, bo byłoby to niezgodne z prawem i z regulaminem. Niektórzy pamiętają, że sąd tak może. Sąd może zażądać od świadka nie tylko zwolnienia lekarskiego, ale może również kierować go do sędziego sądowego. : Czas nam się kończy panie przewodniczący, ale zaraz przejdziemy na... : Ja tak nie mogłem. : Mówią o panu bezpiecznik PO, prawda? : Wie pani byłem w 99 roku, w 98 r. zostałem przewodniczącym komisji finansów publicznych i wtedy po paru miesiącach złożyli na mnie posłowie, członkowie opozycji skargę do marszałka sejmu, że Sekuła wprowadził terror w komisji. Ale powiem pani, że te rozwiązania, które ja wtedy wprowadziłem do teraz są w komisji finansów
stosowane. : Mirosław Sekuła, przechodzimy na www.radiozet.pl, Monika Olejnik. : ...wcinał się pan tak, że nie wiem : Wie pani, bo ja to też umiem, ale nie stosuję. : No, no tak, ale też, wie pan, jak pan mówi – to pytanie już było, ale jeżeli świadek mówi nie pamiętam, albo kręci, no to wiadomo, że trzeba zadać jeszcze raz pytanie, no może w innej formie, ale trzeba zadać. : Wie pani, to można by go wziąć na tortury, można by go wziąć na tortury, ale zgodnie z literą prawa ma prawo świadek odpowiedzieć tak, jak uważa. : No tak, ale też śledczy są po to żeby zadawać pytania. : Wie pani jaki jest problem? Problem jest taki, że pytania, które zadaje pan Wassermann to są pytania naprawdę z lat 80. w czasie, kiedy on był prokuratorem i on myśli, że świat się od tego czasu nie zmienił. Zmienił się. : Ale jakiego rodzaju to są pytania według pana, tak jak z lat 80. : Pytania z tezą i zmuszające świadka do odpowiedzi w ściśle określony sposób, po prostu. : Ale jak pan się przygotowuje... : On wie, wie, ma pełną
świadomość, jak ja mu zwracam uwagę, widzę po jego oczach, jak na niego popatrzę a on już wie, że to jest pytanie, którego mu nie wolno zadać. A pomimo to je zadaje. : Ale jak była komisja do spraw Rywina z prof. Nałęczem na czele. : Nie, była wtedy jeszcze zupełnie inna ustawa o komisji śledczej i nie było orzeczeń Trybunału Konstytucyjnego, zupełnie inny stan prawny. : A gdyby pan się nie trzymał tych orzeczeń to co by się stało? : To pani powiedziałem – komisja zamieniłaby się w monolog pani poseł Beaty Kempy z rzadkimi wstawkami pana prokuratora Wassermanna, ewentualnie przebiłby się Arłukowicz z pytaniem o wódkę. : Ale tak, mamy taką sytuację, że – no właśnie, a dlaczego się przebił Arłukowicz z pytaniem o wódkę, pozwolił pan mu na to żeby się pytał... : Bo media to kochają. : Żeby się pytał pana Derdziuka, ale co kochają? : Kochają właśnie takie, że tak powiem, pieprzyki, takie... : I dlatego pan mu pozwolił na to? : Nie, a skąd ja miałem wiedzieć, jakie on zada pytanie. Muszę najpierw wysłuchać
pytania, a on go zadał w ramach swojej tury zadawania pytań. : To trzeba było powiedzieć pytanie nie dotyczy śledztwa. : Ale powiedziałem to. : I co? : No i nic. : No, ale Derdziuk odpowiadał. : No bo, co mam mu zamknąć usta. Wie pani, pani chce żebym ja zamykał usta świadkowi, a nie zamykał ust członkom komisji, odwrotnie. : Dobrze, a na przykład, ale gdyby było tak, że świadek na pytanie odpowiada przez pół godziny to może odpowiadać. : Ma do tego prawo, tak. : Może godzinę odpowiadać, może dwie godziny odpowiadać. : Powiem więcej, jakby pani... : Może nie odpowiadać na temat? : Nie, ja go wtedy przywołuję do rzeczy i proszę zwrócić uwagę, że dwóch świadków już przywołałem do rzeczy. Ja wtedy zgodnie z regulaminem sejmu jestem zobowiązany przywołać go do rzeczy. Natomiast jeżeli mówi do rzeczy to ja muszę go wysłuchać. Proszę zwrócić uwagę, że każdego świadka pouczam o tym, że on ma prawo do swobodnej wypowiedzi. I niektórzy prawnicy interpretują to, że to jest prawo jedynie przed rozpoczęciem
przesłuchania, ale niektórzy prawnicy uważają, że w każdej chwili świadek może złożyć wniosek do mnie o umożliwienie mu swobodnej wypowiedzi. I na przykład swobodna wypowiedź Chlebowskiego trwała niecałe dwie godziny. Inni mówią, że godzinę, inni mówią, że 10 minut. Tu nie mam prawa przerwać, muszę się do tych standardów stosować. : Ale czy to nie jest zabawne, że Mirosław Drzewiecki przesyła zwolnienie lekarskie i pan ogłasza to, że ma zwolnienie lekarskie, a za chwilę rzecznik rządu mówi, że on przyjdzie jednak na komisję. : Wie pani, nie, nie, to pani wzięła z różnych stron informacje. Informacja była taka: ponieważ wpłynęła wczoraj rano do sekretariatu komisji faksem kopia jego zwolnienia lekarskiego to ja poleciłem... No oczywiście, że się zmartwiłem, że to kolejny raz rujnuje plan pracy komisji, bo niewątpliwie to, że pan Drzewiecki nie zeznawał w piątek, no jest... : Jest problemem, no tak. : Jest wielkim problemem dla komisji i dla przewodniczącego też, bo proszę zwrócić uwagę musieliśmy, że tak
powiem przeorganizować plan pracy komisji. Więc jak przyszło to zwolnienie jego, no to kolejny raz się podłamałem, bo już widziałem oczami wyobraźni, że w czwartek mamy... : dziurę... : ...dziurę kolejną i znowuż ponieważ część członków komisji uważa, że nie wolno dowolnie ustawić członków, i że musi być sekwencja najpierw Drzewiecki a potem Schetyna, no to już widzę, że muszę przesunąć i Drzewieckiego i Schetynę gdzieś tam. : I co pan zrobił? : No, poprosiłem sekretariat żeby skontaktował się z biurem poselskim i zapytał pana Drzewieckiego żeby mieć informację z jego biura poselskiego, czy to znaczy, że złożył usprawiedliwienie i będzie nieobecny w czwartek, czy w czwartek jednak będzie. No, trochę to trwało, po około pół godzinie przyszedł sekretarz komisji i poinformował mnie, że ma informacje z biura poselskiego, że pomimo tego, że ma zwolnienie to stawi się przed komisją. No to wtedy, w czasie przerwy odczytałem, znaczy podałem informację zarówno o jego zwolnieniu lekarskim, jak i o tym, że się stawi
przed komisję. A co później się działo nie wiem, bo cały czas byłem na komisji. : No tak, bo pan był na komisji. A proszę powiedzieć, czy państwo, jak nie widzimy was na ekranie kłóci się pan z panią Kempą, pani Kempa się z panem kłóci? : Ja się z nią nie kłócę. : A ona się kłóci z panem? : Tak. : I co mówi na przykład. : Różne rzeczy, staram się żeby mikrofon wtedy był wyłączony. : Ale ostro jest? : Wie pani, no to jest ciekawa osoba, pani Kempa. Ja, raz mnie tak złapali, zresztą nawet to w "Szkle kontaktowym” to pokazali moją prośbę żeby chociaż przez dwie minuty nic do mnie nie mówiła. To jest bardzo męczące, wie pani, jeżeli z boku prowadząc, mówiąc do mikrofonów, ciągle ma pani potok słów, które pani jednak musi analizować, bo w razie czego musi pani zareagować. Więc to jest męczące. : Ale, jak jest przerwa, to pan podchodzi do posłanki i mówi pan, "pani poseł proszę..." : Z reguły, z reguły pani poseł do mnie podchodzi i kontynuuje swój monolog. : I mówi: "co pan sobie wyobraża." : No na przykład, to
wielokrotnie. To skandal. : "Co pan sobie myśli! Jak pan przewodniczy!?" : No tak, no to, ale wie pani ja staram się... : Ale to tylko ta jedyna osoba, która tak do pana podchodzi i ma pretensje, czy jeszcze inni posłowie też. : Znaczy, inni mają pretensje, ale że tak powiem tego tak nie uzewnętrzniają, bo nie są tacy ekspresyjni. : No, ale widzi pan, to przynajmniej pani Kempa mówi panu prosto w oczy, a Arłukowicz mówi przed mikrofonami, że jest pan adwokatem świadka, że był pan adwokatem na przykład Zbigniewa Chlebowskiego. : Wie pani, no ja jestem adwokatem każdego świadka. : Czyli nie obraża to pana? : Nie, nie, to mnie nie uraża, zresztą nie uważam żeby było to nieprawdziwe. Wie pani, najtrudniejszą sytuację ma świadek, bo jest siedmiu przeciwko jednemu. Siedmiu, którzy się zmieniają co 10 minut. : Ale Kamińskiego też było panu tak żal, Mariusza Kamińskiego? : Przepraszam, ależ oczywiście, że również starałem się stworzyć jak najbardziej komfortowe warunki dla niego, żeby odpowiadał. Proszę zwrócić
uwagę, że też go broniłem, też go broniłem. Wie pani, moi koledzy też mają do mnie pretensje. : Że? : No, że prowadzę, że tak powiem, zbyt twardą ręką komisję. No mają pretensje. Ale tak jak powiedziałem – do każdego zadania trzeba dobrać adekwatne środki. : A Schetyna ma do pana pretensje? : Skąd mogę wiedzieć, no nie wiem. : Grzegorz Schetyna, no mówi pan, że koledzy mają do pana pretensje. : No koledzy z komisji. : A, z komisji? : Z komisji, ja mówię tutaj o panu pośle Neumanie i panu pośle Urbaniaku. : Urbaniak nawet kolacji nie mógł zjeść przez pana. : Wie pani, no tak, nie mam tu nic na swoje usprawiedliwienie. : Odbiera pan nawet im szansę na to żeby cokolwiek zjedli. : Wie pani to jest problem, to jest problem, że często... : A może powinniście mieć kanapki w kuluarach, na zapleczu tam kanapki macie? : Ja nie mam, ale widziałem, że dwóch członków komisji ma, że tak powiem, na zapleczu. : Dobrze, a koledzy z PO, nie z komisji też mają do pana pretensje? : A nie wiem, bo nie ma za bardzo czasu z nimi
rozmawiać. : A z Grzegorzem Schetyną kiedy pan ostatnio rozmawiał? : No widziałem go w czasie posiedzenia sejmu. : Ale nie rozmawiał pan z nim. : Bo była głosowana ustawa, końcówka ustawy o zmianie ustawy o Najwyższej Izbie Kontroli, której ja byłem posłem sprawozdawcą. : Czyli od czasu, kiedy pan został szefem komisji nie rozmawiał pan z Grzegorzem Schetyną, patrzę głęboko w oczy... : Ja nawet nie mam czasu wywiadów udzielać. : Tak? : No tak. : Czyli nie rozmawiał pan z Grzegorzem Schetyną? : Rozmawiałem z nim i widziałem się z nim, ale dotyczyło to ustawy o Najwyższej Izby Kontroli. : A na temat komisji pan nie rozmawiał z nim? : Nie. : Nie i tak by pan zeznał przed komisją? : Przed panią zeznaję, to jest więcej jak przed komisją, ja nie muszę przysięgać. Patrzę pani głęboko w oczy i mówię – nie widuję się ze świadkami. Robię to z premedytacją, po to żeby nikt nie miał pretekstu zarzucić mi, że postępuję niezgodnie z procedurą, bo wiem żeby mnie wtedy z radością ukamienowali. : Dorwali. Wiarygodny był
Zbigniew Chlebowski dla pana? : Przedstawił się z najlepszej strony, z jakiej mógł, majstersztyk pod tym względem. Natomiast było parę pytań, które starannie omijał, ale przepraszam, prawo świadka. Czego mamy żądać, mamy żądać od świadka żeby się sam oskarżał? : No tak, żeby go przypalać. : A w zasadzie, a w zasadzie część członków komisji i później dziennikarze mieli pretensje, że nie złożył samokrytyki. No? : No tak, no nie można było oczekiwać, że złoży, będzie się bronił. : No jest oczywiste, że starał się pokazać swoje poczynania z jak najlepszej strony. Miał do tego prawo. I każdy świadek ma do tego prawo. Kamiński też miał prawo mówić rzeczy, które powinienem mu przerwać, które nie dotyczyły zakresu badania komisji, mówiąc, jak go to prześladuje prokuratura, też mu nie przerwałem, bo według mnie świadek musi mieć większe prawo niż pytający. : Ale czy według pana była afera hazardowa czy nie, nie pytam się o te w dawnych latach tylko ta dotycząca PO, była czy nie? : Wie pani, tak wszystkie nowelizacje
ustawy, nazwijmy to ustaw hazardowych, były wraz ze swoimi aferami, poczynając od roku 92, poczynając od czasu kiedy ja zostałem przewodniczącym komisji finansów publicznych, przypomnę, że to było na skutek ówczesnej afery hazardowej, tylko trochę cichszej. : No tak, tak, pamiętam. : Wtedy też była afera i wtedy, kiedy odmrożono proces legislacyjny w 2002, 2003 roku odbywało się to aferalnie, tak powiem. Za czasów PiS też była afera, bo proszę zwrócić uwagę, piękny, bardzo ładny projekt Jasińskiego, projekt poselski – już musimy wychodzić... : Nie, jeszcze chwilkę. : Piękny projekt Jasińskiego z 2004 roku, który jak gdyby odbijał z powrotem to, co zrobiono ustawą z 2003 roku, tą SLD-owską, ale później PiS przejmuje władzę, ale zapomina o swoim dobrym projekcie i lansuje zupełnie inny projekt, przez prawie dwa lata się z nim wozi, po czym go nie uchwala. : A PO? : No, przepraszam – tak, bo też członkowie Platformy w 2003 roku deklarowali, że chcą zamknąć drzwi hazardowi, po czym wożenie się dwa lata i to, co
powiedział pan Boni, bardzo charakterystyczne, że dla niego jest niezrozumiała ta zwłoka od marca do września, przepraszam, dla nikogo nie jest zrozumiała. Więc wpływy, jakieś wpływy : i przeciek... : ...albo legalne, albo nielegalne zdecydowanie skutecznie blokowały proces legislacyjny i za PO i za PiS. : A przeciek był, musiał być chyba. : Wie pani, na pewno był przeciek do "Rzeczpospolitej”, bo przecież "Rzeczpospolita” tajne materiały... : No tak, ale też musiał być przeciek skoro ten Rosół tak się denerwował. : ...opublikowała, czyli jeden przeciek nie ulega wątpliwości. Czy drugi był, ja jeszcze tego nie wiem, nie potrafię tutaj odpowiedzialnie odpowiedzieć. : Znowu pana oskarża Zbigniew Wassermann, mówi tak "jest przekonany, że centrum decyzyjne jest poza komisją”. : Wie pani przyznam się, że jedną decyzję na mnie środowiska zewnętrzne wymogły. To był przesłuchanie pani posłanki Kempy i pana posła Wassermanna w pierwszej kolejności, ale to była decyzja prezydium sejmu. Ugiąłem się pod tą decyzją. Pod
żadną inną do tej pory się nie ugiąłem, nawet jeżeli chodziło o prośby o przerwy kolacyjne. : O, decyzję o tym, że "Mirosław Drzewiecki będzie zeznawał powiedział wczoraj rzecznik rządu Paweł Graś, a Mirosław Sekuła służył jedynie za posłańca”. : Wie pani, tak odpowiadają medialnie. : Już omówiliśmy. : ... nie ma żadnej ujmy, że ktoś jest listonoszem pozdrawiam wszystkich listonoszy, fajny zawód. Ale z drugiej strony, co mnie obchodzi, co mówi Graś, powiem tak. Co mnie obchodzi, co robią moi koledzy z Platformy, ja się skupiam na tym, co robi komisja, a reszta – staram się żeby te zewnętrzne sumy nie wpływały na to, co ja robię. : Czyli pan decyduje, nie ma pan telefonów od Tuska, Schetyny, Grasia? : Wie pani, z panem Grasiem to już nie pamiętam kiedy rozmawiałem, chyba go widziałem ostatnio, że był w czasie głosowań, ale, ale... : Ale nie zmienił się, wygląda tak samo. : Wygląda tak samo, no to może go poznać, a ze świadkiem Tuskiem, ze świadkiem Schetyną, ze świadkiem Drzewieckim, ze świadkiem Chlebowskim
nie kontaktowałem się od dawna i nie zamierzam się kontaktować, a tym bardziej przyjmować jakichkolwiek sugestii, czy poleceń z ich strony. : Powie pan dzisiaj, Zbyszku co ty opowiadasz, do Wassermanna? : No wie pani, będę do niego mówił panie pośle. : Co pan opowiada? : Nie. : Nie. : On jest prawnikiem wie, że to lipa to, co robi i wie, że zachowuje się jak polityk, a nie jak prawnik. No szkoda, że zapomniał, że jest również prawnikiem, oprócz tego, że jest politykiem. : I na koniec, Eugeniusz Kłopotek mówi tak "Mirku, co się z tobą dzieje, bądź sobą, bo nie jesteś sobą”, co pan odpowie Kłopotkowi. : To co mu powiedziałem, że ja go też bardzo dobrze pamiętam jeszcze z pracy w komisji finansów publicznych i zawsze dużo gadał i mało robił, ale to jest takie złośliwe, złośliwe. Ale teraz całkiem uczciwie – ja się muszę inaczej zachowywać, bo zadanie jest inne, ja powiedziałem środki muszą być dobrane do zadania. : No tak. : Jeżeli zadanie jest tak karkołomne to ja się muszę niestandardowo zachowywać. : A
rodzina jest zadowolona z pana? : Bardzo niezadowolona. : Co mówi rodzina? : "No chyba zgłupiałeś", to mi żona mówi. : Ale "zgłupiałeś", bo... : "Żeś się za to wziął, żeś się za to wziął". : Yhm, ale jak ogląda te przesłuchania też coś mówi? : Mówi. : Co mówi? : Nie będę powtarzał wyrazów uznanych za niecenzuralne. : Naprawdę? : No czasem się zdarza. : Ale co, jest zła na pana, wścieka się, wścieka się na pana, złości. : Wie pani moja rodzina jest już przyzwyczajona do moich szaleństw. I tak to określa. Ale teraz uważa, że to już przeszło wszelkie granice. Ja ich rozumiem, bo to nie tylko jest czas, ale również jest nieprzyjemnie słuchać, jak mężowi, czy ojcu skaczą po głowie, a w tej chwili tak to wygląda. Ja to wytrzymuję, bo ja mam taką naturę, że tak powiem, kiedyś o mnie koledzy powiedzieli, że ja jestem psychiczny nosorożec, to znaczy ma tam taką grubą skórę, że bardzo trudno mnie zranić. No, ale moja rodzina taka nie jest. : A sąsiedzi co mówią, jak pan spotyka sąsiadów? : "Częściej widzę pana w
telewizji niż na żywo". : Dziękuję bardzo, gościem Radia ZET był Mirosław Sekuła. : Dziękuję.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)