Wyparowały miliardy na "Cyfrową szkołę"
Na informatyzację oświaty z unijnej kasy do Polski miało trafić do 2020 r. 4,3 mld zł. Jak wynika z wyliczeń ekspertów, będzie to zaledwie 864 mln zł. MEN nie wiedziało, gdzie i jak zdobyć ich więcej - pisze Artur Grabek w nowym numerze tygodnika "Wprost".
Cyfryzacja szkół może być tematem pierwszego spotkania nowych władz resortu edukacji z doradzającym mu zespołem ekspertów z Rady ds. Informatyzacji Edukacji. Ma się ono odbyć w tym tygodniu. Powód? Perspektywa cyfryzacji placówek edukacji za unijne środki wydaje się coraz mniej prawdopodobna. Z zapowiadanej na ten cel puli pieniędzy do szkół trafi jedynie 20 proc. A miało być inaczej.
Pod koniec czerwca 2014 r. ówczesna minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska jedzie do Wrocławia przyglądać się testom e-podręczników, powstających na jednej z tamtejszych uczelni. Po prezentacji opowiada dziennikarzom o wizji cyfrowej szkoły i zapowiada, że marszałkowie województw w ramach nowej unijnej perspektywy finansowej (2014-2020) otrzymają 4,3 mld zł na "doinformatyzowanie"; szkół. - Żeby e-podręczniki mogły zaistnieć w sensie faktycznym, to musi być sieć szerokopasmowa, komputery, laptopy, trzeba na czymś pracować. Mam nadzieję, że te pieniądze powinny pozwolić polskiej szkole przejść od podręcznika do e-podręcznika - mówi wtedy Kluzik-Rostkowska.
Ta deklaracja to potwierdzenie założeń przygotowanych przez resort edukacji jeszcze pod koniec 2013 r. W wytycznych dotyczących realizacji działań: „Zakup sprzętu ICT, wg standardów ujętych w programie rządowym »Cyfrowa szkoła«” oraz „Rozwijanie umiejętności wykorzystania nowoczesnych technologii w nauczaniu wszystkich przedmiotów” czytamy, że na to pierwsze przedsięwzięcie planowana jest kwota 4,2 mld zł, na drugie 100 mln zł.
Daleko za Europą
Ministerialni urzędnicy w swoich rekomendacjach przekonują, że te działania są niezbędne dla rozwoju społeczno-gospodarczego. „Zwiększenie roli wiedzy i innowacyjności uważane jest za siłę napędową gospodarki Unii Europejskiej na rynkach światowych. Podkreśla się, że przygotowanie dzieci i młodzieży do korzystania z technologii cyfrowych rozszerza ich możliwości funkcjonowania w późniejszym życiu społeczno-zawodowym”. Cyfryzacja ma poprawić także jakość kształcenia polskich szkół: „Kluczowym działaniem dla poprawy kompetencji cyfrowych młodzieży jest przede wszystkim doskonalenie umiejętności nauczycieli w celu stosowania w większym stopniu interaktywnych metod pracy w nauczaniu wszystkich przedmiotów, nie tylko informatyki”.
Jest jeszcze diagnoza stanu obecnego. „Liczba uczniów przypadających na jeden komputer w szkołach dla dzieci i młodzieży wynosi 8,97, a na jeden komputer z dostępem do internetu 9,35, co jest stanem dalece niezadowalającym i daleko odbiegającym od średnich wskaźników europejskich. Ponadto na jedną szkołę przypada średnio 1 tablica interaktywna i 2,5 projektora multimedialnego” – argumentują urzędnicy MEN.
To miało się zmienić. Miliardy złotych miały przenieść szkołę z epoki kredy i tablicy do ery cyfrowej. Szkoły wyposażone w szerokopasmowy internet, dysponujące dostępem do szerokich zasobów multimedialnych, z nauczycielami przeszkolonymi do prowadzenia zajęć z wykorzystaniem nowoczesnych technologii cyfrowych i będących w stałym kontakcie online z rodzicami i podopiecznymi, miały zaoferować uczniom edukację na miarę XXI w. Tyle teoria. Jak to wygląda w praktyce?
Skromne działania
„Wprost” dotarł do analizy przeprowadzonej przez Radę ds. Informatyzacji Edukacji, dotyczącej tego, ile faktycznie pieniędzy trafi na informatyzację polskich szkół. Eksperci przyjrzeli się regionalnym programom operacyjnym (RPO). To plany opisujące działania poszczególnych samorządów wojewódzkich w ramach środków unijnych, a mówiąc wprost informacja o tym ile unijnych pieniędzy i na co postanowili wydać marszałkowie poszczególnych województw. Jak się okazuje „Cyfrowa szkoła” wbrew zapowiedziom MEN nie okazała priorytetem.
planach wszystkich 16 województw założono doposażenie w sprzęt informatyczny 2033 szkół z przeszło 33 tys. placówek, czyli jedynie 6 proc. wszystkich. W tym samym okresie, czyli do roku 2020, marszałkowie założyli przeszkolenie ok. 12 tys. nauczycieli z grupy ok. 500 tys. pedagogów, czyli ok. 2,5 proc. ogółu. Dla przykładu na Podlasiu programem „Cyfrowej szkoły” zostaną objęte 73 szkoły i 511 nauczycieli, na Mazowszu 313 szkół, ale tylko 327 pedagogów.
Zdzisław Nowakowski, sekretarz Rady, wylicza, że zgodnie z rządowymi wytycznymi informatyzacja jednej szkoły, w zależności od jej wielkości, to albo 140 tys. dla małej szkoły do 300 uczniów, albo 200 tys. dla placówki większej, czyli takiej, która ma więcej niż 300 uczniów. Średnio jest to 170 tys. zł na szkołę. – Gdy przemnożymy to przez 2033 szkoły, otrzymamy kwotę 345,6 mln zł. Kolejne 518 mln zł to wydatki związane z kosztem szkoleń nauczycieli, rozwijaniem kompetencji cyfrowych uczniów, w tym także nauką programowania, stworzeniem wirtualnych środowisk edukacyjnych i administracyjnych czy też przygotowaniem e-zasobów dla uczniów i nauczycieli – wylicza Nowakowski. W sumie daje to kwotę ok. 864 mln zł.
Nie ten fundusz
Gdzie jest reszta obiecanych środków? Problem polega na tym, że Ministerstwo Edukacji umieściło projekt „Cyfrowej szkoły” w priorytecie związanym z dostępem do dobrej jakości edukacji ogólnej – realizowanym z Europejskiego Funduszu Społecznego. Ten fundusz jest głównie przeznaczony na tzw. „działania miękkie”, czyli np. na szkolenia nauczycieli czy zajęcia dodatkowe dla uczniów. Możliwość zakupu środków trwałych, związanych z doposażeniem szkół w sprzęt komputerowy oraz infrastrukturę teleinformatyczną, jest mocno ograniczona – Rada wielokrotnie informowała kierownictwo resortu edukacji, że z tej puli środków nie da się wygospodarować sumy na cyfryzację szkół jaką planowało wydać MEN – mówi Nowakowski. Na to nałożył się jeszcze jeden problem. Do RPO resort edukacji wrzucał także inne ważne projekty edukacyjne, takie jak rozwój szkolnictwa zawodowego czy sieci przedszkolnej. Marszałkowie musieli z czegoś ciąć.
Ale jak przekonuje Krzysztof Głomb, prezes Stowarzyszenia „Miasta w Internecie”, które od blisko 20 lat działa na rzecz rozwoju społeczeństwa informacyjnego, była szansa na pozyskanie unijnych pieniędzy na cyfryzację szkół. – Skutecznie zrobił to samorząd Małopolski, który zaaplikował o środki z funduszu rozwoju regionalnego i otrzymał je na zakup informatycznej infrastruktury. Wystarczyłoby, żeby z podobną inicjatywą wystąpił polski rząd. Tymczasem resort edukacji upierał się, że nie jest to możliwe – mówi Głomb. Dodaje, że centralne rozwiązanie realizowane przez Ministerstwo Edukacji byłoby o tyle korzystne, że wprowadziłoby jeden standard do wszystkich szkół. – Skoro w Polsce polityka edukacyjna regulowana jest centralnie, to logiczne wydaje się, że proces cyfryzacji także powinien się odbywać w ten sposób – zaznacza. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy byłą minister edukacji Joannę Kluzik-Rostkowską. Nie odpowiedziała na naszą prośbę.
Potrzebny projekt rządowy
To nie pierwsza porażka próby cyfryzacji polskiej szkoły. Ostatnio taką próbę podjęto w 2012 r. Rząd wtedy planował doposażyć w sprzęt komputerowy szkoły podstawowe. W grę wchodziło ponad 1,7 mld zł. Program nie ruszył. Ówczesna wiceminister edukacji Joanna Berdzik nie potrafiła wytłumaczyć resortowi finansów, jakie zyski będą mieli z tego uczniowie. MEN otrzymał ok. 45 mln zł na przeprowadzenie pilotażu.
Jego wyniki pokazują, że w tej sprawie jest sporo do zrobienia. Przede wszystkim w kwestii wyszkolenia nauczycieli, tak by potrafili wykorzystywać technologie cyfrowe w trakcie prowadzenia zajęć, bo to okazało się najsłabszym elementem projektu. Eksperci apelują o stworzenie rządowego projektu, który nauczyłby pedagogów korzystać z nowoczesnych metod dydaktycznych, dał im cyfrowe zasoby, podłączył szkoły do szybkiego internetu, tak by mogli z nich korzystać. Szacują takie działania na 10 mld zł. Zapytaliśmy MEN, czy rozważa wprowadzenie takiego programu. Nie otrzymaliśmy odpowiedzi.