Wyszedł z aresztu na dwa dni, zabił żonę i wrócił za kratki
Sąd Rejonowy w Opolu Lubelskim zdecydował o aresztowaniu 32-letniego Marka W., który ranił śmiertelnie nożem swoją żonę. Mężczyzna przyznał się do zabójstwa, które popełnił po pijanemu, dwa dni po zwolnieniu go z aresztu.
24.02.2009 | aktual.: 24.02.2009 14:34
- Sąd w Opolu Lubelskim przychylił się do wniosku prokuratury i zastosował areszt tymczasowy na trzy miesiące - poinformowała prokurator Agnieszka Kępka z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.
Prokuratura nie ujawnia treści wyjaśnień złożonych przez Marka W. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.
Do tragedii doszło w sobotę w Chodlu na Lubelszczyźnie. Marek W. decyzją Sądu Rejonowego w Opolu Lubelskim został w styczniu aresztowany na trzy miesiące, po tym jak postawiono mu zarzuty znęcania się nad żoną. Sąd Okręgowy w Lublinie, rozpatrując zażalenie podejrzanego, przychylił się do jego wniosku i zwolnił go z aresztu.
Dwa dni po wypuszczeniu z aresztu Marek W. w czasie awantury zabił swoją 30-letnią żonę, zadając jej nożem cios w szyję. Mężczyzna był pijany, miał ponad 3 promile alkoholu w organizmie. Dwójka dzieci w wieku 5 i 7 lat w tym czasie była u dziadków.
Według przewodniczącej wydziału odwoławczego Sądu Okręgowego w Lublinie Anny Samulak, w decyzji o zwolnieniu z aresztu podejrzanego o znęcanie się nad żoną Marka W. nie było uchybień. Podkreśliła, że nic nie wskazywało na to, aby mógł on popełnić przestępstwo przeciwko zdrowiu i życiu.
Marek W. w swoim zażaleniu na decyzję o aresztowaniu podnosił, że chce się poddać leczeniu odwykowemu, że będzie współpracować z psychologiem, że chce wrócić na łono rodziny i że nigdy wypowiadanych gróźb wobec żony nie miał zamiaru zrealizować.
Z akt sprawy wynikało, że żona Marka W. już wcześniej, w 2006 r., składała zawiadomienie o znęcaniu się nad nią przez męża. Jednak korzystając z prawa do odmowy zeznań doprowadziła do umorzenia postępowania, gdyż - jak utrzymywała - chciała ratować rodzinę. Uważała, że mąż się poprawi. Jak powiedziała Samulak, żona Marka W. utrzymywała, że agresję męża powoduje nadużywanie przez niego alkoholu.
Marek W. wówczas poddał się terapii, był dwa miesiące w ośrodku odwykowym. Potem przez około pół roku stosunki w rodzinie układały się dobrze.
Samulak podkreśliła, że areszt nie jest karą, ale jest stosowany głównie po to, aby prokuratura i sąd mogły prawidłowo przeprowadzić postępowanie. Jak dodała, w tej sytuacji nikt nie mógł przewidzieć, że dojdzie do takiej tragedii.
Decyzja o uchyleniu aresztu wobec Marka W., podjęta przez Sąd Okręgowy w Lublinie, była prawomocna i nie przysługiwało na nią zażalenie.