Wyskoczyła z 6. piętra płonącego wieżowca. "Pamięta może pół minuty"
Była uwięziona w płonącym mieszkaniu, 18-latka wyskoczyła z 6. piętra wieżowca. Od tej tragedii minęły dwa miesiące. Siostra Sandry Angelika w rozmowie z WP mówi, że dziewczyna czuje się lepiej. - Pamięta może pół minuty tego, co się wydarzyło - przyznaje.
05.06.2019 12:45
Na początku kwietnia w mieszkaniu przy ulicy Jerzmanowskiego w Krakowie wybuchł pożar, który uwięził przebywającą w nim Sandrę. Gdy mieszkanie płonęło, dziewczyna stała na parapecie okna i wzywała pomocy. By ratować życie, wyskoczyła z 6. piętra.
Upadła na trawnik przed blokiem, obok wejścia do klatki schodowej. Doznała poważnych obrażeń. Jej siostra Angelika niedługo po dramacie mówiła nam, że Sandra jest w śpiączce. - Obrażenia wewnętrzne są najgorsze - podkreśliła. Teraz, po dwóch miesiącach od pożaru, 18-latka czuje się lepiej.
Jak doszło do tragedii? - Nie wiemy, czekamy cały czas na opinię - mówi nam siostra Sandry. Podkreśla też, że dziewczyna "pamięta może pół minuty tego, co się wydarzyło".
Na początku kwietnia siostra Sandry w rozmowie z WP zwracała uwagę: - Chcę się dowiedzieć, o co chodzi z tą strażą, dlaczego nie rozłożyła nic, na co Sandra mogłaby bezpiecznie skoczyć. To nie jest pewne, że ona skoczyła, mogła zemdleć, wybuch mógł ją wypchnąć.
Dziś, kiedy zapytaliśmy Angelikę o wątpliwości dotyczące skoku siostry, odpowiedziała: - Nie chcę sobie tego przypominać, z nikim już o tym nie rozmawiam.
Po pożarze zorganizowano internetową zbiórkę dla rodziny, która straciła dach nad głową. Siostra Sandry zaznacza, że sprawa jest już zamknięta. Rodzina nie wykorzystała jednak zebranych pieniędzy, bo jeszcze ich nie otrzymała.
Dramatyczne chwile
Poza Sandrą w momencie pożaru nikogo nie było w domu. - Mama chwilę wcześniej wyszła do pracy. Kiedy zadzwonił do niej ktoś ze spółdzielni, odpowiedziała, że jej mieszkanie nie płonie, bo niedawno w nim była i wszystko było porządku. Później zadzwoniła do niej ciocia, którą powiadomiła sąsiadka - opowiadała siostra.
Do niej ciocia zadzwoniła później. Dziewczyna przyjechała na miejsce, ale wszystko było już wygaszone. Była tam tylko chwilę, bo od razu pojechała do szpitala.
Wciąż nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Prokuratura rozważa kilka możliwości: uszkodzenie, niesprawność lub niewłaściwą eksploatację urządzeń i instalacji elektrycznej lub - w przypadku jednoznacznego potwierdzenia - nieostrożne postępowanie z otwartym ogniem lub przy paleniu tytoniu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl