Wypadek kolumny Beaty Szydło. Sebastian K.: potrzebowałem każdej pomocy
- Już ok. 80 razy odbierałem listy z prokuratury - mówi Sebastian K., któremu postawiono zarzut spowodowania wypadku drogowego z udziałem kolumny premier Beaty Szydło. Opowiada też, dlaczego musiał dezaktywować konto na Facebooku.
- Mam nadzieję, że wszystkie okoliczności zostaną wyjaśnione, a na końcu niezależny sąd uzna, kto jest winny, a kto nie - mówi Sebastian K. w "Gazecie Wyborczej".
- To wszystko, co się dzieje, to dla mnie stres. Matura nie poszła mi tak, jak bym chciał. Jeszcze przed wypadkiem chciałem pójść na studia inżynierskie na Politechnikę Krakowską albo Akademię Górniczo-Hutniczą - opowiada.
- Z mediów wiem, że 80 proc. świadków zeznało, że nie było sygnałów dźwiękowych - mówi gazecie. Sam też powtarza, że niczego nie słyszał, a sygnały świetlne widać na nagraniach z monitoringu.
Wyznaje dziennikarzom, że po wypadku potrzebował każdej pomocy. - Mecenas Pociej broni mnie bez wynagrodzenia - zdradza.
Sebastian K. opowiedział o trudnej sytuacji bespośrednio po wypadku. - Znajomi się szybko domyślili, kim jest Sebastian K. Dziennikarze wtargnęli na naszą klatkę. Sporo ich było, ciągle dzwonili do drzwi - opowiada.
Musiał też dezaktywować konto na Facebooku, bo ktoś próbował się na nie włamać.
Według jego informacji postępowanie w sprawie będzie przedłużone do połowy listopada.
Jest opinia ws. limuzyny BOR
Śledczy mają nową opinię biegłych ws. lutowego wypadku z udziałem premier Beaty Szydło w Oświęcimiu. Eksperci ocenili stan techniczny rządowego audi oraz fiata seicento, którym jechał Sebastian K.
To jedna z kluczowych ekspertyz w śledztwie, bo pozwala wykluczyć usterkę techniczną jako jedną z możliwych przyczyn zderzenia limuzyny BOR z autem młodego mieszkańca Oświęcimia. Teraz śledczy w całości mogą się skupić na błędzie ludzkim.
Z ustaleń RMF FM wynika, że prokuratorzy chcą przesłuchać jeszcze kilka osób. Kluczowe będą zeznania funkcjonariusza BOR, który jechał audi razem z premier Szydło i powinien wiedzieć, czy rządowa kolumna jechała na włączonych sygnałach dźwiękowych, oraz widzieć, czy Sebastian K. włączył kierunkowskaz w seicento.
Jak podaje RMF FM, biegli po oględzinach obu aut stwierdzili, że przed wypadkiem było one w pełni sprawne technicznie. Badania trwały kilka tygodni, a przeprowadzili je pracownicy Instytutu Pojazdów Samochodowych przy Politechnice Krakowskiej. Sprawdzono wszystkie podzespoły samochodów: układ kierowniczy, system bezpieczeństwa, ogumienie oraz elektrykę.
Wypadek w Oświęcimiu
Do wypadku doszło 10 lutego w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku) wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo.