Dramatyczna relacja Polki. "Są w panice, płaczą, przeżywają"
- Niektórzy mogą to pomylić z chmurami. Ale niestety to jest dym - mówi WP Izabela Waluga od lat mieszkająca na Teneryfie. Wyspę od kilku dni pustoszą pożary. - Dziś w nocy wszystko było w kolorach czarno-czerwonych - dodaje.
Pożar, który od wtorku trawi lasy w środkowej i północnej części Teneryfy, pochłonął już prawie 8,5 tys. hektarów drzewostanów - szacuje rząd Wysp Kanaryjskich. To jedna trzecia wszystkich lasów na Teneryfie.
- Dzisiaj w nocy pogoda pokrzyżowała plany wszystkim służbom - mówi w rozmowie z WP Izabela Waluga, Polka od 4,5 roku mieszkająca na wyspie. - Miał deszcz padać, niestety spadło tylko parę kropelek i poszedł wiatr w złym kierunku. Oni w tej chwili zajmują się tylko tym, żeby ogień nie dotarł do domostw. To co się dzieje na wzgórzach, w lesie... nie potrafią sobie z tym poradzić.
Powodem jest trudne górzyste ukształtowanie terenu. - Strażacy w niektóre miejsca w ogóle nie dojdą, czekają aż ogień dotrze do autostrady i wtedy tam go zatrzymują. Nad wzgórzami latają helikoptery i awionetki z wodą. Dotarli też strażacy wolontariusze. Wszyscy mówią, że dawno nie było tu takiego pożaru. Co roku są pożary ze względu na upały, ale w tym roku to co jest, to mówią, że z 20-30 lat nie było czegoś takiego - opowiada Polka.
Czarno-czerwona noc na Teneryfie
- Mieszkam w Puerto de la Cruz, na północy. W samym mieście wiadomo, że ognia nie ma, ale na wszystkich wzgórzach tutaj w pobliżu: Los Realejos, La Orotava, Santa Ursula, czyli wszystkie miejscowości, które otaczają Puerto de la Cruz, to wszystko płonie - opowiada Izabela Waluga.
- W dzień z mojego miasta widać dym, niektórzy mogą go pomylić z chmurami. Ale niestety to jest dym. Helikoptery jak wlatują w ten dym, to znikają. W dzień jest słaba widoczność, choć dzisiaj już jest lepiej, zrobiło się trochę jaśniej. W nocy widać ogień na wzgórzach. Dzisiejsza noc była nieciekawa, wszystko było w kolorach czarno-czerwonych - dodaje.
W powietrzu czuć dym, a pył z pożarów osadza się na samochodach.
- Powietrze jest nie za dobre do oddychania, dostaliśmy alarm w Puerto de la Cruz, że osoby, które mają problemy z oddychaniem, będące w ciąży i starsze osoby, aby używały maseczek na co dzień - relacjonuje Polka.
Masowe ewakuacje mieszkańców na Teneryfie
Do tej pory z obszaru zajętego lub zagrożonego przez żywioł przewieziono w bezpieczne miejsca ponad 26 tys. osób. Władze Wysp Kanaryjskich zapowiadają jednak kolejne ewakuacje.
- Ludzie są ewakuowani, ale na tą chwilę ogień nie zajął żadnego domostwa, strażacy nie dopuścili do tego. Ewakuacje prowadzone są do różnych centrów, hal sportowych, szkół. Widać też ogromną pomoc, jaką ludzie nawzajem sobie udzielają. Dużo hoteli w Puerto de la Cruz przygarnęło mieszkańców, dziś w nocy były kolejne ewakuacje. Pomagamy przewozić zwierzęta, restauracje w pobliżu oferują darmowe obiady dla tych ludzi. Oni są bardzo zorganizowani, w takich sytuacjach jeden drugiemu pomaga - chwali lokalną społeczność Izabela.
Jakie są nastroje wśród mieszkańców? - Ci, którzy mają rodziny na wzgórzach są w panice, płaczą, przeżywają. Inni podchodzą do sytuacji ze spokojem, po prostu stosują się do tego co mówią władze - mówi Izabela.
Wśród zaleceń jest prośba o nie używanie dużych ilości wody oraz wystawianie np. na balkonach pojemników z wodą dla uciekających przed ogniem ptaków. Bo niestety najbardziej w wyniku pożarów może ucierpieć bezcenna przyroda na wyspie. - Całkowicie może wyginąć roślinność, która jest tylko tutaj - mówi Izabela.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Urlop na Teneryfie. Czy to dobry pomysł?
Pani Izabela, jak wielu mieszkańców Teneryfy, żyje z obsługi ruchu turystycznego. Dla jej branży to bardzo trudny czas. - Wszystkie moje trasy turystyczne są pozamykane. Wulkan Teide, położona w górach wieś Masca - wylicza popularne miejsca wycieczek.
Ale z drugiej strony dodaje, że nawet w Puerto de la Cruz odbywa się teraz festiwal. Słynny ogród zoologiczno-botaniczny Loro Park też jest otwarty.
- Dzisiaj przylatuje moja przyjaciółka z koleżanką i córką. Jadę je odebrać na lotnisko. Ci którzy przyjeżdżają do Puerto de la Cruz moim zdaniem są bezpieczni, z tym że widoki nie są najlepsze. To nie będą wakacje ich życia - mówi Izabela.
Polka dodaje, że w odróżnieniu do zagrożonej północy, osoby wypoczywające na południu wyspy w ogóle mogą nawet nie zauważyć pożarów. - Jeśli ktoś ma tam hotel zarezerwowany, to kompletnie nic się tam nie dzieje, oni tego nie odczuwają. Wiadomo, że nie zobaczą wulkanu, trochę ograniczeni będą jeśli chodzi o wycieczki, ale wszystkie inne atrakcje są otwarte - mówi. - Poza tym samoloty lądują na obu lotniskach, gdyby zadymienie było zagrażające, to by przecież nie lądowały - przekonuje.
Pani Izabela jednak odpowiedzialnie przyznaje: - Paniki nie ma co siać, ale też nie można powiedzieć, że to jest dzień jak co dzień i nic się nie dzieje. Jeżeli ktoś się boi, to ja to rozumiem. Poza tym na pewno jeżeli ktoś ma problemy z oddychaniem, to powinien się zastanowić nad przyjazdem. Ja się czuję bezpiecznie w Puerto de la Cruz, jedynie co, to widoki są nieładne - dodaje Polka.
Czytaj także:
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski