"Wypuszczenie Dochnala to decyzja kontrowersyjna"
Według Antoniego Macierewicza wypuszczenie z aresztu Marka Dochnala to decyzja "przynajmniej kontrowersyjna w przypadku człowieka, który był zamieszany był w największe afery i wyprzedażą polskiego majątku narodowego". Myślę na przykład o hutnictwie, nie mówiąc już o jego próbach sprzedaży Rafinerii Gdańskiej - powiedział w "Salonie Politycznym Trójki" poseł PiS.
01.02.2008 | aktual.: 01.02.2008 12:30
Krzysztof Skowroński: Wczoraj po ponad trzech latach aresztu wyszedł na wolność – nie wiadomo na jak długo – Marek Dohnal. Co Pan o tym sądzi?
Antoni Macierewicz: Cóż, znam zbyt słabo uzasadnienie tej decyzji, która jest przynajmniej kontrowersyjna ze względu na możliwość matactwa, która zawsze grozi w przypadku człowieka, który miał związki z rosyjskimi służbami, przynajmniej od początku lat 90. Zamieszany był w największe afery, związane między innymi z Aleksandrem Kwaśniewskim, ale także z wyprzedażą polskiego majątku narodowego, myślę na przykład o hutnictwie, nie mówiąc już o jego próbach sprzedaży Rafinerii Gdańskiej.
Ale o tym wszystkim można było słuchać czy można było się dowiedzieć z rozmaitych wywiadów, przesłuchań trzy lata temu. Trzy lata to jest jednak długi czas spędzony w areszcie.
- Tak. To jest masa czasu i nie ma wątpliwości, że trzeba się zastanowić, jak mogło dojść do tego, że prokuratura tak długo nie była w stanie postawić mu zarzutów, które by go przed sądem postawiły i tak, żeby mógł zostać osądzony. To według mnie nie ulega wątpliwości – niedowład polskiego wymiaru sprawiedliwości. Z tego punktu widzenia jest karygodne.
Ale gdzieś to narusza poczucie sprawiedliwości…
- Nie „gdzieś”, w samej swojej istocie. Bezspornie.
… jeżeli ktoś w areszcie spędza trzy lata.
- Tak. Pełna zgoda.
Krótko mówiąc, argumenty o mataczeniu, są argumentami trochę nieaktualnymi?
- Nie. Argumenty o matactwie są nadal aktualne. Najwyżej można powiedzieć, że bardziej aktualne są argumenty o niedowładzie wymiaru sprawiedliwości, który nie był w stanie sprostać swoim zadaniom.
Dobrze. A na te związki ze służbami, o których Pan mówi, są jakieś dokumenty? Są na to dowody? Czy to są hipotezy, które trzeba potwierdzić?
- Nie, nie. To nie są hipotezy. To są własne zdania, wyznania i zeznania pana Dohnala. Chodzi tu o jego związki z Gawryłowem, usuniętym z Polski, człowiekiem uważanym za przedstawiciela GRU na terenie Polski.
Ale są związki i związki. Są związki, kiedy człowiek z człowiekiem się spotyka, nie wiedząc, kim jest drugi człowiek, albo są związki trwałe, na które są dokumenty. Współpraca wymaga dokumentów czy nie?
- Trafnie Pan to zauważył. No, jeżeli się wspólnie zakłada bank, jeżeli się finansuje podstawową firmę pana Dohnala, jaką była firma Proxy na początku lat 90-ych, to wydaje mi się, że te związki są wystarczająco udowodnione.
Z kolei sprawa Dohnala była związana ze sprawą Orlenu, z komisją orlenowską, ze słynną komisją śledczą. Dwa lata rządów Prawa i Sprawiedliwości – właściwie nic się nie wydarzyło w sprawie Orlenu, nie ma żadnych konkluzji, to jest takie mówienie, mówienie, mówienie, które kończy się bez konkluzji, jakby bez wiedzy powszechnej czy wiedzy ugruntowanej w sądzie czy gdziekolwiek indziej.
- Myślę, że mamy do czynienia z dwiema odrębnymi kwestiami. W sprawie Orlenu się dzieje bardzo dużo. Chcę przypomnieć, że Polska nabyła Możejki, w związku z ty, jeżeli chodzi o wysiłek mający na celu dywersyfikację i zabezpieczenie polskich możliwości i potrzeb energetycznych w okresie rządów Prawa i Sprawiedliwości działo się bardzo dużo i to z sukcesem. Ten sukces jest teraz niestety marnotrawiony skandalicznymi wypowiedziami pana premiera Pawlaka, który zapowiada, że sprzeda Łukoilowi Rafinerię Gdańską, zapowiedzią sprzedaży Możejek, oddawaniem firmie J&S pół miliarda złotych – to są decyzje i zachowania zupełnie skandaliczne, które moim zdaniem będą wymagały szczególnego potraktowania i osobnej uwagi z naszej strony. Bo jeżeli tak się dzieje w ciągu niecałych dwóch czy trzech miesięcy rządów, to co będzie dalej? Widać, że w tej sprawie rząd pana Tusk gotów jest iść Rosjanom na rękę bardzo daleko.