Z archiwum na Wawelu skradziono ok. 300 dokumentów
Z oddziału Archiwum Państwowego na Wawelu
skradziono około 300 dokumentów. Zakończona właśnie kontrola
zbiorów wykazała, że złodzieje zabrali dokumenty ze 191 teczek
oraz 41 teczek w całości.
W pierwszych dniach czerwca, po odkryciu kradzieży na Wawelu rozpoczęto szczegółowe spisywanie dokumentów i porównywanie z katalogiem.
Braki stwierdzono w 191 teczkach. Oprócz nich zginęło także 41 całych teczek, w których były m.in. pocztówki z czasów I wojny światowej. W sumie może to być nawet 300 dokumentów - powiedziała w czwartek Daria Nałęcz, naczelny dyrektor Archiwów Państwowych.
Dokładną liczbę trudno jednak ustalić, ponieważ w niektórych przypadkach złodziej ukradł nie tylko teczkę, ale także kartę ewidencyjną ze spisem dokumentów.
Najstarsze skradzione z wawelskiego archiwum dokumenty pochodzą z początku XVI wieku, najpóźniejsze z XIX-wiecznych zbiorów autografów napoleońskich.
Jak wykazała kontrola, złodziei interesowały przede wszystkim autografy polskich władców oraz sławnych ludzi. Zabrali m.in. dokumenty sygnowane przez Annę Jagiellonkę, Jana Kazimierza, Władysława IV, Stefana Batorego, księcia Józefa Poniatowskiego, Józefa Bema, Napoleona i George Sand.
Skradziono m.in. cenne ze względów historycznych listy i mandaty Zygmunta Augusta do hetmana Chodkiewicza oraz list Stefana Batorego do mieszkańców podkrakowskiego wówczas Kazimierza.
Mamy niektóre ze skradzionych dokumentów w postaci kserokopii lub mikrofilmów. Część dokumentów została zabezpieczona w krakowskich i warszawskich antykwariatach. Mam nadzieję, że zdołamy udowodnić, iż pochodzą one z archiwum i odzyskać je - powiedziała Daria Nałęcz.
Zdaniem Darii Nałęcz, kradzieżom sprzyjał bałagan wprowadzany celowo przez byłego kierownika, a potem kustosza archiwum Franciszka Z., który jest podejrzany o dokonanie kradzieży. Człowiek ten w przemyślny sposób pozostawiał po sobie bałagan. Wszyscy byli przekonani, że taki ma styl pracy. Tymczasem on działał świadomie - mówiła Daria Nałęcz.
Daria Nałęcz zarządziła podobne kontrole zbiorów we wszystkich archiwach staropolskich w kraju. Wszystkie pojedyncze, luźne dokumenty - składane do tej pory w teczkach - mają być ponumerowane i opieczętowane.
Wkrótce zaostrzone zostaną także procedury udostępniania zbiorów archiwalnych nawet pracownikom, a system ewidencji ma być ujednolicony we wszystkich polskich archiwach.
Zdaję sobie sprawę, że dla większości pracowników będzie to ogromne obciążenie nowymi obowiązkami, ale to jedyny sposób, aby ustrzec się przed takimi zdarzeniami w przyszłości - podkreśla Daria Nałęcz.
Po przeprowadzonej kontroli nie ma na razie wniosków o ukaranie kierownictwa archiwum na Wawelu ani dyrektora Archiwów Państwowych w Krakowie.
Kradzież dokumentów zgłoszono policji 3 czerwca.
Według ustaleń prokuratury, kradzieży z archiwum na Wawelu dokonywano od 1996 roku do momentu ujawnienia sprawy w tym miesiącu.
O kradzież podejrzany jest były kustosz archiwum Franciszek Z., o paserstwo Piotr K. z zawodu archiwista. Obu mężczyznom grozi do 10 lat więzienia. Franciszek Z. wynosił z archiwum dokumenty, zaś Piotr K. pomagał w ich sprzedaży antykwariuszom. Zyskami dzielili się po połowie.
Piotr K. w momencie podjęcia współpracy z Franciszkiem Z. był bezrobotny. W śledztwie przyznał się do winy, ale twierdził, że nie miał świadomości skąd pochodziły dokumenty. Franciszek Z. twierdzi, że jest niewinny, a obciążanie go to zemsta za konflikty z pracownikami. Sąd aresztował obu mężczyzn na trzy miesiące. (and)