Z plaży pełnej łabędzi do szpitala
Wystarczyło, że 26-letnia gdańszczanka dzień po spacerze po plaży zachorowała na infekcję, a już na nogi została postawiona pomorska służba zdrowia.
16.03.2006 | aktual.: 16.03.2006 10:25
W izbie przyjęć szpitala na Zaspie, gdzie w sobotę trafiła kobieta z gorączką, ustalono, iż podczas spaceru kobieta karmiła łabędzie, nawet ich... nie dotykając. Wprawdzie do tej pory nie stwierdzono na Pomorzu przypadku ptasiej grypy, ale lekarz z Zaspy zadecydował, że konieczne będzie przewiezienie kobiety na obserwację do Pomorskiego Centrum Gruźlicy i Chorób Zakaźnych.
Mamy taką pacjentkę - przyznaje dr Izabela Tołwińska z izby przyjęć szpitala zakaźnego. - Ale wszystko wskazuje, że nie jest to ptasia grypa. W szpitalu nie ma paniki. Pacjentka nie trafiła nawet na specjalne boksy malcerowskie, czyli sale, na których można całkiem odizolować niebezpiecznych chorych.
Boksy mają elektroniczną kontrolę dostępu i własny obieg oczyszczanego powietrza. Dr Bogdan Lamparski, dyrektor centrum, o "podejrzanej" pacjentce dowiedział się podczas pobytu w Londynie. - Wszystko będzie przeprowadzone z procedurą - wyjaśnia.
- Hospitalizacja, badanie, pobieranie próbek. I choć chyba jest to fałszywy alarm, to cierpiący na ogromne kłopoty finansowe szpital może tylko na tym zyskać. Potrzebne są nam m. in. specjalne stroje i maseczki, by bezpiecznie zbliżać się do zakażonych osób. Służby weterynaryjne odwiedziły łabędzie na gdańskiej plaży. Wszystkie mają się dobrze.
Dorota Abramowicz