"Z deszczu pod rynnę" w mieście 5 mln Ali Babów
Oczekiwania tych, którzy uwierzyli amerykańskiemu
prezydentowi, że przyszedł ich uwolnić od tyrana i nieludzkiego
reżimu, nie spełniły się - napisał ukazujący się w Zjednoczonych
Emiratach Arabskich (ZEA) dziennik "Gulf News".
Dziennik zauważa, że zawód i rosnące niezadowolenie z sytuacji panującej w Iraku są dominującymi uczuciami wśród mieszkańców Bagdadu i innych miast kraju, który do niedawna był dla zachodnich mediów wzorcowym przykładem państwa, w którym należy rozprawić się z dyktaturą. Dzisiaj natomiast jest również modelowym przykładem, nie tylko dla prasy arabskiej, kolejnych niespełnionych obietnic amerykańskiej propagandy.
Tytuł jednego z takich artykułów, który ukazał się w "Gulf News", wystarcza za cały komentarz na temat nastrojów panujących w krajach arabskich:_ "Sankcje zniesione, czy USA pożywią się na żyznej, irackiej łące?"_.
Redaktor naczelny gazety Abdul Hamid Ahmad wykłada jasno, co dzieje się w Iraku, gdzie dwa miesiące po obaleniu Saddama Husajna sytuacja zamieniła się - jego zdaniem - ze złej na gorszą. Zamiast cieszyć się prawem do obiecanej wolności, mieszkańcy codziennie walczą z przerażającą rzeczywistością. Dlatego coraz częściej pojawiają się pytania o logikę działań Amerykanów, którzy albo nie mieli opracowanego planu spełnienia płomiennych obietnic, albo nie przejmując się tym, co obiecali, "zarządzają Irakiem w sposób arogancki i ignorancki".
"Wiedzieliśmy, że musimy zapłać cenę, ale żeby w tak okrutny sposób?" - mówią mieszkańcy Bagdadu, cytowani przez "Gulf News". Jedna z mieszkanek, Karima, dodaje:_ "Amerykanie mogliby w pięć minut zapewnić nam gaz, elektryczność czy bezpieczeństwo na ulicy i w domu"_.
Ludzie dziwią się, że tak potężna armia amerykańska robi tak mało, aby utrzymać opinię o jej sile i potędze. Militarne zwycięstwo to jedna sprawa, ale dzisiejszy sposób zarządzania Irakiem może doprowadzić do szybkiego załamania się nie tylko tej opinii, ale i całej koalicji. Coraz częściej mówi się o grożącym krajowi powstaniu, do którego wzywał już Saddam Husajn po upadku Bagdadu i o którym mówili członkowie rozwiązanej właśnie armii irackiej.
Ponad 400 tysięcy jej żołnierzy odesłano do domów bez żadnej perspektywy na przyszłość, a żyć jakoś trzeba. "Wolność nie zawsze przynosi chleb" - pisze Abdul Hamid Ahmad na łamach "Gulf News", ale to właśnie tego chleba domagają się Irakijczycy, tak samo jak spełnienia obietnicy decydowania o przyszłości swojego kraju.
"Bagdad to dżungla, to miasto pięciu milionów Ali Babów, gdzie nie ma żadnego autorytetu, za to każdy ma broń"- mówi Fatima cytowana w artykule Anthony'ego Shadida również na łamach "Gulf News". Tytuł artukułu: "Irakijczycy przeklinają niespełnienie obietnic".
Ci, co dotychczas nie posiadali broni, bez żadnego problemu mogą ją kupić - jedni aby bronić siebie i rodziny, inni aby kraść i rabować._ "Gdyby Amerykanie zabezpieczyli nasze podstawowe potrzeby tak jak należy, mogliby spodziewać się 100-procentowej współpracy z naszej strony, bo ludzie są w potrzebie"_ - mówi bagdadzki taksówkarz Fadhil Murah._ "Jeśli jednak Amerykanie będą nadal nas ignorować, ludzie zaczną ich zabijać"_ - ostrzega.
Czy to już się zaczęło? Niewyjaśnione, pojedyncze przypadki śmierci amerykańskich żołnierzy w ostatnich dniach może są tylko dziełem nieszczęśliwego wypadku, a może jednak czegoś więcej, co już zaczęło się w kraju, którego mieszkańcy mieli tak samo wielkie nadzieje jak dziś ogromny żal do tych, którzy nazywają siebie wyzwolicielami - pisze dziennikarz z ZEA.