Wypadek w Szczecinie. Dramatyczna relacja świadka. "Ludzie wylatywali w powietrze"
- Potrąceni ludzie wylatywali w powietrze na kilka metrów - mówi "Gazecie Wyborczej" świadek dramatycznego wypadku, do którego doszło w Szczecinie na pl. Rodła. Po południu 33-letni kierowca wjechał w grupę pieszych i uciekł z miejsca zdarzenia. Został już zatrzymany.
- W zdarzeniu poszkodowanych zostało 15 osób, w tym 6 dzieci. Dwie osoby są w stanie ciężkim - relacjonował wojewoda zachodniopomorski Adam Rudawski. Cztery inne osoby ucierpiały w pojazdach, z którymi zderzył się sprawca, uciekając z miejsca zdarzenia.
Dziennikarze "Gazety Wyborczej" dotarli do jednego ze świadków tego dramatycznego wypadku.
"Specjalnie skręcił na pasy"
- To wyglądało tak, jakby kierowca pędzący od strony Bramy Portowej specjalnie skręcił na pasy, przejechał przez chodnik między jezdniami, tory tramwajowe i dalej przez drugą część przejścia dla pieszych. Potrąceni ludzie wylatywali w powietrze na kilka metrów - opisuje świadek zdarzenia.
- Wbrew temu, co krąży już w mediach społecznościowych, nie był to żaden akt terrorystyczny - powiedział mł. asp. Paweł Pankau ze szczecińskiej policji.
Do wypadku doszło po godz. 15 w piątek. Kierowca po tym, jak wjechał w grupę pieszych, uciekł i kilkaset metrów dalej uderzył w trzy samochody. Został zatrzymany. To 33-letni Polak, mieszkaniec Szczecina. Funkcjonariusze ustalają m.in., czy w momencie zdarzenia był trzeźwy.